Oglądnąłem starcie pretendentów do urzędu. I napiszę tak:
DUDA PRZEGRAŁ WIZERUNKOWO, CHOĆ WYGRAŁ MERYTORYCZNIE.
Czego mi zabrakło? Z Komorowskim Duda mógł wczoraj wygrać, tylko ironią. Ironią, którą usłyszałem dopiero na samym końcu programu. Na zarzuty, że Duda zmienia co chwilę zdanie celnie skontrował z uśmiechem politowania: to przecież Pan Prezydent w piątek prawi o frustratach chcących zmieniać Konstytucję, a w poniedziałek sam wysłyła projekt zmiany Konstytucji do legislacji.
Duda mógł kilka razy celnie skontrować, co samo sie narzucało. Na zarzut, że w okresie rządów PiSu wyemigrowało 500 tysięcy ludzi wystarczyło z podobnym uśmiechem politowania odpowiedzieć, że wyemigrowało tyle, nie dlatego, że rządził PiS, tylko dlatego, że otwarto granice po wejściu do UE.
Kolejnym zarzutem powinno być wypunktowanie, że nawet ten projekt zmian w Konstytucji wysłany przez Prezydenta w poniedziałkowy poranek jest psu na budę, bo dopóki nie zmieni się Konstytucji wszystkie wybory i tak muszą się odbyć zgodnie ze starą ordynacją. Dobrze, że chociaż Duda wypunktował zastrzeżenia konstytucjonalistów do prezydenckiego projektu.
Komorowski ustrzelił Dudę przede wszystkim pytaniem o blokowany etat na uczelni i jedszcze jednym pytaniem na które Duda unikał jednoznacznej odpowiedzia (niestety nie pamietam dokładnie o co chodziło).
Reasumując. Komorowski był świetnie przygotowany do tej debaty, od początku narzucając własną narrację. Duda zamiast ze dwa razy go na samym początku skontrować i usadzić na tyłku przyjął postawę nie wchodzenia w spór i przepychanki. Komorowski atakując Dudę podjął ryzyko nadziania się na kontrę. Niestety Duda tego odsłonięcia się Prezydenta nie wykorzystał. A wystarczyło wczoraj tylko ze dwa, trzy razy celnie odpowiedzieć na ataki Prezydenta i byłoby po meczu. Raz jeszcze powtarzam: w kolejnej debacie Duda powinien potraktować całe spotkanie z większym dystansem i odpowiadać Prezydentowi ironią a nawet szyderstwem. Po pięciu latach prezydentury Komorowski ma się z czego tłumaczyć. Spadek z 70 do 33% nie wziął się przecież znikąd.
