Marek Migalski Marek Migalski
1047
BLOG

Rokita na Hrad!

Marek Migalski Marek Migalski Polityka Obserwuj notkę 13

Dziś w Republice Czeskiej odbywają się wybory prezydenckie. Pierwsze w formule elekcji powszechnej. Do tej pory głowę państwa nasi południowi sąsiedzi wybierali w sposób pośredni – przez Zgromadzenie Narodowe. To, co czyni je dla polskiego czytelnika interesującymi, to fakt, że nie mają w nich żadnej szansy kandydaci największych partii.

Do drugiej tury – prawdopodobnie – przejdą Milos Zeman i Jan Fisher. Ten pierwszy jest szefem maleńkiej partyjki, ten drugi jest kandydatem całkowicie niezależnym. Trzecie miejsce ma szanse zająć wytatuowany w 90% Vladimir Franz – artysta i manager kultury oraz wykładowca uniwersytecki. Dwie największe partie, czyli ODS i CSSSD,  także wystawiły swoich reprezentantów, ale zupełnie nie liczą się oni w grze. Jakieś minimalne szanse na niezły wynik – ale jednak jednocyfrowy – mają kandydaci takich partii, jak KDU-CSL i TOP-09.

Nie dziwi was to? To tak, jakby w Polsce politycy wystawieni w wyborach prezydenckich przez PO i PiS zupełnie nie liczyli się w grze, a największe szanse mieli Marek Belka i Jan Rokita (Fisher jest byłym bezpartyjnym premierem i bankowcem, a Zeman pokłócił się dawno temu ze swoimi kolegami z partii socjaldemokratycznej i odszedł na wiele lat z polityki). Może i nie byłaby to zła perspektywa, ale jednak dziwi takie nastawienie Czechów do swoich polityków.

Z czym jest to związane? Przede wszystkim z bardzo głębokim rozczarowaniem całą klasą polityczną. Nie za bardzo lubię sformułowanie „cała klasa polityczna”, bowiem  bardzo często zakłóca ono prawidłową ocenę rzeczywistości, niż ją ułatwia, ale akurat w tym przepadku jest ono uzasadnione. Republika Czeska była  przez ostatnie kilka lat wstrząsana aferami korupcyjnymi z udziałem polityków i to z prawie wszystkich partii. Nawet bardzo zasłużonym i poważanym działaczom opozycji sprzed 1989 roku nie udało się skutecznie oprzeć  pokusom wielkich i łatwych pieniędzy. Dlatego dzisiaj Czesi żyją trochę w takiej przedrywinowskiej atmosferze i szczerze nienawidzą swoich polityków.

W takiej właśnie sytuacji przyszło im wybierać po raz pierwszy swojego prezydenta. Trudno się im dziwić, że chcą, by miał on – co prawda –   doświadczenie polityczne, ale żeby nie był częścią klasy politycznej. W sumie – może to nie najgłupsze podejście? To co, Rokita na Hrad?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka