michal.spolecznie michal.spolecznie
1455
BLOG

Społeczeństwo Obywatelskie. Cz.5. O lemingowych, postkomuszych i

michal.spolecznie michal.spolecznie Polityka Obserwuj notkę 29

.... moherowych podatkach i finansach publicznych.

Porozmawiajmy o naszych podatkach i finansach państwa. ‘Będąc młodą lekarką’ z wielkim i rosnącym zdumieniem obserwuję zmagania 80%-90% Rodaków nie żyjących z kapitału, tylko z pracy z swoich rąk, z niepokojami na Ukrainie, Jurkiem Owsiakiem, gender, WSI, ‘nawiedzonymi Pisiorami’, Moherami, TW, Staliniątkami, Putinem, itd., itp….

Moje zdziwienie opiera się na tym, że są to sztuki teatralne rozpisane przez politykę w stylu gogolowskich ‘Martwych Dusz’ i Gombrowiczowskich min z ‘Ferdydurke’ (Mistrzowie, jak Wy znaliście rosyjską i polska duszę..), których cel jest jeden: wygrać wybory (nie ma innego). Taka rola polityki, nie ma co lamentować, warto zrozumieć. Ale czy rolą społeczeństwa obywatelskiego jest patrzeć na tę sztukę i się targać za wąsy i brody z sąsiadem klaszczącym w innych momentach? Czy też wpływać na scenariusz (ewentualne komentarze Szanownych Czytelników o ‘Świętym Graalu’ JOW będę kasował, bo opierają się na złych przesłankach i nie biorą pod uwagę licznych efektów ubocznych) zwłaszcza w zakresie naszych długów i podatków?

Zacznijmy od finansów państwa:

 Różne są rachunki, ale załóżmy, że dług publiczny Polski wynosi 1 bilion zł, z tego około 300milardów zł jest długiem zagranicznym (znane ryzyko efektu ‘Frankowców’). Dług stanowi pod 60% Produktu Krajowego Brutto i to jest tylko jego 60% dzięki Art. 216 paragraf 5 Konstytucji RP, który stanowi:

Art. 216.
5. Nie wolno zaciągać pożyczek lub udzielać gwarancji i poręczeń finansowych, w następstwie których państwowy dług publiczny przekroczy 3/5 wartości rocznego produktu krajowego brutto. Sposób obliczania wartości rocznego produktu krajowego brutto oraz państwowego długu publicznego określa ustawa.

Inaczej byłoby jak na Węgrzech około 80%, widząc zmagania polityki z tym progiem od kilku lat. I stąd następują obecnie różne nerwowe ruchy mające na celu zmianę wyliczania długu publicznego. Absolutnie nie twierdzę, że ta, czy inna partia jest winna, bo to skomplikowane i długotrwałe nawarstwianie się zaniechań-taki bałagan nie robi się w kilka lat. Twierdzę, że winny jest system regulacji polityki w Polsce, który nie tworzy żadnych zachęt dla polityki do długoterminowego oszczędzania (obecnie koszta oszczędzania są do poniesienia teraz, a zyski przyjdą za dopiero po wyborach – nie opłaca się partiom u władzy).

Nie wszyscy Państwo zapewne wiecie, czy zgadzacie się, ale nadmierne zadłużenie Polski jest dla nas największym zagrożeniem. Mianowicie, podobnie jak w Grecji, Portugalii, Ukrainie, czy Polsce w 1989r., moment, kiedy państwo nie jest w stanie obsłużyć swojego długu, jest dokładnie momentem, kiedy potencjalni pożyczkodawcy i schowane za nimi grupy interesów, stawiają swoje dodatkowe warunki: w przypadku Polski to będzie dalsza prywatyzacja (wraz z nieformalnymi sugestiami, kto kupi i za ile) sektora energetycznego, sprzedaż PKO BP, odpowiednio zdefiniowane kontrakty zbrojeniowe, nieutrudnianie spokojnego transferu zysków kapitałowych zagranicznego kapitału z Polski, zapewne sprzedaż portów (jak grecki Pireus dla Chińczyków), złóż surowców mineralnych, infrastruktury kolejowej, lasów, ziemi rolnej, itd., itp….(handel, większość banków, telekomunikacja też należą do tej listy, ale jak Państwo wiecie, już zostały w Polsce sprzedane). Pożyczkodawców byłoby 4-5: Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), Chiny, Rosja i rynki finansowe (za spore odsetki, np. w Grecji to już około 15% PKB rocznie, właśnie przez ten wzrost odsetek na rynkach finansowych Grecja utonęła). Ponieważ Rosja nie byłaby akceptowalna, pozostaje czterech. Szanowni Czytelnicy obserwują sytuację na Ukrainie i zapewne zauważają, że Rosja pożyczyła 15 miliardów $, premier Ukrainy jeździł do Chin, a i Międzynarodowy Fundusz Walutowy też tam się kręci. Problem polega na tym, że Rosja chce infrastruktury energetycznej i ewentualnie banków w zamian utrzymując rynek zbytu dla ukraińskiego przemysłu należącego do elit ukraińskich, Chiny zapewne podobnie, a MFW chce tez otwarcia rynków dla importu, co narazi oligarchię ukraińską na spore straty. I stąd Rosjanie i Chiny dostają, co chcą, a MFW nie.

Co na to polskie społeczeństwo obywatelskie? Mam nadzieję, że panuje ‘moherowo-postkomuszo-lemingowa’ zgoda, że na dłuższą metę zadłużenie może doprowadzić nas do kompletnej ruiny, niezależnie od stosunku do gender. Mam nadzieję, że również się zgodzimy, że polityka sobie nie radzi z długiem publicznym, obseruwjące jego przyrost i że jedynym w miarę skutecznym instrumentem jest Art. 216.5. Konstytucji RP. Nie ma moim zdaniem ważniejszego zadania dla polskich ruchów społecznych, niż wymuszenie na polityce takiej zmiany tego paragrafu, aby wymusić systematyczne oddłużanie Polski. Np. surowym szkicem opcji nowelizacji tego artykułu mogłoby być:

Art. 216.
5. Nie wolno zaciągać pożyczek lub udzielać gwarancji i poręczeń finansowych, w następstwie których państwowy dług publiczny przekroczy 3/5 wartości rocznego produktu krajowego brutto 
z roku 2017. Sposób obliczania wartości rocznego produktu krajowego brutto oraz państwowego długu publicznego określa ustawaobowiązująca w roku 2014.

Przy wzroście PKB oznaczałoby to konstytucyjne wymuszenie takiego prowadzenie finansów państwa, że wartość długu by się zmniejszała (Przy PKB w 2017 np. 1,66 biliona zł 1 bilion zł długu to 60%, a załóżmy przy PKB w 2025r. 2biliony zł, 1 bilion zł długu, to już 50% PKB. A jeśli PKB nie będzie rósł, to i trudno będzie oddłużać, stąd te 60% jest w miarę ok). Rzecz jasna dług niezłotówkowy powinien być redukowany w pierwszej kolejności. Mający dług w szwajcarskich Frankach wiedzą dlaczego. Dług krajowy u własnych obywateli jest dużo bardziej bezpieczniejszy i utrudnia szantaż ekonomiczny przy powinięciu się nogi, co się zdarza.

Określenie, która ustawa i z którego roku określa sposób wyliczania PKB i państowego długu publicznego, ma na celu uniemożliwienie manipulowania tymi ustawami, celem księgowego zmiejszenia tegoż długu.

Wtedy polska polityka będzie miała zachętę do oddłużania państwa, bo bez tego nie będzie w stanie wygrać kolejnych wyborów. Tak to mniej więcej Drodzy Państwo ‘Mohery, Lemingi i Postkomuchy’ funkcjonuje. I właśnie dlatego polityka bez nacisku społeczeństwa tego nie zrobi – proszę sobie przypomnieć przypadek ACTA. Dało się?

