Marek Migalski Marek Migalski
3746
BLOG

Ostatnia wojna w PiS? Krótka rozprawka politologiczna

Marek Migalski Marek Migalski Polityka Obserwuj notkę 63

 

Wczoraj doszło do ciekawego wydarzenia w największej partii opozycyjnej - otóż trzech europosłów PiS (Zbyszek Ziobro, Jacek Kurski i Tadek Cymański) zostało wezwanych do startu w wyborach do polskiego Sejmu. Odmówili, tłumacząc to w różny sposób. Nie mam jednak ochoty zajmować się ich argumentacjami - mają do nich prawo.
Ciekawsze z politologicznego punktu widzenia jest co innego - że moi trzej koledzy z Brukseli zostali wyraźnie wystawieni przez kogoś z wewnątrz PiS. Albo więc był to ruch samego prezesa, albo kogoś z aparatu. W tym pierwszym przypadku oznaczałoby to, że Kaczyński chce osłabić pozycję Zbyszka i jego ludzi, bo być może za bardzo urośli w siłę. Ich odmowa zaś oznaczałaby, że zlekceważyli to ostrzeżenie i ten ruch prezesa. Stanowcze oświadczenie całej trójki, że zostają na następne lata w PE należałoby czytać następująco: "już nie jesteś, panie prezesie, tym, który decyduje, gdzie mamy spędzić następne lata i nie pozbawimy się przynależnych nam narzędzi, które przysługują europosłom". Byłoby to interesujące przesilenie w partii potwierdzające moje sugestie, że niepomiernie wzrasta pozycja ZZ w PiS i prezes ma coraz mniejsze możliwości kontroli swojej formacji.
Jeśli jednak sygnał o możliwości startu trzech eurodeputowanych w wyborach do polskiego Sejmu wyszła od aparatu, to znaczy, że są w PiS ludzie, którym zaczyna uwierać rosnąca pozycja ludzi Zbyszka i jego samego. Adam Hofman, jeden z tych, którzy dali swój głos w tej sprawie, i jeden z tych, którym niekoniecznie jest w smak wzrost potęgi zizoli, już został skarcony przez Zbyszka Ziobro. Ten ostatni publicznie zakpił z Hofmana tłumacząc, że chętnie pomoże w pracy młodemu i niedoświadczonemu rzecznikowi partii we właściwym wypełnianiu swoich obowiązków. Jeśli więc zdarzył się ten drugi przypadek i puszczenie informacji o rzekomym starcie europosłów w najbliższych wyborach był dziełem frakcji młodych, to znaczy, że w PiS zaczyna się następna wojna, w której naprzeciw siebie staną ludzie Zbyszka oraz młodzi, skupieni wokół Hofmana, Mariusza Kamińskiego czy Dawida Jackiewicza (z pewnym wsparciem Adama Lipińskiego i być może samego prezesa). Będzie to o tyle zabawne, że "młodzi" liczyli na to, że po wyeliminowaniu nas z partii, ich wpływy wzrosną, ale okazało się, że Adam Hofman, który był oskarżany o paplanie Kaczyńskiemu do ucha o nadciągającym spisku liberałów, nie został nawet za to wybrany do Komitetu Politycznego (na co bardzo liczył). Teraz Zbyszek zabrał się za "młodych". Jeśli wygra i tę bitwę, partia będzie jego, bowiem wystawienie "młodych" do konfrontacji z zizolami jest rzuceniem ich na pożarcie i prezes będzie z uwagą przyglądał się, jak przebiegać będzie ta rzeź (oglądanie tego typu partyjnych wojen jest zresztą jedną z jego słodkich słabości). Na pewno będzie lekko wspierał przeciwników Zbyszka, ale jeśli zobaczy, że po raz kolejny wygra on w wewnątrzpartyjnej masakrze, namaści go oficjalnie na swego następcę, bo jest racjonalny do bólu. Młodzi popełnili błąd, za co wkrótce zapłacą. 
Kto ma uszy, niechaj słucha, kto ma oczy, niechaj patrzy, kto nie ma mózgu, niechaj pluje.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka