Po dość długiej awarii portalu powracam. Przez parę dni nie chciał mi się uruchomić, ale chyba nie z przyczyn zależnych ode mnie.
Tytuł notki jest mylący i ironiczny. Wbrew temu co się mówi nie uważam żeby przyjście Baracka Obamy na amerykański "tron" zmieniło w jakiś sposób amerykańską politykę zagraniczną czy stosunki naszego kraju z USA. Trzeba powiedzieć, że Stany Zjednoczone są państwem opartym już na agresywnej ideologii. Przede wszystkim opiera się to na bardzo popularnym tam poglądzie, że ich system jest idealny wobec czego każda inwazja na obce państwo jest próba zaniesienia doskonałości, a nie atakiem. Amerykanie wierzą w swoje wojny. Irak, Afganistan, a teraz obawiam się o Iran. Obama nie zmieni myślenia obywateli. Jak na razie próbuje grać pod publiczkę przez likwidację Guantanamo i wstrzemięźliwy stosunek do Tarczy Antyrakietowej, ale z drugiej strony atakuje na forum światowym Rosję, zapowiada zwiększenie kontyngentu w Afganistanie i nie wyklucza wyzwolenia Iranu czyli pospolitego aktu inwazji na państwo które nikogo nie zaatakowało od 2000 lat! A wszystko to w imię amerykańskich pseudowartości purytańsko-demokratycznych. Mówi się, że Obama wyciągnie USA z kryzysu, ale ja szczerze mówiąc zastanawiam się czy my się mamy z tego cieszyć czy może na odwrót? USA pogrążone w kryzysie oznaczają większy spokój na świecie i szansę dla innych krajów. Kwitnące Stany Zjednoczone mordowały Wietnamczyków, bombardowały Serbów itd. Wnioski nasuwają się dość łatwo. Mc Cain czy Obama, Demokraci czy Republikanie... To sztuczny wybór. W gruncie rzeczy służą tej samej zbrodniczej ideologii która doprowadziła już wielu ludzi na tym świecie do cierpienia. A gdzie w tym wszystkim Polska? Przypominam, że to Prezydent Roosvelt oddał nas Sowietom choć mówił o polskich sojusznikach i to do niego możemy mieć pretensje, a nie do ZSRR które od początku tej wojny było naszym wrogiem. Amerykańskim przyjaciołom nie przeszkadzało to potem planować inwazji na Polskę w razie wybuchu III wojny w czym wydatnie pomógł im zdrajca Kukliński. Podsumowując nie wierzę w żadne zmiany polityki USA tak w stosunku do świata jak i Polski.