michal.spolecznie michal.spolecznie
608
BLOG

Społeczeństwo Obywatelskie w Polsce. Cz. 3

michal.spolecznie michal.spolecznie Polityka Obserwuj notkę 6

 

W poprzednich dwóch wpisach starałem się obalić mity dotyczące polskiej demokracji oraz pokazać, gdzie są polskie patologie w trójkącie: polityka, instytucje i organizacje.

Uważam, że są trzy główne patologie: nadmierny wpływ partii politycznych na instytucje, nadmierna siła zagranicznych koncernów oraz słabość społeczeństwa obywatelskiego. Chcę tu podkreślić, że bez solidnie działających instytucji nie da się rozsądnie, planowo i strategicznie zarządzać państwem. Jest to fizycznie niemożliwe, co jest obecnie lukrowane zasłoną dymną piaru.

W poniższym wpisie skupimy się na znaczeniu tych patologii dla różnych grup społecznych w Polsce, upraszczając: super-bogaci, klasa średnia (wolne zawody, drobni i średni przedsiębiorcy, służba cywilna, edukacja, itd…) oraz pracownicy fizyczni, bezrobotni i bezdomni. Tak, bezdomni, którymi polityka się w ogóle nie przejmuje, bo nie mając stałego zamieszkania, więc nie głosują. Właśnie dlatego chcę tę grupę najbardziej wykluczonych i pokrzywdzonych przez los nazwać. Można też dodać emigrantów zarobkowych ostatnich lat.

Po pierwsze, w obecnej sytuacji polscy super-bogaci nie mają większych szans na globalną ekspansję ekonomiczną w dochodowych dziedzinach oraz zmuszeni są do nierównej konkurencji z zagranicznymi super-bogatymi/koncernami na polskich dochodowych rynkach. Echem mojej hipotezy są różne prasowe artykuły o problemach dużej polskiej firmy na rynku telefonii komórkowej, innej na rynku informatycznym, czy jeszcze innej na afrykańskim rynku złóż mineralnych. Innym przykładem są polskie zamówienia wojskowe, o które toczy się bezpardonowa i brudna walka zagranicznych koncernów, która już doprowadziła do dymisji wiceministra MON i zapewne przecieków do prasy teoretycznie tajnych informacji (styk koncernów z instytucjami i polityką w krajach pochodzenia).

Dlaczego nie mają? Zobaczmy jak działa np. duży koncern np. z Wielkiej Brytanii. No więc w centrali takiego koncernu jest zawsze dział do spraw relacji z rządami i instytucjami. Ten dział ma swoje filie w Londynie, Brukseli przy Unii Europejskiej, zapewne w tej, czy innej formie w Genewie (Organizacja Światowego Handlu), lub Nowym Yorku (Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy). Każda krajowa filia takiego koncernu też ma taki lokalny dział, np. w Polsce, Rosji, Francji, USA, Chinach, Niemczech, Indiach, Brazylii, itd.., która pracuje nad dobrymi kontaktami z lokalnymi instytucjami i polityką i wpływem na nie. Taki i koncern, i w tym przypadku rząd Wielkiej Brytanii (tak samo to działa w przypadku USA, Francji, Niemczech, Japonii, Chin, itd..) ściśle ze sobą współpracują w kwestii ekspansji gospodarczej, koordynując swoje działania w zakresie np. legislacji obowiązującej w Polsce, aby była dla nich korzystna. Więc lewar takiego koncernu jest gigantyczny. Konkurujący z takim tandemem polski super-bogaty nie zostanie zwyczajnie wpuszczony na ‘tłuste’ rynki zagraniczne i będzie wypychany z dochodowych rynków polskich, jeśli w Polsce nie będzie silnych i profesjonalnych instytucji nie bojących się wejść w bolesną konfrontację z takim zagranicznym tandemem (polskie upolitycznione instytucje zwyczajnie się boją to robić, co widać np. w nierównym faktycznym opodatkowaniu polskich wyborców i zysków kapitałowych takich zagranicznych koncernów-przecież koncern ma właściciela, stąd dlaczego jemu wolno nie płacić przez ‘optymalizację’ podatkową 20% CITu, a Kowalski za unikanie płacenia PITu i VATu idzie do więzienia?)) oraz bez asertywnego poparcie polskiej polityki, jeśli jest to korzystne dla całego społeczeństwa (jest sporo takich przypadków, to nie jest tak, że każda forma takiej współpracy jest naganna). No chyba, ze ktoś wierzy w bajeczkę o ‘niewidzialnej ręce rynku’ np. na rynku ropy naftowej, finansowym, czy telekomunikacyjnym.

Po drugie, klasa średnia, zwłaszcza mały i średni biznes, będzie miał coraz bardziej rosnące problemy z możliwością wzrostu, poza rynkami niszowymi, ponieważ zagraniczne koncerny zagarniają coraz większy udział w polskich rynkach. Klasykiem jest tu rynek handlu detalicznego, coraz bardziej zdominowany przez zagraniczne korporacje, coraz śmielej wchodzące w rynek mniejszych sklepów. W krajach, gdzie obywatele umieją pilnować swoich interesów, takie sprawy załatwia się prostymi ustawami wymuszającym dekoncentrację na konkretnych rynkach. W Polsce mogłoby to wyglądać tak, że np. jeden holding może mieć 5% rynku krajowego, 5% rynku lokalnego (definicja obszaru do rozważenia), sklepy wielkopowierzchniowe np. 30% rynku krajowego i lokalnego. Dodatkowo można zrobić progresywny podatek obrotowy dla tego rynku, ze stawką 0,1% dla holdingów o rocznym obrocie mniejszym niż np. 5mld zł, i 1% dla tych holdingów o obrocie większym niż 5mld zł (dlaczego wystarczy popatrzyć tu: http://www.lista500.polityka.pl/rankings/show/industry:6 ). Ktoś, kto ma 1-3 sklepy powinien być od takiego podatku zwolniony. Tworząc instrumenty wg. tej logiki można ładnie stymulować rozwój rynku handlu detalicznego w Polsce tak, aby sprawy szły w kierunku właściwym zgodnie z interesem polskich obywateli. Tak mniej więcej wygląda profesjonalny ‘policy making’.

Podobnie ma się w sektorze produkcyjnym, np. dostawcy też sklepów wielkopowierzchniowych. Jeśli taki przedsiębiorca nie produkuje czegoś niepowtarzalnego, jest zwyczajnie wyciskany jak cytryna przez taki koncern. Może to się zmienić, jeśli pokręci się ‘śrubkami’ w ramach prawnych oraz ulepszy implementację prawa. Ale tego nie da się zrobić bez solidnych instytucji, jak np. szybkiego sądownictwo, czy różnego rodzaju inspekcji.

Oczywiście rynek rynkowi nierówny, stąd i instrumenty powinny być różne, ale o tym nie w tym wpisie.

Co do reszty klasy średniej (wolne zawody, profesjonaliści, lekarze, nauczyciele, inżynierowie, itd…) żyjących z polskich rynków, to będzie tym zamożniejsza, im lepiej będzie się powodzić całemu społeczeństwu, bo to ich klienci czy to z podatków, czy bezpośrednio.

Po trzecie, pracownicy fizyczni stali się de facto ofiarami ‘obłąkanej’ neoliberalnej ekonomii, która ich wystawiła do konkurencji o miejsca pracy z krajami, gdzie de facto działa system niewolniczych stosunków pracy (brak prawa pracy) i brak ochrony środowiska (czyli brak związanych z tym kosztów). Oczywiście, globalni super-bogaci na tym zarobili, ale masy żyjące z prostych prac zwłaszcza w sektorach globalizujących się, zostały skazane de facto na wegetację, wliczając w to Polskę. Bez silnych instytucji sytuacja takich pracobiorców będzie podlegała dalszej erozji, bo nie może konkurować o miejsce pracy ktoś, kto zarabia 400$ netto (pensja minimalna w Polsce) z kimś, kto zarabia 70$ (Bangladesz, czy Chiny). Ta grupa posiada jednak bardzo niski poziom kapitału politycznego do forsowania swoich interesów, stąd pominę ją w dalszych rozważaniach. Jedyną średnioterminowym instrumentem jest tu dla nich uzwiązkowienie oraz niegłosowanie na partii faktycznie promujące neoliberalizm będący w interesie zagranicznych, dużych koncernów.

Po czwarte, bezrobotni. Obecne patologie uniemożliwiają likwidację bezrobocia do np. 5% oraz podniesienie realnej wartości płacy za proste prace. Wydaje mi się, że gospodarki peryferyjne, jaką coraz bardziej staje się Polska, konkurencyjne dzięki taniej sile roboczej, a nie innowacyjności, nie są w stanie istotnie obniżyć bezrobocia. Tylko silne i inteligentne instytucje są w stanie tworzyć takie ramy prawne, aby obecną sytuację poprawić.

Po piąte, bezdomni. W obecnej konstelacji nie mają szans na reintegrację ze społeczeństwem. Tylko wrażliwe instytucje mogą tu coś próbować zaradzić posiadające dość pieniędzy z podatków. A jeśli coraz większą część polskiej ekonomii zagarniają zagraniczne korporacje, drenujące zyski z Polski do rajów podatkowych, to tych podatków będzie coraz mniej. Natomiast na tym polega cywilizowane państwo, że najbiedniejszym obywatelom pomaga się wyjść z poniżającej nędzy, co niekoniecznie jest, wbrew neoliberalnym ‘mundralom’, ich winą.

Po szóste, emigracja. Poziom emigracji jest świetnym miernikiem sytuacji ekonomicznej w Polsce. Jej masowość wynika w dużej części ze skutków patologii na styku polityki, instytucji i organizacji.

Teraz postarajmy się te kilka punktów, podsumować i zsyntezować. Dalsze rozważania uprościmy, ograniczając je do polskich super-bogatych i  klasy średniej, bo obecnie tylko te grupy w Polsce mają wystarczający kapitał polityczny do wpływania na trójkąt polityka-instytucje-organizacje.

Polscy super-bogaci są skazani na porażkę w konkurencji z zagranicznymi super-bogatymi (właściciele potężnych międzynarodowych koncernów), wspieranymi przez instytucje i politykę w krajach ich pochodzenia, na dochodowych rynkach krajowych i zagranicznych  (surowce mineralne, telekomunikacje, finanse, energia, sfera zamówień publicznych, jak informatyka, uzbrojenie, być może media, itd..) bez optymalnego wsparcia polskiej polityki i instytucji. W obecnej sytuacji są skazani na nisze w perspektywie długoterminowej. Takie wsparcie może mieć długoterminowo miejsce, jeśli polscy super-bogaci będą uczciwie płacić w Polsce podatki, a nie 'optymalizować' w Luksemburgi, czy na Kajmanach, inaczej polityce będzie się opłacać nimi ‘żywić’ populistyczną narracją skierowaną do uboższych wyborców, stanowiących masę wyborczą.

Polska klasa średnia też nie odniesie dalszego sukcesu ekonomicznego, jeśli nie zostanie uporządkowana kwestia patologicznego trójkąta polityczno-instytucyjno-organizacyjnego. Po pierwsze, polski mały i średni biznes zostanie zepchnięty do niskomarżowych nisz przez zagraniczny biznes i zaprzęgnięty do pracy w ich łańcuchach dostawczych w pozycji uzależnionego ‘klientelizmu’. Tym samym jest w jego interesie prawne ograniczenie koncentracji na dobrze wyselekcjonowanych rynkach, np. handlu, zdominowanego obecnie przez zagraniczne koncerny, celem zwiększenia sobie przestrzeni ekonomicznej i możliwości wzrostu. Po drugie, pozostała część klasy średniej żyjącej z lokalnych rynków będzie obserwować ich albo kurczenie się (długoterminowo), albo wolniejszy wzrost z powodu ubożenia społeczeństwa i drenowania zysków z Polski przez zagranicznych super-bogatych (co wpływa na presję podatkową na nią, bo ma dużo mniejsze możliwości unikania płacenia podatków). Po trzecie, w interesie nieupartyjnionej części klasy średniej są również: otwarcie sobie rynku pracy w instytucjach (obecnie skolonizowanych prze partie polityczne), ekonomicznie zrównoważony sukces zagraniczny polskich super-bogatych (dobrze płatne miejsca pracy w centralach ich koncernów skierowane na ekspansje zagraniczną), oraz jej rozrost przez awans społeczny klas pozostałych. Jest również w ich interesie zrównoważona fiskalizacja zagranicznych koncernów, zwłaszcza tych, które i tak tu zostaną, ponieważ zmniejszy to na nią presję podatkową (są też inne rynki, gdzie zagranicznym inwestorom powinno się rozwijać czerowny dywan, ale o tym nie w tym wpisie. Ale warto sobie zdawać sprawę z tej różnicy).

Podsumowywując, impuls do powolnego zmniejszenia patologii w trójkącie polityka-instytucje-organizacje może zostać spowodowany raczej tylko przez dobrze zorganizowaną ‘bezpartyjną’ klasę średnią, która jest jedynym, potencjalnym motorem takich zmian. Kolejnym ważnym elementem jest refleksja polskich super-bogatych celem zmniejszenia politycznej premii dla partii za ich gnębienie i unikanie oraz celem takiego uregulowanie polskich instytucji, aby wspierały ich w zagranicznej ekspansji, jak to robią Niemcy, czy USA. W konsekwencji oznacza to akceptację progresywnego, a nie, jak obecnie, regresywnego, systemu podatkowego, wliczając podatek kapitałowy (czyli albo będą unikać płacenia podatków kapitałowych z małego obrotu, albo je płacić z dużo większego przez udaną ekonomiczną ekspansję na globalnych i krajowych rynkach - duży polski kapitał jest bardzo ważny na marginesie dla Polski). A de facto oznacza to zrozumienie, że tylko bardziej społeczna postawa ekonomicznie uprzywilejowanych grup Polaków może im zapewnić globalny sukces w starciu z zagranicznymi koncernami i stojącymi za nimi państwami. Mówiąc inaczej, tylko wtedy polityka będzie mogła, a instytucje będą w stanie stworzyć skuteczne wsparcie dla polskiego dużego kapitału. W przeciwnym razie ubożejąca większość będzie podatna na populistyczne hasła, co uniemożliwi taki alians i skaże polski kapitał na niskodochodowe nisze, a społecześtwo na przykrą rolę bycia mieszkańcem peryferyjnego kraju o dużym rozwarstwieniu ekonomicznym, lub emigrację najlepszych do centrów ekonomicznych.

Chcę się dzielić wnioskami i wiedzą wyniesioną z ciekawego i specyficznego środowiska zawodowego. Przedstawiam swoje prywatne opinie. Nie boję się ani merytorycznej, ani niemerytorycznej krytyki:) Komentarze nie na temat bede wycinal.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka