- dokładność względem wysokości - 100 m (przy założeniu, że samolot leci na stałej wysokości, w naszym przypadku tak nie było)
- rozdzielczość na zakresie pasywnym: względem odległości - 1,2% skali wskaźnika (w naszym przypadku skala 20 km, mamy rozdzielczość - 240 m), względem kąta podniesienia (czyli kąta nachylenia ścieżki - 1 stopień - dokładnie tyle, ile liczy strefa dopuszczalnych odchyleń - +/-0,5 stop.).
Sprowadzenie samolotu wg RSL może się odbyć tylko przy istnieniu współpracy załogi z KSL. Koniec, kropka.
RSL nie służy do sprowadzenia samolotu w kompletnej mgle dokładnie na pas lotniska. W warunkach smoleńskich idealnie by było, żeby pilot pas zobaczył, będąc na wysokości stu metrów ok dwa kilometry od jego początku. Wtedy nad bliższą przeleci na wysokości ok 60 metrów idąc idealnie po ścieżce.
Będąc na wysokości stu metrów w odległości kilometra pilot juz nie ma szansy na posadzenie samolotu na lotnisku - utrata stu metrów wysokości na kilometrze przy szybkości ok 280 km/h to spadanie, a nie obniżanie lotu.
Reasumując - rosyjscy kontrolerzy robili co mogli, by samolot sprowadzić. Polscy lotnicy robili wszystko, co mogli, by się rozbić.