Marek Migalski Marek Migalski
5920
BLOG

PiS skończy się w 2015 roku

Marek Migalski Marek Migalski Polityka Obserwuj notkę 110

Kiedy nastąpi dezintegracja PiS? Całkowita - dopiero po śmierci Jarosława Kaczyńskiego (czego mu nie życzę i oby żył jak najdłużej). Jest on dziś jedynym spoiwem tego ugrupowania, bo nie zostało tam już nic, co łączyłoby tych wszystkich działaczy (no – może jeszcze przekonanie, że trzymając się marynarki prezesa można sobie zapewnić w miarę dostatnie życie). Po naturalnym odejściu Kaczyńskiego, wszyscy wszystkim rzucą się do gardła, nie zważając na cokolwiek. To będzie bardzo smutny obraz. Ale jak się robiło wszystko, by nikt w pisowskiej rodzinie zanadto nie urósł, to nie można będzie mieć pretensji, że jeszcze nim prezes odejdzie na wieczną emeryturę, jego przyboczni zaczną walczyć i kłócić się o rodowe srebra i wyszarpywać sobie zastawę. Ci, co bardziej przyzwoici, których jest tam niemało, będą z niesmakiem odwracać głowę, ale tylko na to będzie ich stać.

Dezintegracja PiS na poziomie wyborczym zacznie się na poważnie na jesieni 2015 roku. Dlaczego? Ponieważ będzie to krótko po wyborach prezydenckich, w których Jarosław Kaczyński przegra po raz kolejny. Nie wiem z kim, nie wiem nawet , czy będzie w drugiej turze, bo takie przewidywania na dzisiaj są pisaniem kijem po wodzie (chyba że na zasadzie ślepego trafu). Ale jasnym jest, że polityk, który dziś mężnie walczy z Januszem Palikotem o miano najbardziej znienawidzonej osoby w kraju, nie ma żadnych szans na przekonanie do siebie ponad 50% rodaków.

Należy pamiętać, że klęska osobista prezesa będzie poprzedzona jeszcze dwoma innymi przegranymi - w wyborach do europarlamentu (czerwiec 2014) oraz do samorządów (jesień 2014). Będzie więc wdać wyraźnie, że w tej formule, jaka wydaje się jedynie możliwa Kaczyńskiemu, partia ta (i jej lider) skazani są na wieczne pozostawanie w opozycji i bierne przypatrywanie się, jak Platforma marnie rządzi. Co ważne, po klęsce prezesa w elekcji prezydenckiej przyjdzie rozczarowanie w elekcji parlamentarnej na jesieni 2015 roku. Piszę „rozczarowanie”, a nie „klęska”, bo nie mam pewności, czy na przykład PiS tych wyborów przez przypadek nie wygra. Uważam to za możliwe, a przynajmniej za niewykluczone. Ale za wykluczone i niemożliwe uważam sformowanie przez Kaczyńskiego rządu. Bo nie wystarczy wygrać wyborów, trzeba jeszcze umieć znaleźć koalicjanta, by sformować większościowy gabinet, a na to z Kaczyńskim w polskiej polityce nikt nie ma ochoty. Bo wszyscy się prezesa boją – boją się jego niesłowności, fanatyzmu, cynizmu, bezwzględności i braku skrupułów w traktowaniu swoich sojuszników. Nikt nie ma zamiaru podzielić losu ś. p. Leppera czy Giertycha. I dlatego, bez względu na to, kto okaże się zwycięzca elekcji do Sejmu i Senatu w 2015 roku, PiS nie będzie rządziło. Zwolennicy tej partii będą się pocieszać, że nastąpi wariant węgierski, że Kaczyński weźmie wszystko, ale to tylko pobożne życzenia. O czym się boleśnie przekonają.

I właśnie o owo bolesne doświadczenie pójdzie. Bo po raz „enty” okaże się, że ów wybitny strateg i geniusz zostanie ograny przez jakiegoś „głupkowatego Komoruskiego” lub „ciamciaramciowatego Tuska”, co boleć będzie jeszcze bardziej. Okaże się po raz „enty”, że ów Lider, ów Mąż Stanu, ów Polak Wielki, który ma zbawić Polskę i wyzwolić ją spod jarzma obcej okupacji, przegra z tymi, dla których jego wyznawcy mają tylko pogardę. Jaki będzie tego efekt? Że zostaną już z nim tylko najbardziej fanatyczni wyborcy i najbardziej cyniczni politycy. Że będzie dogorywał politycznie, jak Meciar, a nie że będzie triumfował, jak Orban. Jesień patriarchy będzie smutna i żałosna. A jego partia zacznie powoli przekształcać się w HZDS (jak już kiedyś o tym pisałem) lub – by zastosować polską analogię – w Stronnictwo Narodowe, połączone z LPR. I to będzie koniec PiS jako wielkiej partii polskiej prawicy, która mogła zjednoczyć pod swymi sztandarami cały wachlarz prawicowych postaw i postaci (jak było na przykład w 2005 roku, kiedy to Kaczyński zanotował jedyną swoją wyborczą wygraną w życiu). Tak już musi być, bo prezes nie potrafił lub nie chciał zbudować wokół siebie nowoczesnego, skutecznego  i szerokiego obozu centroprawicowego, wybierając zamiast tego model partii skrojonej pod jego potrzeby psychiczne i charakterologiczne.  Prawdziwy rozpad PiS, jako znaczącej siły politycznej, zacznie się po jej dziewiątej z rzędu przegranej, czyli na jesieni 2015 roku.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka