Czy czas mógłby płynąć odwrotnie a wskazówki zegara obiegać tarczę w przeciwnym kierunku? Czy życie człowieka musi rozpoczynać się młodością i kończyć śmiercią w wieku podeszłym? Benjamin urodził się w niezwykłych okolicznościach. Przyszedł na świat w dzień zakończenia pierwszej wojny światowej, lecz nie to było nadzwyczajne – przyszedł na świat będąc starcem i z każdą chwilą stawał się młodszy. Oto „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”.
Film Davida Finchera („Zodiac”, „Fight Club”) jest przyjemny i optymistycznie nastrajający, choć dotyczy również trudnych tematów jak starzenie się, śmierć czy samotność. Scenariusz jest oparty na motywach opowiadania Francis Scott Fitzgeralda – opowieść o niezwykłym człowieku, który uczy się życia od końca, o przemijaniu, miłości i ponadczasowości. Brad Pitt jako tytułowy Benjamin Button prowadzi nas przez historię niezwyczajną i pełną mądrości, łapie nas na tym, jak wiele zbyt pochopnie oceniamy. Daisy (Cate Blanchett) jest miłością życia Benjamina, do której on musi odmłodnieć a ona dorosnąć. Gra aktorska jest dobra (szczególnie podobała mi się kreacja Taraji Henson grającą Queenie – przyszywaną matkę Benjamina), ale to nie jest to co przyciąga w „Ciekawym przypadku…”. Jest to film, w którym jedną z głównych ról gra obraz.
To co tworzy klimat filmu to połączenie muzyki Alexandre Desplat i zdjęć Claudio Miranda. W ujęciach można zobaczyć samotność głównego bohatera – często jest pokazywany sam, w zamkniętych pomieszczeniach. Prawie z każdego ujęcia można pozostawić tylko jedno zdjęcie i wystarczająco dużo mówiłoby ono o treści filmu, o tym co się w danej scenie dzieję, jakie słowa padają. To obraz steruje uczuciami widza. Zaskakuje również fakt, że grafika komputerowa i charakteryzacja są w stanie zdziałać cuda – Brad Pitt jako Benjamin od dwudziestki do osiemdziesiątki, choć raczej od osiemdziesiątki do dwudziestki wygląda przekonująco.
To, co wyróżnia „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” to pomieszanie jego bajkowości i trudniejszej tematyki. Nie jest przepełniony akcją, a nie nudzi. Uważam, że bardzo dobrze oddaje to co zawarł w swoim opowiadaniu Fitzgerald – pozwala nam spojrzeć inaczej na nasze życie i uświadomić sobie co tak naprawę jest ważne i stałe, co w nas nie przemija, do czego dążymy i jakie są nasze tęsknoty. Nawet idąc czasowi na przekór nie zatrzymamy go.
Z całą pewnością warto zobaczyć. Polecam wyjście ze znajomymi – film zachęca do dalszej dyskusji, może budzić różne odczucia – u mnie wywołał pozytywne.
Mateusz Adamski