Wszyscy starsi niz pokolenie 1980' pamiętają chyba katastrofę Challengera, drugiego w historii promu kosmicznego. Katastrofa wydarzyła się w 1986 i wyglądała mniejwięcej tak:
Byłem trochę zdumiony i zszokowany gdy przeczytałem, ze w chwili rozpadu promu, na kokpit załogi podziałało przyspieszenie rzędu "zaledwie" 12-20 G przez 2 sekundy i po około 10 sekundach rozpoczął się swobodny lot ku Ziemii z wysokości kilkunastu kilometrów Załoga niewątpliwie zyła i prawdopodobnie (część? wszyscy?) była przytomna.
Lot trwał 2 minuty 45 sekund, po czym kabina z prędkością około 330 km/h uderzyła w ocean i rozpadła się. Wtedy to najprawdopodobniej zginęła załoga. Jakoś trudno mi przestać myśleć, jak wewnątrz kokpitu wyglądały owe 2:45 minuty lotu.