MłodaRP MłodaRP
68
BLOG

Lektor, a sprawa polska

MłodaRP MłodaRP Kultura Obserwuj notkę 2

Są w ojczyźnie rachunki krzywd,
obca dłoń ich też nie przekreśli”

Władysław Broniewski, „Bagnet na broń”


W tym roku przypada okrągła, siedemdziesiąta, rocznica wybuchu II wojny światowej. W Polsce piętno tego największego w dziejach konfliktu zbrojnego jest widoczne prawie na każdym kroku. Jeśli wybierzemy się na spacer po Warszawie to na wielu domach, placach czy ulicach natkniemy się na widoczne znaki hitlerowskich zbrodni. Jednak ta wojna stworzyła jeszcze trwalszy ślad niż kamienie czy pomniki. Ten ślad odnajdziemy w ludzkich sercach i psychikach. Najtrwalszy chyba w duszach i umysłach Niemców, narodu z którego wywodzili się przywódcy III Rzeczy.


Niewątpliwie II wojna światowa nie jest doświadczeniem mojego pokolenia. Mówiąc dosadnie – to nie nasza sprawa. Jesteśmy tymi szczęśliwie późno urodzonymi. Nas tamte wydarzenia nie dotyczyły, nie dotyczyły zresztą także naszych rodziców albo przynajmniej im się tak wydawało. Nam też tak się trochę wydaje, bo wszystko to co działo się w przeszłości jakoś wpływa na teraźniejszość, a także na przyszłość. Nawet jeśli tą przeszłość oddzielimy grubą kreską. Taką grubą kreskę miał w swoim życiu nakreśloną Michael Berg (David Kross/Ralph Fiennes), który był przedstawicielem pokolenia niedotkniętego zbyt mocno II wojną światową, bo urodzonego podczas niej. W wieku piętnastu lat mieszkający wtedy w Niemczech Zachodnich Michael przeżył romans ze starszą o dwadzieścia lat kobietą – Hanną (Kate Winslet). Dla jednych nie byłoby to pewnie nic specjalnego – ot, przelotny seks bez zobowiązań. Ale ten przelotny seks wywarł wpływ na całe późniejsze życie głównego bohatera filmu. Zresztą na życie głównej bohaterki również. Ich losy skrzyżowały się po kilku latach – tym razem podczas procesu nazistowskich zbrodniarzy, który Michael obserwował jako młody student prawa, a Hanna była… główną oskarżoną. Co z tego wyniknęło? O tym możecie się przekonać oglądając „Lektora” Stephena Daldry’ego na podstawie powieści Bernharda Schlinka o tym samym tytule. Czy warto wybrać się do kina?


