Marek Migalski Marek Migalski
2241
BLOG

Jak daleko jest z Polski do Norwegii?

Marek Migalski Marek Migalski Polityka Obserwuj notkę 52

Przestańmy z upodobaniem do szczegółów  roztrząsać szczegóły tragedii na wyspie Utoya i zastanówmy się na chwilę, jak daleko nam do Norwegii. Nie w sensie geograficznym, ale w stanie nastrojów społecznych i w relacjach między ludźmi. Bo nienawiść, jaką Anders Breivik czuł do swoich ofiar, tylko dlatego, że były działaczami młodzieżówki Partii Pracy, daje się odczuć także i w Polsce. Tę złość, niechęć, nienawiść świetnie się czuje także i u nas, pomiędzy wyborcami i działaczami konkurujących ze sobą partii. Jako doskonałą egzemplifikację tychże zawsze polecam wpisy pod moim blogiem. Ale owa atmosfera wzajemnej wrogości i niechęci jest powszechna i ulegają jej coraz to nowe osoby, politycy, publicyści, dziennikarze.

W Polsce mamy do czynienia z narastającą falą nienawiści politycznej. Działacze jednej partii oskarżani są o to, że prezentują poglądy faszystowskie, że ich lider jest nowym Hitlerem, że są bandą szaleńców, wariatów i oszołomów, których trzeba by było najlepiej wywieźć do jakiegoś rezerwatu (nota bene – znajdują się usłużni politolodzy, którzy taki apartheid potrafią uzasadnić, a nawet napisać odpowiednie rozwiązania prawne). Ale ci sami wyborcy, dziennikarze i politycy, którzy są tak niesprawiedliwie etykietowani, potrafią nazywać swoich oponentów politycznych zdrajcami, zaprzańcami jakich nie znała polska historia, rosyjskimi agentami itp. I też znajdują się liderzy opinii, publicyści, właściciele gazet i portali, którzy w tej dyfamacji biorą aktywny i ochoczy udział. Swoim politycznym przeciwnikom odbiera się godność, prawo do odmiennych wyborów, prawo do nazywania się Polakiem i do patriotyzmu. Tych, którzy mają czelność uważać inaczej, niż my, klasyfikuje się jako kolaborantów i „nie-polaków”.

Klasycznym przykładem traktowania rywali politycznych, jako zdrajców i wrogów, jest stosunek do PJN – pod naszym adresem padają najcięższe słowa i najpoważniejsze oskarżenia. Założenie przez nas swojej partii politycznej traktowane jest jako czyn niemoralny, haniebny, ocierający się o zdradę kraju. Politycy wszystkich opcji nie szczędzą nam, ale także sobie nawzajem, najgorszych słów i najohydniejszych oskarżeń. Wyborcy wszystkich prawie ugrupowań skaczą sobie do gardeł, wyzywają się, ubliżają, opluwają, odmawiają sobie nawzajem prawa do patriotyzmu. Rywalizację polityczną  zastępują wojną na miłość do ojczyzny. Zwolennik innej partii nie jest po prostu osoba wyznającą inne wartości i inny światopogląd – on jest zdrajcą i zaprzańcem, wariatem lub oszołomem, kretynem i debilem.

Czytając i słuchając dyskusji w naszym kraju mam niedoparte wrażenie, że niedaleko nam do tego, co czuł wobec  młodych działaczy Partii Pracy Anders Breivik – on także nie uważał ich po prostu za osoby związane z inną opcją polityczną. Dla niego byli przedstawicielami czegoś wrogiego jego ukochanej Norwegii i jego ukochanej Europie. Zabijał ich nie jako ludzi, ale jako zdrajców „Sprawy”, zaprzańców „Idei”. Przypomnę, że w Polsce doszło już do zabójstwa na tle politycznym – były działacz jednej partii zabił działacza innej partii tylko za to, że ten drugi należał do znienawidzonego przez mordercę ugrupowania. Więc to nie są abstrakcyjne rozważania. Ale wina za to spływa nie tylko na niego – niech będzie także obciążeniem dla tych wszystkich, którzy wprowadzają w naszym kraju język wzajemnej nienawiści i wrogości, którzy odzierają swoich politycznych przeciwników z godności i patriotyzmu.

Jeśli dojdzie w naszym państwie do kolejnych, po łódzkim, morderstw na tle politycznym, to pamiętajmy, że współodpowiedzialni za to będą wszyscy ci politycy, dziennikarze, pisarze, publicyści, którzy godzili się na zaostrzanie konfliktu politycznego w naszym kraju. Którzy hodują swoich zwolenników na agresywne bestie, gotowe rozszarpać inaczej myślących. Którzy odbierają swoim politycznym oponentom prawo do patriotyzmu i etykietują ich mianem zdrajców, faszystów, oszołomów, zaprzańców. Którzy z wojny polsko – polskiej uczynili dochodowe (politycznie i merkantylnie) zajęcie. Pamiętajmy nazwiska tych wszystkich liderów opinii i liderów polityki, kiedy dojdzie do tragedii w naszym kraju. Bo dzisiaj przynosi im to polityczne i finansowe zyski, ale przyjdzie taki czas, że drogo za to zapłacą – za to, co zrobili z polskim życiem publicznym, za to, co uczynili z polskimi wyborcami, za to, jak zdeprawowali polski język. Zamiast prowadzić nas do standardów amerykańskich czy zachodnioeuropejskich, gdzie podziały między Demokratami a Republikanami, czy torysami a laburzystami są poważne, ale mamy tam do czynienia z inkluzją, a nie ekskluzją, oni prowadzą nas na dzikie pola Azji, gdzie przeciwnika wbija się na pal i odziera ze skóry. Dzikość obyczajów i dzikość języka, z którą mamy do czynienia obecnie w Polsce, nie wzięła się z niczego – ona została bardzo cynicznie i świadomie zaprojektowana przez tych, którzy czerpią z tego zyski. I jeśli kiedyś proces tego zaplanowanego szczucia Polaków przeciwko sobie przyniesie kolejne ofiary mordów politycznych, to odpowiedzialność za to niech spadnie na barki i sumienia tych, którzy dzisiaj z tego żyją i czerpią z tego różnego rodzaju profity. Do Norwegii wcale nie jest tak daleko.     

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka