Wczoraj w Izbie Gmin odbywała się debata na temat referendum dotyczącym dalszego pobytu UK w UE. Trwała do 10 wieczorem, ok. 10 odbyło się głosowanie. Wynik łatwy do przewidzenia, bo wiadomo było że przeciw będzie też opozycja.. Interesującym faktem była tylko ilość konserwatywnych członków Izby, którzy się zdecydowali głosować za referendum.
No właśnie. Od początku było wiadomo, jaki będzie wynik głosowania. Trzy główne partie generalnie przeciw - więc nie ma szans na przejście. Niemniej jednak dla jakiegoś dziwnego powodu David Cameron zdecydował się na dyscyplinę partyjną - czyniąc wszystkich głosujących "za" (czyli przeciwko linii partii) - rebeliantami. Zapowiadał zresztą, że wszyscy, którzy zagłosują za, a mają jakiekolwiek stanowiska ministerialne - mogą się spakować. Co dwie sztuki, których to dotyczyło - zrobiły PRZED głosowaniem, składając rezygnację.
Od początku było wiadomo, że głosowanie nie ma szans także z innego powodu. Wyjście z Unii dla UK (i, prawdę powiedziawszy, dla dowolnego innego kraju) jest niemożliwością. Owszem, politycznie da się przeprowadzić bardzo łatwo. Ale jest też przepisem na "odroczone polityczne samobójstwo". Dlaczego?
Pomyślcie przez chwilę - bezrobocie rośnie, kryzys a Wy wychodzicie z Unii. No dobra, referendum miało być niby dopiero w 2013 - ale to jeszcze gorzej. Jaki poważny biznes, zakładając zdrowe zmysły prowadzących go - zainwestuje w tej sytuacji w takim kraju, nie wiedząc, czy za dwa lata będzie w gigantycznym rynku unijnym czy na zewnątrz? Nie, on zainwestuje w kraju po drugiej stronie Kanału, bo wie, że on raczej z UE nie wyjdzie. Choćby ze względu na euro.
Teoretycznie - możliwe by było przyjęcie modelu, że jesteśmy poza UE, ale w ramach wspólnego rynku (to by się wielu tutaj bardzo podobało). Jest tylko jeden problem z takim założeniem - może się okazać, że nic z tego nie wyjdzie. I w ten sposób nie tylko pozbawiamy się nowych miejsc pracy (odstraszając nowe inwestycje) - ale i starych, bo nagle mnóstwo firm pada, nie mogąc konkurować z firmami wewnątrzunijnymi. Myślicie, że jakiś polityk zaryzykuje?
Tak więc, wyjść z Unii na razie nie wyjdziemy. W ogóle, pomysł był dziwny - bo pytania miały być 3. Zostajemy, wychodzimy, czy renegocjujemy? Jak mnóstwo dyskutantów wskazywało - mało klarowne opcje i nikt nie wie, co oznaczają.
Niemniej jednak pomęczycie się z nami, bo Cameron nie ma innego wyjścia. Przy tak silnej opozycji wewnętrzej musi pilnować, aby jeszcze bardziej pilnować interesów UK w Unii, a dodatkowo - odzyskiwać krok po kroku pozycje w tych dziedzinach, gdzie nam tutaj przepisy unijne mniej się podobają.
Tak więc - będziecie się męczyć z nami dalej i vice versa. Ale lepiej nie bankrutujcie, bo płacić za innych nam już się nie chce.