Podłym lewakom nie spodobały się słowa Krystyny Pawłowicz, które padły ostatnio na spotkaniu któregoś Klubu Gazety Polskiej. Autorytety lewicy zganiły Panią Profesor za to, że obraziła, poniżyła itp. Szperam chwilkę w internecie, próbuję znaleźć wypowiedzi arbitrów moralności po stronie "niepokornych", jakiegoś ich ustosunkowania się do sprawy. Niestety, niczego nie znajduję. Konserwatyści o tym nie mówią, nie piszą, zatem w jakimś sensie uznają, że nic złego się nie stało. Przypomniała mi się obiegowa opinia, której zaufałem: prawica przestrzega zasad. Szczególnie jednej, pomyślałem: do rozmówców należy zwracać się w zgodzie ze swoim wyobrażeniem - niekoniecznie pokrywającym się z tym, co myślą o sobie nasi interlokutorzy. Bingo! Mam cenną wskazówkę na przyszłość!
Szkoda, że dowiedziałm się o niej tak późno. Ciężko mi na sumieniu, bo nie tak dawno postępowałem zupełnie inaczej.
Okres kolędowania w pełni. Z racji, że większość rodziny jest katolicka, przyjeliśmy ostatnio w gościnę pana, który wykonywał zawód księdza. Dziwne, zajęcie jak każde inne, a wszyscy mówiliśmy "proszę księdza". To tak, jakby do pracownika fizycznego zwracać się "proszę kafelkarza, niech kafelkarz zrobi kafelki w łazience". Inni księża zabrnęli dalej w absurdzie - każą się tytułować "ojcami" i "braćmi"!. Z Panem Rydzykiem, znanym biznesmenem z Torunia, nie łączą mnie żadne koligacje rodzinne - żaden to dla mnie ojciec.
Ale wracając do wątku: pan, który wykonywał zawód księdza, był dziwnie ubrany. No jak kobieta: długa czarna sukienka do ziemii. Śmieszył mnie! Chciałem zwrócić mu uwagę, że dziś nie praktykuje się dawnych zwyczajów, kiedy to na okres karnawału chłop przebierał się za babę, i odwrotnie. Coś mnie jednak powstrzymało...
Po zmówieniu modlitwy i paru konwenansach, zaczęła się rozmowa o Bogu. Którego nie ma - takie jest moje zdanie, i rodzina o tym wie. Przytakiwałem jednak, zgadzałem się konformistycznie z każdym słowem. Kilka chwil później ksiądz wziął zapłatę za wykonaną usługę - czemu nie zostawił faktury? - i wyszedł, pożegnawszy się uprzednio.
Teraz, po cennej refleksji płynącej z milczenia niepokornych mędrców prawicy, postąbiłbym inaczej.
Dziękuję Krystynie Pawłowicz za dobry przykład.