Zdecydowanie tak, chociaż ostrzegam, że film wbija w fotel, wysysa z widza energię życiową, a także powoduje u niego pewnego rodzaju moralne spustoszenie, ale takie katharsis jest przecież czasem potrzebne każdemu. Ja „Lektora” drugi raz oglądać, przynajmniej na razie, ochoty nie mam, ale chociaż raz ten film warto zobaczyć. Dlaczego? Powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze istnieją mikropowody. „Lektor” to znakomity film pod względem formalnym. Jest to bardzo dobrze i oryginalnie (choćby ze względu na balansowanie retrospekcją) opowiedziana historia. Po drugie, owa dobrze opowiedziana historia jest ciekawa i wzruszająca. Romans ubrany w melodramatyczne barwy wzrusza i to też jest wartość. Romantyczna, choć także wyzwolona, opatrzona serią mocnych scen erotycznych, opowieść o miłości, całkiem prawdziwej, bo pierwszej, a podobno to tylko pierwsza miłość jest tą prawdziwą, wzbudza u widza wiele pozytywnych uczuć. Można nawet uronić łzę, bo nasi bohaterowie wybrali niestety tą najsmutniejszą z romantycznych miłości – niespełnioną. To są powody mikro. A powody makro? „Lektor” to opowieść o miłości, owszem, ale przede wszystkim jest to dzieło poświęcone kwestii zmagań z przeszłością, co po niemiecku nazywa się vergangenheitsbewältigung . Nie bez kozery wspominam tutaj akurat język naszych zachodnich sąsiadów, bo to właśnie ich zmaganiom z przeszłością jest poświęcony „Lektor”. Jest to pouczająca historia o piętnie jakie nazizm wywarł na Niemcach. Główna bohaterka filmu, Hanna, to na pierwszy rzut oka spokojna konduktorka tramwajowa, miła, pomocna, życzliwa, wymarzona sąsiadka. Nikt nie spodziewałby się po niej, że kryje mroczną tajemnicę. Pracowała w Auschwitz i odpowiada za śmierć setek osób. Jak ma się czuć Michael, dla którego Hanna była miłością życia? Film nie daje prostej odpowiedzi. Nie daje też prostej odpowiedzi na to jak mają żyć Niemcy, którzy na swoich plecach dźwigają zbrodnie nazistów, którzy przecież nie spadli z Księżyca. Byli Niemcami, często zwyczajnymi ludźmi z sąsiedztwa, którzy dopuszczali się czynów, o których strach nawet myśleć. Jak mają żyć ich dzieci, nowe pokolenie? Ta tematyka jest bardzo istotna, wręcz kluczowa do zrozumienia funkcjonowania niemieckiego społeczeństwa po II wojnie światowej. Niestety w Polsce jest ona mało obecna, a szkoda. Z dwóch powodów – po pierwsze, częstsze poruszanie tej kwestii pomogłoby w zrozumieniu Niemców i pojednaniu polsko-niemieckim, a po drugie pomogłoby też nam, Polakom, w uporaniu się z naszym zmaganiem z przeszłością. Przecież w Polsce też mamy takie problemy. Są one w każdym społeczeństwie, bo każde społeczeństwo ma mroczne momenty w swojej przeszłości. Na pierwszy rzut oka mamy piękną historię, ale jak się jej przyjrzeć dokładniej to jest tam sporo ciemniejszych momentów (np. rządów sanacji czy rozbiorów). Nawiąże do jednego, tego najbliższego nam. Okresu 1944-1989, zwanego Polską Ludową albo „komuną”. Komuniści nie byli przecież z Marsa, tak samo jak naziści nie byli z Wenus. Byli Polakami, takimi samymi jak Ty, drogi Czytelniku, albo ja. Mieli rodziny, dzieci, sąsiadów, zwyczajne życie. Robili różne rzeczy. Byli ludźmi. Nie możemy wykreślić ich ani okresu PRL-u ze zbiorowej pamięci. Oczywiście Polska Ludowa to nie Trzecia Rzesza i porównywać tych dwóch bagażów historii nie można, ale według mnie istnieje pewien punkt wspólny jeśli chodzi o zbiorową tożsamość Polaków i Niemców. Może nam też przydałby się taki „Lektor”?


Mało w tej mojej recenzji elementów typowo recenzenckich, ale film nietypowy, więc recenzja też musi się dostosować. Jeśli kino ma spełniać rolę nauczyciela wpływającego i uwrażliwiającego widza to tym filmem udowadnia, że potrafi taką funkcję spełniać. „Lektor” to opowieść o najgłębszych i najbardziej złożonych kwestiach, których nawet nie warto tutaj nazywać, by nie używać zbyt wielkich słów. Nie da się opowiedzieć pełnej historii o ludziach i świecie w dwie godziny, ale twórcom „Lektora” udało się stworzyć klimat sacrum (bez tandety i infantylnych scen), który pozwala widzowi dojść do wniosków, do których bez spędzenia tych dwóch godzin w kinie mógłby nigdy nie dojść.

Marcin Żukowski

MłodaRP
O mnie MłodaRP

Naszymi celami są m.in. wspieranie przedsiębiorczości, dialogu oraz aktywności młodych ludzi. Więcej na naszej stronie - www.MlodaRP.org

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura