alexdundee alexdundee
47
BLOG

Przekroiwszy "Przekrój", instrukcja obsługi planu czteroletniego

alexdundee alexdundee Polityka Obserwuj notkę 5
               W kalendarzu mamy dzisiaj czwartek, więc roje młodocianych intelektualistów ruszyły nad ranem do kiosku by zaopatrzyć się w substytut młodocianego inteligenta, tygodnik "Przekrój" mianowicie. Ja również bladym świtem wyruszyłem, nie tyle po ów periodyk, co ze względów zupełnie innych. Otóż skończyły mi się pakowane po 20 sztuk miękkie tabletki, długości mniej więcej 70mm, bez recepty. Kiedy wymięty Mieszko I zniknął mi z oczu chowając się w zaciszu szuflady, poczułem wokół siebie nienawistną woń. Nienawidzę odpalać od zapałek, po prostu nie cierpię. Schowałem bibułę w kieszeń kurtki i ruszyłem w kierunku domowych pieleszy celebrować czwartkowy poranek. Kiedy kawa się zaparzyła byłem już w połowie. Nigdy nie szło mi tak szybko, ale jak to z niestrawnościami bywa, nie należało się spodziewać tempa zbyt wolnego. Gryząc się z myślami pooglądałem sobie nagich facetów na ostatniej stronie i wpadłem na pomysł.
                      W moim prasowym archiwum za kinoteatrzykiem z Lennonem w roli głównej prężą się stosy bibuły. Wyciągnąłem numer z 22 lutego 2004, i zacząłem sobie czynić paralele. Nie znalazłem niestety żadnych. W rękach trzymałem zupełnie inną gatunkowo bibułę. Ta sprzed lat czterech wygląda mniej więcej tak: Na okładce niezawodny Tomasz Lis, który pojawia się w periodykach z częstotliwością równą wiosennym przylotom bociana białego, ale to dobrze że jest ktoś, z kim zawsze można przeprowadzić wywiad z którego nic nie wynika. Tomasz Lis kryzys wieku średniego przeżywa na okładkach bibuły cotygodniowej, ale o tym innym razem. Większą część okładki zajmuje buźka burdelowego impresario wilgotnych lat 90-tych, Cezarego Mończyka. Ów zasłynął jako mecenas cycatych młodych dam, które w makaronie pokazują jaką zależność matematyczną należy stosować pisząc o różnych stosunkach [piękna do inteligencji, a do b, etc]. Funkcję kwadratową? Nie. Otwierając moją ulubioną bibułkę cztery lata temu, wiedziałem, że czytam coś pożytecznego, nie wiedziałem co prawda w jakim kontekście, ale miałem wrażenie odkrywania rzeczy wielkich. Celebracja owa szczytowała w okresie, kiedy "Przekrój" otrzymywał laury czasopisma roku 2004. W roku 2005 też było dobrze. Później tylko zastanawiałem się, gdzie się podziały tamte rubryki, gdzie Pióro, gdzie Bieńczyk, gdzie tamten świat....Nie było Kutza, zniknął Łobodziński, robiło się klaustrofobicznie. Ale nie ustawałem, czwartek był zawsze dla mnie dniem peregrynacji okolicznych punktów kolportażu prasy.
                     Czy dzisiaj się coś zmieniło? Nie. W końcu nikt chyba mi nie uwierzy, że w ciągu czterech lat dało się spieprzyć coś tak bardzo potrzebnego, jak intelektualną Arkadię, której rynkowym przedstawicielem był "Przekrój". Udało się skończyć z niezależnością i udało się popaść w okopy salonowych debat. Wyjścia z tych okopów jakoś nie widać. Ważkość podjętych dzisiaj tematów i ich niekonsekwentna konstelacja pozwala twierdzić, że w następny czwartek kupię sobie zamiast "Przekroju" 0.100 l , choć droższe, pozwoli mi w ciągu kilku tygodni zlikwidować nadwyżkę szarych komórek i znów będę się mógł "przekrawać" O poziomie 2004 mogę sobie tylko pomarzyć, bo kanon problemów zmienił się zasadniczo. Piszą o nich niezwykle dociekliwi publicyści, którzy na przestrzeni 1,5 kolumny pozwalają sobie dwukrotnie, na niedozwoloną w tym fachu niekonsekwencję. W oczekiwaniu na reformę mentalności i bardziej zasadną dialektykę czekam do następnego czwartku. Doczekam się zapewne porannego upojenia. Po 0.100 pójdę do nocnego.
alexdundee
O mnie alexdundee

mateusz.smyka@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka