michal.spolecznie michal.spolecznie
1722
BLOG

‘TESCO dumne z polskich miejsc pracy’-łopatologiczny komentarz

michal.spolecznie michal.spolecznie Polityka Obserwuj notkę 34

 

Wyczytałem w prasie, że PSL wezwał do bojkotu sklepów TESCO w zamian za próbę dyskryminacji bułgarskich, czy polskich pracowników w Anglii. Również inne polskie partie w ten, czy inny sposób dają wyraz swojemu oburzeniu, choć tej krytyce trochę brak zębów. Od razu chcę zaznaczyć, że irytuje mnie agresywna inwazja tego typu sieci handlowych w Polsce i irytuje mnie, że małe sklepiki, których właścicieli znam od zawsze, są przez to zamykane, a ich właściciele stają się pracownikami za pensję minimalną takich sieci, a ich utracony zysk jest często drenowany za granicę. Uważam, że jest to szkodliwe dla ekosystemu handlowego w Polsce. Równocześnie nie widzę, żeby polskie sieci handlowe doprowadzały do bankructwa angielskie sklepiki, więc coś jest nie tak z warunkami konkurencji. Ale zanalizujmy problem metodycznie i z szerszej perspektywy, jak się do sprawy można zabrać, aby nie skończyło się na biciu piany.

Unia Europejska opiera się na czterech filarach: wolny przepływ towarów, usług, kapitału i pracowników. Ponieważ umożliwia to nierówną konkurencję silnych, postindustrialnych gospodarek z krajami rozwijającymi się, jak Polska, Bułgaria, czy Rumunia, istnieje znany nam system funduszy unijnych, których celem jest wyrównanie różnic gospodarczych, celem doprowadzenie do uczciwej konkurencji silnych gospodarek ze słabymi. Więc jest to system w miarę sprawiedliwy, bo z jednej strony silny kapitał np. z Anglii, jak TESCO, może przejmować rynek np. w Polsce i tym samym przejmować zysk kapitałowy, silny angielski sektor finansowy może swobodnie w Polsce zarabiać, angielski przemysł może bez problemów sprzedawać w Polsce towary wyprodukowane w Anglii, ale za to polski pracownik, którego sklep upadł przez konkurencję z np. TESCO, czy którego firma upadła przez konkurencję z angielską fabryką, może znaleźć pracę tam, gdzie ona wywędrowała z Polski, czyli np. do Anglii. Równocześnie nierówną konkurencję równoważy to, że angielski podatnik płaci na fundusze unijne, które idą do Polski, czy Rumunii, bo inaczej po co mielibyśmy otwierać nasz rynek dla TESCO? Fundusze nie są więc żadną ‘jałmużną’, tylko rekompensatą za wolny dostęp do rynków. Coś, za coś.

To, co się słyszy w Anglii, świadczy o tym, że uważa się tam, że powinny zostać te elementy z czterech filarów, które są dochodowe dla Anglii, jak wolność przepływu towarów, usług i kapitału. Natomiast elementu, które nie są dochodowe, należy wymontować, jak fundusze, czy usługi socjalne dla podatników PIT z Europy Wschodniej. Czyli mówiąc inaczej, polski pracownik w Anglii będzie płacił takie same podatki, jak angielski, ale będzie dyskryminowany w usługach socjalnych opłacanych z jego podatków, ale TESCO ma nie być w Polsce dyskryminowane na korzyść polskiego handlu. Również Anglia nie zgadza się na podatek Tobina (podatek obrotowy od transakcji finansowych), co miałoby zmniejszyć rentowność spekulacji na rynkach finansowych Europy, czyli ‘rozhuśtywanie’ rynków i przejmowania z nich zysków.

Myślę, że problem warto zacząć analizować z tej strony. Jeśli Anglia chce ograniczać niekorzystne dla siebie rozważania, warto rozszerzyć dyskusję na elementy, które nie są korzystne dla Polski, czy Rumunii. Jeśli Polska chce odbudować swój przemysł, poprawić fatalną dominację niepolskiego kapitału na rynku handlowym w Polsce, czy spolonizować trochę banków, obecny angielski dyskurs jest dobrym startem do takiej debaty. Ale wróćmy do TESCO i propozycji PSL, aby je bojkotować.

Jeśli coś ma pozytywnego wyniknąć z tej dyskusji, to PSL, inne partie i media, mogłyby zrobić kilka innych pożytecznych rzeczy, w tym zadawać właściwe pytania.

Po pierwsze, należy porównać standard pracy w TESCO w Polsce i Anglii. Czyta się tu ówdzie, że np. w TESCO w Anglii pracownik przy kasie ma duże lepszy komfort pracy, niż w Polsce, gdzie dochodzi do skandalicznych i poniżającej sytuacji, że pracownik ma założone pampersy, bo nie może opuścić kasy, aby pójść do ubikacji. Warto się TESCO spytać, czy to prawda i jeśli tak, to powinno się drążyć, dlaczego taka dyskryminacja ma miejsce i odpowiedż opublikować i dać możliwość komentarza byłym pracownikom TESCO (bo obecni zapewne będą się bać mówić, co myślą). Warto też, żeby Państwowa Inspekcja Pracy robiła częstsze kontrole, aby sprawdzić, czy prawo pracy jest w TESCO przestrzegane i czy, np., pracownicy nie są zmuszani do darmowych nadgodzin. TESCO jest dumne ze stworzonych miejsc pracy. Warto więc sprawdzić, jaki procent tych miejsc pracy ma płacę minimalną (1200zl netto/240 Funtów), porównać tę płacę z płacą angielską TESCO, a ceny w TESCO w Polsce i TESCO w Anglii są pewnie podobne. Czyli zapewne rentowność jest u nas znacznie wyższa.

Tym samym, po drugie, warto sprawdzić, ile podatku CIT płaci TESCO w Polsce i czy nie dochodzi do drenowania zysków z Polski (niektóre firmy robią to tak, że generują wymyślone usługi z centrali, czy rajów podatkowych, które kosztują krocie i zysk pojawia się dopiero gdzieś np. na Kajmanach, gdzie podatki są mniejsze, lub ich nie ma). Urzędy Skarbowe mogą przeprowadzić stosowne kontrole i jeśli stwierdzą uchybienia, kary powinny być surowe. Powinny też powstać rekomendacje, jak uszczelnić prawo podatkowe w Polsce, jeśli drenowanie zysków zostanie stwierdzone, np. przez wprowadzenie podarku obrotowego od dużego handlu (i zwolnić z niego mniejsze sieci sklepów, lub pojedyńcze sklepy), od którego można odjąć zapłacony CIT. Przecież lepiej, żeby przy następnej podwyżce podatków, zamiast podwyższyć VAT, poprawić ściągalność podatków z zysków kapitałowych np. w dużym handlu. Chyba że państwo jesteście masochistami i wolicie płacić większy VAT, czy PIT, a oszczędzać wielki, zagraniczny kapitał w handlu.

Po trzecie, dużo się czytało w prasie w przypadku Biedronki, że nie była uczciwa w płaceniu swoim dostawcom. Państwowa Inspekcja Handlowa mogłaby przeprowadzić kontrolę, czy TESCO wywiązuje się z takich zobowiązań właściwie. Obiło mi się też o uszy, że bywają takie kruczki w różnych sektorach w umowach z dostawcami, które umożliwiają przejmowanie zysku od dostawców, zmniejszając im marżę, np. przez niezdefiniowane koszta jakiejś usługi, które taka duża firma odbiorca wrzuca do kontraktu (potem na koniec roku patrzy na bilans dostawcy i odpowiednio wycenia swoją 'usługę'). Warto sprawdzić, czy TESCO tutaj jest w porządku, a media mogłyby porozmawiać z polskimi dostawcami TESCO, jak to wygląda w praktyce. Jeśli by istniały jakieś niedociągnięcia, warto by odpowiednio poprawić prawo. Warto też sprawdzić, ile TESCO miało wytoczonych procesów przez dostawców za spóźnione płacenie za towary (i czy to bardziej wyjatek, czy norma) i jak szybko działają tu sądy. Jeśli za wolno, może warto coś tu zrobić?

Po czwarte, warto się zastanowić, czy jest w interesie Polski, aby następowała na rynku handlowym nadmierna koncentracja, zwłaszcza, że są to głównie firmy niepolskie (np. jedna grupa kapitałowa mogłaby mieć maksymalnie 7% rynku polskiego – dekartelizacja to normalna praktyka w cywilizowanych krajach). Obiło mi się o uszy, że w niektórych krajach są odpowiednie regulacje też w skali lokalnej, np. że sklepy wielkopowierzchniowe w sumie w jednym regionie nie mogą mieć więcej niż 30% rynku.  Warto rozważać, czy chcemy, aby podobnie jak w przypadku banków, większość zyskownego handlu w Polsce zostało przejęte przez niepolski kapitał, jak TESCO, czy Biedronka. Jeśli tak, to od tego są stosowne regulacje, żeby obecny niekorzystny trend odwrócić.  Ale to może się zdarzyć tylko, jak będzie wola polityczna. A wola polityczna będzie, jeśli społeczeństwo będzie sobie tego życzyło, a prasa o tym pisała. Problem tu jest taki, że być może TESCO jest dumne, że ma zadowolonych klientów, ale gospodarka to nie tylko klienci, tylko też producenci i pracownicy. Czy pracownicy TESCO i właściciele bankrutujących sklepików też są dumni z TESCO?

Myślę, że pierwsze trzy kwestie można poruszyć z TESCO i poprosić o komentarz, a potem to sprawdzić, jak jest faktycznie, a czwartą w debacie publicznej. W ten sposób może TESCO przestanie piarowo chrzanić niepoważne kawałki o dumie z polskich miejsc pracy za 1200zl/240 Funtów netto miesięcznie i wywrze presję na angielski rząd, żeby sobie dał spokój z szykanowaniem pod publiczkę polskich, czy bułgarskich pracowników w Anglii uczciwie płacących tam podatki. A i może zacznie przyczyni to się do sprawiedliwszej fiskalizacji dużego handlu w Polsce, lepszych warunków pracy, płacy i zwiększenia przestrzeni gospodarczej dla polskiego kapitału w handlu. Również wyborcy PiS powinni się zastanowić, czy im się podoba, że PiS jest w jednej grupie w Parlamencie Europejskim z angielską partią polityczną, która promuje w Anglii dyskryminację polskich obywateli ciężko tam pracujących, których część jest przecież wyborcami PiSu. Może byłoby lepiej być w jednej grupie z PO i PSL, niż z eurosceptycznymi Anglikami, co by nam wszystkim wyszło na dobre zwiększając siłę Polski w parlamencie europejskim, bo  to inna arena, niż nasz sejm.

A dobrze ukierunkowany bojkot nie jest zły, choć PSL ma kilka innych instrumentów, którymi może skutecznie zachęcić TESCO do wykorzystania swojej siły lobbingowej w Anglii, zamiast opowiadać piarowe, irytujące banały. PSL ma u mnie blogowego plusa, ale może lepiej;o) Jeśli polscy pracownicy w Anglii są poniżani dla celów politycznych, to czemu my nie mamy pokazać agielskim firmom, jak TESCO, świetnie zarabiających w Polsce, że może to mieć wplyw na ich zyski? Przecież to nie ma znaczenie, czy taka, czy inna firma handlowa jest w Polsce, czy jej nie ma, bo jest tylu innych chętnych sklepów, żeby w Polsce inwestować.

Chcę się dzielić wnioskami i wiedzą wyniesioną z ciekawego i specyficznego środowiska zawodowego. Przedstawiam swoje prywatne opinie. Nie boję się ani merytorycznej, ani niemerytorycznej krytyki:) Komentarze nie na temat bede wycinal.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka