Marek Migalski Marek Migalski
2359
BLOG

List do Wojciecha Muchy. I nie tylko do niego.

Marek Migalski Marek Migalski Polityka Obserwuj notkę 17

Szanowny Panie Redaktorze,

wtorkowym popołudniem wymieniliśmy uprzejmości na twitterze – Pan informował o rocznicy katyńskiej, a ja przypomniałem o tym, że marszałek profesor poseł Niesiołowski oraz profesor doradca Roman Kuźniar nie uważają tej zbrodni za ludobójstwo. Ale zachęciłem także Pana do niewinnej zabawy w odgadnięcie, którzy to polscy europosłowie przyczynili się do tego, że Katyń został określony przez Delegację Parlamentu Europejskiego ds. Współpracy z Rosją jako „zbrodnia wojenna o charakterze ludobójstwa”. Warto przypomnieć, że jest to zasługą Krzysztofa Liska (PO), Sławomira Nitrasa (PO) oraz mojej jakże skromnej osoby (PJN). To oświadczenie jest o tyle ważne, że po raz pierwszy w oficjalnym dokumencie unijnym znalazło się takie określenie tego, czego Rosjanie dokonali w Katyniu.

Ale Pan nie zareagował na moją małą prowokację. Dlaczego – zacząłem zachodzić w głowę, jako człowiek z natury ciekawy, by nie rzec – ciekawski. Czyżby skład osobowy nie za bardzo pasował do tezy, że o sprawy kraju starają się politycy PiS, a ci z PO i z PJN co najwyżej mogą poświęcać swój czas na pożeranie muli i zaprzedawanie się a to Ruskim, a to Szwabom? Nie wiem, jakie były motywy Pana dumnego milczenia, ale mnie skłoniło ono do napisania tego listu i bardzo proszę o jego przeczytanie.

Szanowny Panie Wojciechu (proszę wybaczyć tę familiarność),

nie znamy się. Nigdy chyba się nie widzieliśmy, nie mamy więc żadnych relacji osobistych – ani pozytywnych, ani negatywnych. Obserwuję Pana na twitterze i wydaje się Pan być osobą dowcipną, kumatą, atrakcyjną towarzysko – imprezowo, inteligentną i zaangażowaną w to, co robi. I właśnie dlatego sobie Pana upatrzyłem – bo z częścią Pana kolegów i koleżanek wiem, że nie mogę liczyć na jakąkolwiek debatę. A z Panem może się uda porozmawiać o czymś ważnym – dla Pana i dla mnie. Proszę więc uznać mój wybór za osobisty, ale także – co dla mnie ważne – za przypadkowy: chcę bowiem, za Pana pośrednictwem, dotrzeć z moimi pytaniami i wątpliwościami do tej grupy polskich dziennikarzy i publicystów, których określam jako pisowskich. Proszę się nie obrażać – to nie etykieta w stylu Tomasza Wołka. To próba znalezienia wspólnego mianownika dla ludzi pracujących w „Gazecie Polskiej” (tej codziennej też), w mediach o. Rydzyka, w tygodniku „W Sieci”, w portalu „Wpolityce” itp. Wszyscy Państwo jasno deklarujecie, ze chcecie powrotu partii Jarosława Kaczyńskiego do władzy i pomagacie jej w tym. Nie chcę tego teraz oceniać (choć oceniam negatywnie), ale ważne dla mnie jest to, że jesteście dużą grupą ludzi mediów, którzy swoim zadaniem uczynili zwycięstwo jednej z partii politycznych.

I właśnie dlatego chciałbym do Pana skierować kilka pytań i podzielić się kilkoma wątpliwościami związanymi z Waszą pracą. Sprawa Katynia jest dla mnie dlatego tak pomocna, a Pana milczenie w odpowiedzi na moją małą prowokację, tak bardzo charakterystyczne. Jak mniemam, milczał Pan, bo przecież nie mógł Pan przyznać publicznie, że coś wartościowego z punktu widzenia polskich interesów (tak, jak je Pan i ja rozumiemy) zrobili politycy PO i PJN. Podobnie, jak milczał Pan i Pana gazeta, kiedy dokładnie ci sami politycy, doprowadzili miesiąc temu do przegłosowania przez PCC, czyli wspólne posiedzenie parlamentarzystów Dumy Państwowej oraz PE oświadczenia, które wzywa Rosję do jak najszybszego zakończenia śledztwa i zwrotu wraku TU-154. Ta sprawa także, jak sądzę, jest ważna dla Pana i Pana środowiska. Dlaczego więc nie pisaliście Państwo o tym? Dlaczego Wasze media nie zachwycały się skutecznością polskich eurodeputowanych? Czyżby dlatego, że nie byli z PiS?

Szanowny Panie Wojciechu,

mam do Pana i Pana kolegów pretensje, że sami nazywacie się, i pozwalacie się nazywać, dziennikarzami niepokornymi, stojącymi po stronie prawdy, niepodległościowymi, odważnymi, prawymi i uczciwymi, a zachowujecie się w wielu sprawach stronniczo, fałszywie i pokornie. Jeśli bowiem jesteście takimi bojownikami prawdy, to dlaczego wasze newsy i komentarze są zawsze tak bardzo stronnicze i od prawdy odbiegające? Dlaczego nie znajdują się w nich informacje o takich przedsięwzięciach, jak opisane powyżej? Skąd ta usłużność wobec jednej z partii? Czym – prócz sympatii i poglądów – różnicie się od, tak przez Was krytykowanych, Żakowskiego, Olejnik czy Kuźniara (tym razem mam na myśli lubionego prezentera Donalda Tuska, a nie ulubionego doradcę Bronisława Komorowskiego)? Wszak zachowujecie sie dokładnie tak samo, tyle tylko, że obsługujecie inną partię, bo uważacie, ze to właśnie ona, a nie Platforma Obywatelska, jest najlepsza dla Polski. W tak podzielonym świecie mediów, prawdziwa informacja nie ma szans na zaistnienie – Wy będziecie produkować i podkręcać newsy korzystne dla PiS, a „ci drudzy” dla PO.

Piszę to trochę kierowany własnym interesem, bo w takim zbipolaryzowanym środowisku informacje ważne i wytworzone przez PJN nie mają szansę na zaistnienie. Ale piszę to także, a może nawet przede wszystkim, w interesie Polski, którą kocham nie mniej niż Pan (musi mi Pan uwierzyć na słowo). Bo taka sytuacja, w której dwie wielkie partie mają na swoje usługi dwa obozy dziennikarskie, dwa konglomeraty medialne, dwie armie publicystów i komentatorów, nie jest zdrowa dla państwa jako całości. Wszystko bowiem, także prawda, będzie ofiarą takiej partyjnej (dwupartyjnej – dodajmy) wojny. Tacy ludzie, jak Pan, zamieniać się będę musieli w żołnierzy jednej ze stron, w pałkarzy okładających „tych drugich” po łbach, w cenzorów, skrzętnie ukrywających newsy niekorzystne dla swoich i korzystne dla innych. I chyba właśnie z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku tej mojej małej prowokacji – jedyne, co Pan mógł wówczas zrobić, to milczeć. Przynajmniej to, bo część z Pańskich kolegów w takiej chwili ruszałyby do rytualnych już i nudnych ataków na mnie lub na PJN. Pan sobie i mnie tego zaoszczędził, co doceniam. Stąd mój list.

Szanowny Panie Wojciechu,

Jeśli skreśliłem do Pana tych kilka zdać, to znaczy, że wierzę, iż nie wszystkie mosty są między nami popalone. I że nie zamienił się Pan w karnego żołdaka jednej z partii. Wierzę także, że nie jest Pan osamotniony i po Waszej stronie nie wszyscy są już sługami PiS. Do Tomasza Wołka nie chce mi się pisać, a do Pana tak – proszę to docenićJ  Bo wierzę, że wśród Pana koleżanek i kolegów znajdą się ci, którzy ponad wierność Kaczyńskiemu, wybiorą wierność prawdzie i Polsce. Musicie bowiem choć na chwilę założyć, że nie mamy do czynienia z nową nierozerwalną triadą – Prawdą, Polską i Kaczyńskim. Musicie choć w formie hipotezy założyć, że czasem pojawić się w niej musi Kowal. A nawet – o zgrozo – Migalski. Wierzę, że Wasze gazety i portale nie muszą wyglądać jak słupy ogłoszeniowe PiS. Wierzę, że odnajdziecie w sobie tę siłę, która wiele lat temu pozwoliła części  polskich intelektualistów potępić „hańbę domową”, której byli uczestnikami. Stało się to z korzyścią dla Polski, ale także dla nich. Tego Panu życzę.

Pozostaję z sympatią i poważaniem, ale muszę uprzedzić, że w obu przypadkach będą one uzależnione od tego, co Pan będzie robił w przyszłości. Będę, na miarę moich możliwości, śledził Pana aktywność i twórczość i - w zależności od wyników owej obserwacji - trwać będę w mojej sympatii i poważaniu, lub też z nich rezygnować.

Z poważaniem

Marek Migalski

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka