raczył był popełnić notkę http://idzpodprad.salon24.pl/309584,kto-dal-zlecenie-na-sciosa. Pojeżdził sobie w niej po życiorysie Michała Szułdrzyńskiego, ponieważ ośmielił się on napisać bez należytej rewerencji o ikonie prawackiej pseudokultury, jaką jest Ścios.
Przypomnijmy, że sugerujący realną osobę nick internetowy "Aleksander Ścios" jet bytem wirtualnym - może być równie dobrze kolejną twarzą Maleszki aka "Ketman". W swojej "twórczości" Ścios posługuje się pomówieniami, insynuacjami i kłamstwem. Wykazał to w swym artykule Szułdrzyński i za to spotyka go paszkwil Chojeckiego.
Symptomatyczne jest to, że cała prawacka ideologia opiera się własnie na takich anonimowych i tchórzliwych indywiduach, pokroju Ściosa, czy FYM-a, chowanych gdzieś w zaułkach ponurego gmachu na Mysiej, urodzonych z nożyczkami cenzora w brudnej garści. Chojecki się do nich również zalicza - dyskusji się chłoptaś boi, woli użyć nożyczek. Jego blog, jego sprawa, internet jest wielki, i całego zablokować się nie da :)
Kolejnym symptomatycznym objawem prawactwa jest zero jedynkowość. Albo ktoś jest "ich" - i wtedy wybaczą mu wszystko, albo ktoś jest "nie ich" i wtedy mu biada. Przejście ze stanu "ich" na "nie ich" to kwestia jednego krytycznego słowa pod adresem którejś z prawackich ikon, albo prawd objawianych przez naczelnego szamana PiS. Dopóki Rzepa pisała o nich pozytywnie, był cool. Jak się ośmieliła skrytykować, od razu spadła w prawackich rankingach na poziom Gazety Wyborczej. W ich pojęciu to poziom dna i mułu, w moim właśnie Rzepa odzyskuje wiarygodność, utraconą podczas romansu z kaczyzmem.