Młoda Polka Młoda Polka
126
BLOG

Pani Czesia

Młoda Polka Młoda Polka Kultura Obserwuj notkę 4

Pani Czesia to moja sąsiadka, siedemdziesięcioletnia kobieta, nie ma męża, jej jedyna córka mieszka kilkanaście kilometrów od niej. Ma kury i koty, tych drugich miewała w porywach nawet siódemkę. Ludzie często podrzucają w naszą okolicę niechciane koty i psy, bo wiedzą, że tu mieszka pani, która je weźmie. Nasza rodzina dzięki temu wzbogaciła się o psa rodzaju żeńskiego rasy nijakiej (a'la wilczur). Pani Czesia ma też kwiaty, o które toczyła bój z robotnikami, którzy wymieniając rury w kanalizacji musieli przekopać jej ogródek. Wychodząc z domu, usłyszałam, jak krzyczy do nich: "Ja bym na was, za przeproszeniem, wiadro gówna wylała, żeby wy tylko stąd poszli !".

Opowieści o Pani Czesi były zawsze hitem spotkań i imprez. Takie jak na przykład ta o jej ulubionym kocie, Bonifacym. Bonifacy miał zawsze najlepiej, dostawał najlepsze smakołyki, podobno w porze picia kawy dostawał też trochę na spodeczku, taki pieszczoszek. Byłam raz świadkiem następującej sceny: sąsiadka głaskała kota siedzącego na parapecie i mówiła do niego: "Bonifacek, mój kotek, śliczny, ładny...", aż wtem śliczny, ładny Bonifacy dał susa prosto w kwiaty i połamał kilka lillii... "Ty chamie, sp......dalaj stamtąd! Paszoł won!".

Pani Czesia nie za dobrze żyje ze swoją rodziną (z córką i zięciem). Woli rozmawiać z sąsiadkami, ale najbardziej - ze zwierzętami. Chodzi po swoim podwórku i gada ni to do siebie, ni to do nich. Zawsze denerwowało mnie to, że woli towarzystwo kur i kotów niż swojej córki. Podobnie jak jej troska o naszego kota i psa "A dostał wasz kot dzisiaj jeść?". Kiedyś w niedzielę o siódmej rano zaczęla stukać kijkiem w nasze okno, bo kot siedział na parapecie i chciał wejść.

Niedawno Pani Czesia wróciła ze szpitala, usunęli jej lewą pierś, miała guza wielkości połowy jajka. ("O widzisz, ja to kiedyś takie ładne miała piersi, zawsze mnie kawalerzy zaczepiali, a co mnie z nich teraz"). Kiedy dowiedziałam się, że ma złośliwego raka, pomyślałam sobie, że to jest niemożliwe, żeby jej nie było, bo ona zawsze jest, zawsze chodzi za swoimi kurami, wygania je spośród mieczyków i lilii, wydeptuje trasę ogród - dom kilkanaście razy dziennie. Bywa wścibska i gadatliwa, ale jest dla nas prawie jak babcia. Ona sama zresztą tak nas traktuje. Gdy mój brat miał urodziny, przyszła do niego z prezentem i składając mu życzenia powiedziała, że on jest dla niej niemal jak wnuczek.

 

Kiedy Pani Czesia była w szpitalu, zadzwonila do nas jej córka, i zapytała, czy dobrze się opiekujemy jej mieszkaniem. Na pytanie, jak się czuje jej mama, odpowiedziała: "A ja nie wiem, ona wczoraj miała tę operację, czy dzisiaj będzie mieć...?".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura