Cierpię ostatnio na chroniczny brak czasu stąd brak jakichkolwiek notek. Ale dziś późnym wieczorem postanowiłem naskrobać krótką notkę.
Z przerażeniem a może zwykłym zdziwieniem przeczytałem informację na Onet.pl że jaśnie nam panujący Lech Kaczyński dostrzegł dotknięcie Polski kryzysem. Czyżby ograniczono budżet pałacu prezydenckiego? Wątpie, ale sytuacja zmusiła prezydenta do przerwania milczenia.
Różne źródła podają różne informacje na temat tego kryzysu. W "NIE" śmieją się że kryzys jest usprawiedliwieniem na wszystko, a w bardziej popularnych za to mniej satyrycznych (co nie znaczy wcale, że bardziej poważnych) czasopismach wręcz straszą kryzysem. Prawdą niestety jest, że zapaść gospodarcza staje się faktem. Kapitalizm ma to do siebie, że raz na kilkadziesiąt lat przechodzi regres. Tylko dlaczego całe narody mają cierpieć przez nieudolnego bankiera? W ogóle zachowanie rządów państw demoliberalnych przypomina trochę sadomasochizm. "Robią naszych obywateli (czyli państwo) w konia to dajmy im jeszcze więcej pieniędzy". Chyba tylko po to by nic się nie nauczyli i za parę lat znowu wpędzili nas w kryzys. A są i tacy którzy w ogóle zwalają winę za problem na... etatyzm. Kompletna ignorancja prawiczków czasem dorównuje gejolewakom którym udowodni się że homofobia nie istnieje a oni nazwą takiego delikwenta homofobem. Wyprzedaż majątku narodowego nie była liberalnym zagraniem? Likwidacja przywilejów pracowniczych? Liberalizacja prawa pracy? Itd. itp. to dla nich socjalizm... Dlaczego o tym piszę? Bo pomimo całej mojej niechęci do prezydenta Kaczyńskiego który niejednokrotnie chciał chyba pokazać, że jest rusofobem, nadętym bufonem i tchórzem oraz cierpi na rozdwojenie jaźni (nie tylko jaja), zgadzam się z nim, że pora odłożyć polityczne zawiłości i uprzedzenia a połączyć siły by pokonać kryzys. Podoba mi się również jego chęć obrony miejsc pracy (tu liczę też na Ryszarda Bugaja) ale Platformersom na pewno to nie na rękę. W każdym razie liczę że te zapowiedzi zostaną zamienione w czyny