michal.spolecznie michal.spolecznie
478
BLOG

Społeczeństwo Obywatelskie w Polsce cz. 2.

michal.spolecznie michal.spolecznie Społeczeństwo Obserwuj notkę 5

 

W cz. 1 starałem się omówić kwestię mitów i wiary w cudowne metody uzdrowienia polskiej polityki. Główny wniosek jest taki, że żadnego cudownego remedium nie ma, głoszenie ich to populizm lub brak znajomości zarządzania zmianami. Zmiany na lepsze mogą być powolne, JEŚLI społeczeństwo zacznie być bardziej asertywne. A partie nie oddadzą ani ‘pędzi’ ze swoich wpływów (zwłaszcza w kwestii układania list wyborczych, co obecnie umożliwia kilku osobom decydować w dużym stopniu o składzie 80% sejmu i senatu, czy dostępu do pracy w instytucjach państwowych), jeśli nie wymuszą tego silne ruchy społeczne, których obecnie nie ma w jakiejś liczącej się skali.

Jak w ogóle funkcjonuje Polska? Jak się dzieje, to się dzieje? Upraszczając, są trzy czynniki, które mają tu wpływ: polityka, instytucje i organizacje.  

Polityka, to upraszczając partie.

Instytucje, to rząd, sejm, senat, NIK, wojsko, policja, województwa, gminy, powiaty, szkoły, uniwersytety, sądy, IPN i setki innych mniej, lub bardziej wpływających na nasze życie, którego ustalają ramy, wpływają na nasze decyzje i przyszłość (wartości, znaczenia, porządek symboliczny, co ma sens, a co nie, itd..)

Organizacje, to upraszczając zrzeszenia grup interesu (zrzeszenie przedsiębiorstw, prawników, lekarzy,  aptekarzy, związki zainteresowanie, fundacje, organizacje pozarządowe, media, Kościół Katolicki, który też w zasadzie jest instytucją, kluby działkowicza, osiedlowe, itd.. itd…)

Uproszczenie rozważań: w POLITYCE, nie biorę pod uwagę wpływu politycznych partii zagranicznych z np. Niemiec, Rosji, Francji, USA, Wielkiej Brytanii, itd.. na Polskę, a w INSTYTUCJACH wpływu Instytucji Międzynarodowych, jak Unia Europejska, OECD, Światowa Organizacja Handlu, Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, itd... Natomiast w ORGANIZACJACH jak najbardziej biorę pod uwagę zrzeszenia międzynarodowych korporacji działających w Polsce. To rozróżnienie ma o tyle znaczenie, że ‘mapa’ potencjalnych aliansów na styku Polski i zagranicy jest inna, niż w samej Polsce (tzn. w Parlamencie Europejskim teoretycznie wszystkie polskie partie powinny mieć wspólny interes, inaczej nie mają żadnego wpływu, a w polskim sejmie już niekoniecznie). Ale o tym innym razem, bo o czym piszę teraz, nie pisze nikt, a o relacjach z zagraniczną polityką i instytucjami pisze się mnóstwo (i rzadko syntetycznie, do rzeczy). Również dalsze rozważania ograniczam do instytucji w sensie administracji, bo inaczej wyniknęłaby niespójność, że żona polityka nie może np. zostać dyrektorem w szkole, co też byłoby absurdem (choć procedura wyboru dyrektora w szkole powinna być odpolityczniona).

No i cała ‘gra’ w Polsce (i na Świecie też) rozgrywa się między tymi trzema kategoriami: polityka, instytucje i organizacje.

Jak to wygląda obecnie?

Obecnie dominują partie, międzynarodowe korporacje (w tym medialne) oraz chyba w mniejszym stopniu polskie korporacje (jak rafinerie, produkcja i przesył energii, wydobycie złóż mineralnych, polscy ‘super-bogaci’, itd..). Pomijam małe, branżowe, ale wpływowe polskie organizacje, jak prawnicy, lekarze, aptekarze, czy myśliwi. Natomiast organizacje pracownicze i obywatelskie są dramatycznie słabe, co powoduje powolną erozję warunków życia pracobiorców i politycznie niezaangażowanych obywateli. Pomijam też bardzo wpływowy Kościół Katolicki i związanych z nim organizacji wiernych, bo kwestie światopoglądowe mnie nie interesują. To zresztą inny temat.

Gdzie są patologie w polityce? Ano, po pierwsze, przede wszystkim partie skolonizowały i upolityczniły sferę instytucji, zwłaszcza zarządzanie nimi. Instytucje, to pracujący tam ludzie (od gmin, powiatów, województw, po administrację centralną i różne agencje rządowe).  To są właśnie te kilkadziesiąt tysięcy stanowisk w dużym stopniu niedostępnych dla ‘zwykłych’ obywateli (zwłaszcza funkcje kierownicze, nawet niższego szczebla, ale też podobno szkoły!), co powinno mieć miejsce przez jasną granicę między politycznymi stanowiskami (powinna być tabelka z konkretnymi stanowiskami, gdzie polityk może nawet zatrudnić żonę, syna, lub kochankę – jego ‘biznes’), a służbą cywilną (czyli uczciwe konkursy, z anonimowym pierwszym odsiewem (computer based tests), żeby wykluczyć kombinacje. Jeśli brat, wuj, kum, sąsiad, czy kuma polityka by zajęła takie stanowisko bez konkursu, to powinno oznaczać koniec jego kariery i wilczy bilet dla kuma, czy kumy). Oczywiście politycznych stanowisk nie trzeba więcej niż np. 2000. Po drugie,  prawodawstwo, które obecnie mniej lub więcej obsługuje kolejne wybory, a nie długoterminowy interes społeczeństwa. Partie mają zbyt duży wpływ na projekty legislacyjne, np. w komisjach sejmowych, będących zapewne sporym źródłem niespójności polskiego prawa (prawo jest skomplikowane, a w komisjach posłowie często faktyczni dyletanci, mogą się ‘bawić’ kombinowaniem przy parametrach np. prawa energetycznego, czy regulującego politykę obronną, w tym zakup sprzętu obronnego, też pod wpływem profesjonalnego i dobrze dofinansowanego lobbingu np. międzynarodowych korporacji). Tam właśnie powstaje przenoszenie kosztów na po wyborach, na korzyść sytuacji przed wyborami (choć też w rządzie, gdzie poziom techniczny, czyli poniżej ministra, a zaczynając od dyrektora generalnego, jest też upolityczniony). Po trzecie, znany problem publicznych finansów. Proszę spojrzeć na uproszczoną tabelkę z przyrostem długu publicznego w Polsce.

Można tam zaobserwować skokowy przyrost długu, który kto będzie musiał spłacać? Ano obywatele, nie partie. Czy będzie za to ktoś politycznie odpowiedzialny? W obecnej sytuacji nikt, ale jako ostrzeżenie prosze popatrzyć na Grecję, czy Portugalię. A kto na tym odnosi korzyści? Rządzące partie, które sobie odsuwają niepopularne decyzje docięcia wydatków do dochodów, żeby nie podpaść wyborcom przed wyborami. To samo dotyczy kwestii prywatyzacji, która została ‘skonsumowana’ przez wykorzystywanie do łatania dziur budżetowych. Można odnieść wrażenie, że zaciąga się więcej długów, bo spadły zyski z prywatyzacji. i zmniejszyły sie odsetki za polski dług przez lepszą wiarygodność. Pewnie są inne ‘kwiatki’, ale akurat na te zwróciłem uwagę.

Gdzie są patologie w instytucjach? To lustrzane odbicie patologii ze świata polityki. Instytucje powinny być bardziej apolityczne (czyli niezależne od partii) oraz z jasno zdefiniowanymi politycznymi miejscami pracy. Reszta (czyli 99%) powinna być otwarta dla najzdolniejszych Polaków poprzez właściwie zdefiniowany sposób naboru. Dodatkowo, upolitycznione instytucje są niezdolne do asertywnego regulowania świata silnych lobbystów, jak międzynarodowe korporacje. Dlaczego? Bo jeśli wprowadzi się 1% podatek obrotowy dla dużych sieciówek (wyjątek dla małych i średnich sklepów), to te sieciówki wiedzą, jak zaszkodzić rządzącej partii. I partie to wiedzą też, że one wiedzą i to zrobią przez czarny PR. A jeśli zamiast podniesie się VAT dla obywateli o 1%, to obywatele nie kiwną palcem, a sieciówkom to obojętne, bo to nie ruszy to zysku właściciela i bonusa kadry zarządzającej. Zagadka, komu więc będzie się podnosić podatki, zanim się nabierze asertywności w pilnowaniu swoich spraw? Albo ograniczenie udziału w rynku dla dużych sieciówek do 30%, bo jaki będzie dla nas miało sens, że np. będą miały 100% za 10 lat??? CO z małymi skelpami, które nie mają szans w starciu z gigantami z zagranicy, a przecież są u siebie? Bo teoria ekonomiczna na to pozwala? Ten sam problem tyczy się polskich silnych organizacji branżowych, ale ja tu nie o tym, zresztą one w dużo mniejszym stopniu transferują zyski za granicę.

Gdzie są patologie w organizacjach? Nie jest nią silna pozycja zagranicznych korporacji. To ich prawo się dobrze reprezentować. Patologią jest brak silnych organizacji obywatelskich, zdolnych do wywierania silnego wpływu na politykę i instytucje.Oraz równoważących wpływ zagranicznego (i krajowego) kapitału, z którym często są w faktycznym konflikcie, np. o progresję w podatkach, wliczając podatek od zysków kapitałowych.

Jakie znaczenie ma 10 milionów niezorganizowanych obywateli w porównaniu z jedną silną partią? Albo jakie znaczenie ma 5 tysięcy niezorganizowanych polskich sklepików osiedlowych w porównaniu z jedną duża zagraniczną sieciówką? Żadnego. Dlaczego?

Ponieważ, żeby mieć wpływ na cokolwiek znacznego, trzeba mieć organizację, mieć zatrudnionych kilka wyspecjalizowanych osób (lobbing, media, zarządzanie, marketing, itd..), mieć pieniądze na ekspertyzy, kampanie medialne, udział w istotnych procesach np. prawodawczych, tworzenie sieci kontaktów i  zdolność mobilizacji zaplecza do masowych akcji. Stąd te niepowodzenia w różnych akcjach referendów, itd…po pierwsze, są upartyjnione, a nie obywatelskie, po drugie nie mają ‘zasobów do działania’. Jakie to są zasoby: po pierwsze finansowe, po drugie polityczne (czyli umiejętność obsługi procesów politycznych), po trzecie asertywne społeczeństwo, jak francuskie, zdolne do mobilizacji i protestów. Niestety, żaden z tych czynników nie jest obecnie spełniony.

Warto też rozumieć, co organizacja może, a co nie. Ruchy społeczne mogą załatwić jasne i pojedyncze sprawy.

Wnioski:

  1. Obecnie Polska jest nieproporcjonalnie zdominowana przez partie polityczne i lobbing zagranicznych korporacji (które tez mają lewar na rządy z krajów pochodzenia i międzynarodowe instytucje, co zwielokrotnia ich wpływ na Polskę na poziomie lokalnym, regionalnym, krajowym i międzynarodowym)
  2. Instytucje są zbyt upolitycznione i ‘skolonizowane’ przez partie politycznei ich członków. W Wielkiej Brytanii udało się ograniczyć wpływ partii na zatrudnienie w instytucjach przez masowy ruch społeczny w XIXw. W Polsce sytuacja też się nie zmieni bez takiego ruchu z jasnym celem. Np. stworzenie listy WSZYSTKICH stanowisk politycznych (góra 2000 stanowisk), oraz reszta stanowisk (99%) dostępna wyłącznie przez zdanie uczciwych konkursów z anonimową selekcją w pierwszym etapie konkursu (np. odsiew 80% kandydatów). W ten sposób stanowiska w administracji, agencjach, czy spółkach komunalnych otworzą się dla najzdolniejszych, a nie dla dobrze ustosunkowanych.
  3. Organizacje obywatelskie są za słabe, aby kontrolować politykę, instytucje i inne silne organizacje. Powinny więc zostać lepiej dofinansowane oraz mieć dostęp do szkoleń kreujących umiejętności polityczne.
  4. Społeczeństwo jest obecnie bierne, stąd dość trudna jest jego mobilizacja do pilnowania swoich spraw, jak np. uczciwe opodatkowanie (i ściąganie podatków) np. zysków kapitałowych i uniemożliwienie transferowania ich do rajów podatkowych, czy uniemożliwienie polityce niezrównoważone zadłużanie przyszłych pokoleń. Aby to zmienić, należy odpowiednio ustawić system edukacyjny i prowadzić dobrze zaprojektowane kampanie medialne. To jednak długotrwały proces.
  5. 20 milionów niezorganizowanych w dobrze zarządzaną i dofinansowaną organizację ma mniejszy wpływ na politykę, niż jedna dobrze zorganizowana organizacja np. producentów past do zębów. Niezorganizowani obywatele, to w zasadzie tylko wyborcze mięso armatnie, bez żadnego wpływu na podatki, zadłużenie państwa, czy dostęp do pracy w instytucjach. Niestety, jak się czegoś nie załatwi samemu, to nie będzie załatwione dobrze.
  6. Nie ma szybkiego panaceum na obecne patologie na styku polityki, instytucji i organizacji w Polsce. To długotrwały proces małych kroków, prób, błędów i nauki ‘obywatelskiego rzemiosła’

 

 

Chcę się dzielić wnioskami i wiedzą wyniesioną z ciekawego i specyficznego środowiska zawodowego. Przedstawiam swoje prywatne opinie. Nie boję się ani merytorycznej, ani niemerytorycznej krytyki:) Komentarze nie na temat bede wycinal.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo