Michał Dworczyk Michał Dworczyk
450
BLOG

Ratujmy bazary - fundament społeczeństwa obywatelskiego

Michał Dworczyk Michał Dworczyk Polityka Obserwuj notkę 9

Osiedlowe bazary to od lat ulubione miejsce tanich zakupów mieszkańców dużych miast, w tym Warszawy. Zdrowe, smaczne produkty, tanie usługi skutecznie konkurują z wielkimi supermarketami. Przy okazji dają miejsca pracy wielu ludziom. Trudno sobie wyobrazić, że pewnego dnia mogą po prostu zniknąć. A jednak na skutek bezduszności miejskich urzędników zagrożenie to jest coraz bardziej realne.

A przecież bazarki to nie tylko miejsce handlu. Pełnią też ważną rolę społeczną. Chyba każdy z nas ma swoich zaprzyjaźnionych sprzedawców, wielu znamy z imienia. Rodzinna atmosfera, czasem lokalne ploteczki – przecież to właśnie sprawia, że lubimy swoje osiedle, że dobrze się tu czujemy.

Klienci bazarków to często osoby starsze, schorowane, bez samochodu, których nie stać na daleką wyprawę do hipermarketu – to po ponad ich siły. Możliwość kupienia tańszych produktów pozwala im przeżyć z niskich emerytur i rent. Wśród kupujących jest też dużo młodych małżeństw. A wieczorem, gdy kończy się handel, bazar żywi też tych najuboższych – sprzedawcy często odkładają dla nich to co następnego dnia nie będzie już wystawiane.

Niestety, na skutek krótkowzrocznej polityki miasta bazarki zaczynają znikać. Tyle słyszymy o potrzebie budowy społeczeństwa obywatelskiego, a tymczasem usuwa się miejsca, gdzie takie społeczeństwo istnieje w sposób najbardziej autentyczny, gdzie jest bezpośrednia więź klienta z kupującym, gdzie wybuchają spontaniczne dyskusje o lokalnych problemach, gdzie oddolnie tworzone organizacje kupieckie potrafią same załatwić sprawy, których władze miejskie nie umieją rozwiązać. Bazarowa specyfika sprzyja przedsiębiorczości. To ważne źródło utrzymania dla wielu osób, które w przeciwnym razie zasiliłyby szeregi bezrobotnych. To także dochód dla budżetu miasta i całego kraju – bo przecież kupcy płacą czynsz i podatki.

Oczywiście, estetyka i higiena niektórych bazarków pozostawie wiele do życzenia. Rażą stare budy, śmieci i kartony. Wiadomo, że przy skromnych dochodach właścicieli na ogół nie stać na remont. Zresztą po remoncie ceny mogłyby już nie być takie niskie. Zawsze jest coś za coś. A wygoda i troska o domowy budżet są chyba ważniejsze niż estetyka. I czy komuś naprawdę przeszkadza, że koło bazarku staruszka sprzedaje kilka pęczków pietruszki z ogródka? Dla niej to jedyny sposób utrzymania i nie słyszałem, żeby komuś taka pietruszka zaszkodziła.

Trudno więc pojąć czemu dla obecnych władz Warszawy troska o pozorną estetykę jest ważniejsza niż dobre samopoczucie i wygoda mieszkańców? Pęd do uniformizacji przypomina PRL-owską gigantomanię, kiedy w imię socrealistycznej wizji zrównywano z ziemią naturalną infrastrukturę usługową i handlową, niszczono ukształtowaną wiekami żywą tkankę miejską, w której zwykły człowiek czuje się dobrze.

Radny Rady m. st. Warszawy, kandydat PiS w wyborach do Sejmu (5. miejsce na liście warszawskiej), członek zarządu krajowego Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", współzałożyciel i członek rady programowej Fundacji "Wolność i Demokracja".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka