W jego ciemne oczy nocą spoglądała.
Tak pragnęła go bardzo, dziś się oddać chciała.
Oddech płytki, usta wilgotne, oczy rozmarzone.
Bez słów, w ciszy gładzi jego plecy, z podniecenia płonie.
Tak bezwolna, wiotka i bezbronna,
ze szczęścia oddana mu, prawie wpółprzytomna.
Gładzi ją po twarzy, jest jej ukojeniem.
Tyle razy skrzywdzona, on jej wyzwoleniem.
Zamyka ją w ramionach, czuje się bezpiecznie.
Usta ust szukają zachłannie, wśród westchnień.
Serca szybciej biją, gorący w nich płomień.
Unoszą się, opadają, zatopieni w sobie.
Ona jest mu niebem, tym na co tak czekał,
choć w jego życiu była niejedna kobieta.
Chce dawać jej rozkosz, wielbić ją i chronić.
Jest jego aniołem, szczęściem wymarzonym.
Dla niej ważna jest ta bliskość, czułość, przynależność.
Tak, od tej nocy już stanowią jedność.
Ciała splecione w ciszy, blask księżyca leniwie się ściele.
Są teraz wszystkim dla siebie.
To jest ich spełnienie .