Popatrzmy teraz na podatki Polaków:

Zacznę od razu od hipotezy: podatki w Polsce są regresywne (czyli biedniejsi płacą więcej, a bogatsi mniej). Zanim zostanę ‘okrzyczany’ w komentarzach, proszę spokojnie czytać dalej. Podyskutujemy po przeczytaniu tekstu:o) Do piramidy zarobków wliczam zysk kapitałowy zagranicznych korporacji w Polsce (czyli zagranicznych super-bogatych) i polskich super-bogatych. Zanalizujemy sobie, w uproszczony i niedoskonały sposób, podatki różnych grup zależnie od dochodów, ale oddający logikę:

  1. Najbiedniejsi, wegetujący Polacy, czyli jakieś 40%-50% Polaków (bezrobotni, bezdomni, część pracowników na czarno, rodzice samotnie wychowujący dzieci, na śmieciówkach, czy mniej więcej płacy minimalnej): część korzysta z pomocy socjalnej (nie piszę tu o jej efektywności, ale uważam, że cywilizowane państwo prowadzi taką politykę, bo to tylko ‘zdziczali’ neoliberałowie sądzą, że biedny człowiek jest sobie sam winien – to nie zawsze tak funkcjonuje), płacą VAT, część PIT, ZUS, ubezpieczenie zdrowotne, itd… pewnie uzbiera się z 30% podatku od dochodu dla ‘najlepiej’ zarabiających z tej grupy, czyli płaca minimalna (biedniejsi nie mają z czego, choć pewnie też płacą jakiś VAT). Ta grupa nie ma żadnych oszczędności.
  2. Szeroko pojęta klasa średnia, czyli od stałej umowy od 2000zl-6000zl z 18% stawką podatkową i skromniejszy drobny biznes też zarabiający do tych 6000zł miesięcznie. To będzie jakieś, załóżmy, 30% Polaków? Nie wiem, może więcej, może mniej. Ale na tej grupie opiera się system finansowy państwa i tę grupę się solidnie łupie w sensie sumy podatkowej z wciąż względnie niskich dochodów: 18% PIT, 22% VAT i pewnie różne inne podatki (zakładam, że ZUS, ubezpieczenie zdrowotne, itd… są ubezpieczeniami), czyli mamy stawkę podatkową ponad 40%? Mylę się? Ta grupa ma małe oszczędności i jest zadłużona na kredytach hipotecznych, które robią dywidendę zagranicznym instytucjom finansowym.
  3. Wyższa klasa średnia, czyli powiedzmy PITowcy z 32% skalą podatkową, wolne zawody (prawnik, lekarz, architekt, choć nie wszyscy), drobny i średni biznes zarabiający więcej niż, niż 6000zł miesięcznie powiedzmy do 25tyś zł miesięcznie. Ile to będzie osób? 10%-15% społeczeństwa? Załóżmy, że ta grupa płaci średnio 25% podatku PIT i CIT uśredniając (zakładam, że CITowcy  mają marne szanse wymknąć się z CITem do rajów podatkowych, to jeszcze nie ta skala i są pod surową kontrolą Urzędów Skarbowych). No to mamy 25% CIT/PIT + 22%VAT (nie bawię się w subtelności VATowe dla CITowców)+ inne, no to mamy z 50% realnej stopy podatkowej. Ta grupa daje żyć restauracjom, buduje domy, domy letniskowe, lepsze samochody, ma spore oszczędności (z których z zysku kapitałowego płaci 25% podatku Belki, kiedy wątpię, że zagraniczne korporacje to robią) oraz ma już majątek na płacenie podatku spadkowego. Dodam też, że płaci w pełnym wymiarze na ZUS (w przypadku PITowców), ale płacąc ZUS np. z 600% średniej krajowej może dostać tylko 250% średniej emerytury, czyli jakieś 2800zł-czyli kolejny podatek (solidarnościowy, co akurat nie jest złe samo w sobie). Czyli de facto opakowane są zarobki, zakupy i oszczędności – wszystko ponad 20%, czyli razem z 50% podatku!!!
  4. Klasa wyższa, która roboczo nazywam super-bogatymi. Tu już zaczynają się ‘optymalizacje’ podatkowe w rajach podatkowych, przenoszenie kapitałów na zagraniczne fundacje celem uniknięcia podatku spadkowego, czy podziału majątku przy np. rozwodzie, konta w Szwajcarii bez podatku Belki, czy rezydentura w Monaco (niedostępna dla obywateli francuskich, na marginesie). W przypadku zagranicznych korporacji cały szereg trików księgowych, jak wewnętrzne usługi doradcze, opłaty za znak towarowy, itd.. celem uniknięcia płacenia i tak niskiego 20% CITu i przesunięcia zysku do Luksemburga, Szwajcarii, Kajmanów i innych rajów podatkowych. Skoncentrujmy się na kapitale zagranicznym, np. sektora handlowego (http://www.lista500.polityka.pl/rankings/show/industry:6 ), finansowego (http://www.lista500.polityka.pl/rankings/finance tu z dużych graczy polski jest PKO BP) i telekomunikacyjnego/IT (http://www.lista500.polityka.pl/rankings/show/industry:161 tu jest kilka dużych polskich spółek IT, jak Asseco, COmarch i Polcomtel i to dużo za mało). Za każdą taką spółką jest właściciel, czy grupa właścicieli (roboczy nazywam ich super-bogatymi i tu pomijam polskich super-bogatych, bo to nie oni są głównym problemem, tylko możliwym rozwiązaniem, jak mi wyszło w poprzednich wpisach. Koncentrujemy się na niepolskich super-bogatych, między innymi z tych 3 sektorów). Pensje dla zatrudnionych Polaków w tych firmach to dla nich koszt do redukcji (czyli z 20%-30% Polaków), czyli nacisk na zmniejszenie dochodów pewnie z 40% społeczeństwa z grupy a., b. i c.. Zysk kapitałowy jest drenowany z Polski, więc nie jest to 20% CIT, tylko pewnie 3%-8% (warto by było, żeby Polityka uwzględniła takie rozważania w swoim corocznym rankingu). Nie płacą VATu w Polsce, nie płacą podatku Belki, nie płacą podatku spadkowego, itd….Obecnie płacą kilka procent podatku od swojego zysku,, tyle co biedniejsi z grupa a. (co jest skandalem), kiedy grupy b. i c. (klasa średnia i wyższa klasa średnia płacą zapewne 40%-50% zsumowanego podatku.), przy równoczesnym eliminowaniu z rynku polskiej dojrzewającej konkurencji (małe i średnie polskie sieci sklepów nie mogą rosnąć i osiągnąć efektu skali do przejęć za granicą, czy wręcz masowo bankrutują, Polkomtel, czy Asseco nie rosną, jakby mogły rosnąć, tworząc dobre miejsca pracy w swoich centralach nastawionych na ekspansję gospodarcze, mnóstwo polskich średnich firm produkcyjnych ma spore problemy z kredytami i płatnościami z zagranicznych sieci handlowych, itd., itp…).I tu mówimy o wielkich pieniądzach.O tym, jak ugryźć ten problem, będzie w następnym wpisie. Wróćmy do podatków.

 

Jak w ogóle zabrać się za analizę tego problemu?

Po pierwsze, pierwszym i głównym pytaniem jest, jaki procent PKB powinno być w dyspozycji państwa, aby z jednej strony państwo funkcjonowało (w tym demografia!!) i nie było dzikim neoliberalnym zachodem z biednymi umierającymi z głodu na ulicach (to bardzo niechrześcijańskie, tak przy okazji), lub ubogimy bezdzietnymi, ale z drugiej strony, żeby gospodarka nie była zduszona nadmiarem podatków. Na to nie ma odpowiedzi i dużo tez zależy od sprawności państwa. Załóżmy roboczo, że 40%. Kolejnym pytaniem, kto ma się na to złożyć - obecnie robi to klasa średnia i średnia wyższa w większym procencie, niż super-bogaci.

Po drugie, tak się zmienia prawo podatkowe, aby zagraniczny kapitał płacił te swoje 20% CITu, choćby w formie podatku obrotowego. Przy czym tymi śrubkami kręci się świadomie i powoli. Należy tez sobie zdawać sprawę, że kapitał, kapitałowi nierówny: upraszczając, jest kapitał, który sobie nie pójdzie tak łatwo z Polski (banki, handel, budownictwo, telekomunikacja, itd… ) i ten kapitał musi uczciwie płacić podatek CIT, czy podobną kwotę w postaci podatku obrotowego, przy którym triki podatkowe za bardzo nie pomogą. Jest tez kapitał cenny, jak np. produkujący (a nie składający) zaawansowane technologie, który, jeśli by zainwestował w Polsce, wraz z przeniesieniem centrów badawczo-rozwojowych, należy przed nim rozwinąć czerwony dywan podatkowy (po spełnieniu odpowiednich warunków, rzecz jasna).

Po trzecie, mam nadzieję, że udało mi się wykazać, że super-bogaci, zwłaszcza zza granicy, płacą w Polsce procentowo najmniejsze podatki, porównując nawet z biedniejszymi Polakami. Powinno się rozsądnie i w sposób zrównoważony zidentyfikować obszary nieopodatkowane. Np. transakcje finansowe, zwłaszcza te służące szkodliwym spekulacjom na rynkach, jak rozhuśtywanie ich, co rujnuje normalną ekonomię – czemu nie da się tam wprowadzić VATu 0,1% od transakcji, jeśli Kowalski płaci 25% podatku od zysku ze swoich oszczędności?? Również dodatkowym źródłem powinien być progresywny podatek spadkowy, np. od 2mln zł w górę, tak jak w Belgii. Przy czym stosuje się różne kombinacje z fundacjami za granicą, celem uniknięcia płacenia podatku spadkowego, itd… są i na to metody, jeśli się tylko naprawdę chce. Może być również podatek VAT od zakupu nieruchomości (np. od drugiego mieszkania 5% i od wartości ponad 1mln zł 15%), co skutecznie przy okazji obniży ceny mieszkań, co znowuż pośrednio wpłynie na demografię ;o) Itd., itp…

Polityka nie bardzo jest w stanie sama wprowadzić takich zmian, ponieważ super-bogaci, zwłaszcza zagraniczni, mają swoje metody, aby polskich polityków skutecznie przestraszyć, zwłaszcza przed 3 latami wyborów z rzędu. Jest taniej z punktu widzenia politycznych kosztów  wywłaszczyć z OFE 90% społeczeństwa i pożyczyć z 10 miliardów $ na giełdzie w Londynie zadłużając obywateli, niż wymusić na zagranicznych korporacjach uczciwe płacenie podatków (na marginesie, OFE było neoliberalnym kiksem legislacyjnym, stąd nie piszę o żadnej partii, tylko o logice myślenia polityki zbierającej się do 3 letniej kampanii wyborczej, która zadecyduje o dziesiątkach tysięcy miejsc pracy zależnych od partii).

Stąd jeśli zwykłe ‘Mohery, Lemingi, Pisiory i Postkomuchy’, czyli 90% polskiego społeczeństwa poddanych nadmiernej fiskalizacji przez fiskalne uniki np. zagranicznego kapitału nie zacznie rozróżniać, co jest politycznym teatrem dla wyborców, a co żywotnym interesem tychże wyborców, to się będzie dalej nadmiernie płacić i narzekać. Jeśli partie nie poczują nacisku społecznego, zwyczajnie tego nie zrobią, bo się im to obecnie politycznie nie opłaca.

Podsumowywując, starałem się Państwu przedstawić, gdzie jest problem 90% wyborców, niezależnie od poglądów politycznych.

Po pierwsze, jest on w zadłużeniu państwa, którego poziom faktycznie decyduje o tym, w jakim stopniu jesteśmy ‘kondominium’, a w jakim nie. Wydaje mi się, że ten problem można tylko ugryźć przez konstytucyjne wymuszenie tego na polityce (zmiana art. 216.5.). A taką zmianę może wymusić tylko moherowo-lemingowo-pisowko-postkomuszy konsensus, bo spłacać będzie każdy Obywatel. Warto takie pytanie zadawać swoim kandydatom i partiom politycznym przed zbliżającym się maratonem wyborczym. Bez nacisku społecznego, polityka tego nie zmieni, bo się to jej politycznie nie opłaca.

Po drugie, w Polsce istnieje de facto podatek regresywny, ułatwiający super-bogatym unikanie płacenia podatku CIT, równolegle w przypadku części kapitału zagranicznego duszącym rozwój polskiego kapitału, np. w handlu, telekomunikacji, IT, budownictwie, czy finansach. Warto tak uszczelnić system podatkowy, aby te 20% CITu było płacone restrykcyjnie, a unikanie było obłożone bolesnymi sankcjami, podobnymi, jakie ma Kowalski mający sklepik osiedlowy.

Po trzecie, jest wiele obszarów podatkowych, tak spekulacje finansowe, podatek spadkowy, VAT na zakup mieszkań, które może zwiększyć fiskalizację dochodowych obszarów gospodarki wyłączonej z płacenia podatków, co zmniejszy nacisk na fiskalizację klasy średniej i dofinansuje polski system socjalny dla biedniejszej części społeczeństwa.

Po czwarte, żadna z tych zmian nie jest możliwa do przeprowadzenia bez asertywnej postawy większości wyborców, gdyż super-bogaci mają swoje medialne metody (i środki), żeby skutecznie politykę do takich zmian zniechęcić. Klasa średnia nie robi tu obecnie przeciwwagi i kontr-kosztów politycznych. Dopóki to się nie zmieni, podatki w Polsce będą coraz bardziej regresywne, a dług będzie problemem.

Po piąte, uczciwej fiskalizacji zysków kapitałowych zagranicznego kapitału nie da się przeprowadzić nie mając bezpiecznego poziomu długu publicznego. Światek globalnych super-bogatych jest bardzo mały- to coś na kształt małego, globalnego miasteczka, świetnie zorganizowanego, mającego środki i kontakty, gdzie każdy się zna i łatwo się dochodzi do konsensusu w obronie swoich interesów. Zresztą pieniądze wydrenowane z peryferyjnych gospodarek, jak Polska, do rajów podatkowych, wracają  stamtąd przez inne spółki w postaci finansów do zakupy obligacji, złóż mineralnych, ziemi rolnej, cennych nieruchomości, dzieł sztuki, cennych spółek, itd… Nie ma problemu z ‘ukaraniem’ takiego polskiego heretyka mającego1% globalnej ekonomii przez problemy z kupowaniem długu. To naczynia połączone. Stąd oddłużenie Polski jest wyzwaniem numer jeden w globalnych potyczkach.

A teraz proszę o wykazanie, że 'Postkomuchy, Lemingi, Pisiory i Mohery' nie mają wspólnych interesów, innych niż partie na które głosują;o) I że nie powinny robić na nich nacisku w takich sprawach, gdzie polityka ma inną logikę. I że powinny rodzielać, co jest ich wspólnym postulatem do załatwienia przez swoje partie, a co faktycznie nas różni, zwłaszcza w kwestii światopglądowej i przez to głosuje się na różne partie. Jak dla mnie, na tym właścnie polega społeczeństwo obywatelskie.

 

Chcę się dzielić wnioskami i wiedzą wyniesioną z ciekawego i specyficznego środowiska zawodowego. Przedstawiam swoje prywatne opinie. Nie boję się ani merytorycznej, ani niemerytorycznej krytyki:) Komentarze nie na temat bede wycinal.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka