MMJL MMJL
377
BLOG

Debilizacja narodowa

MMJL MMJL Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Ten tekst nie jest nowy. Minęło już trochę czasu do kiedy go napisałem, ale moje ostatnie doświadczenia z wymiarem polskiej edukacji przekonały mnie, żeby go jednak tutaj opublikować.

Dostałem do znajomego maila z linkiem do filmiku, gdzie gimnazjaliści przystępujący do swoich egzaminów, nie potrafią odpowiedzieć na pytania w stylu: "ile dni ma rok"? To się może wydawać zabawne, ale szybko być takim przestaje, kiedy uświadomimy sobie, że to nie są jacyś celowo wybrani idioci (bo nie można ich chyba inaczej nazwać), ale zupełnie przeciętni przedstawiciele młodzieży. A jeszcze nie tak dawno śmialiśmy się z głupich Amerykanów, a tu wot siurpryza - mamy to samo. No niestety, choć objawy są podobne, to nieco inna jest przyczyna, a już skutek edukacji w tych dwóch krajach jest całkowicie odmienny.

Od kiedy ja zdawałem test "gimbazjalny", minęło już parę ładnych lat, ale wtedy TAK nie było. Obecna sytuacja pokazuje tylko, do czego doprowadziły reformy takich wspaniałych "ministr" jak Hall czy Szumilas. To co minister Krysia zrobiła z liceami (przede wszystkim odnośnie historii) wprost służy obniżaniu polskiej świadomości narodowej, jej plany odnośnie edukacji seksualnej w przedszkolach i podstawówkach to już wołają o pomstę do nieba, a to co Kudrycka naopowiadała o swojej krucjacie z indoktrynacją ideologiczną na uczelniach, spowodowało tylko, że młodsi wykładowcy boją się wyrazić własne zdanie na jakikolwiek temat, by nie wylecieć z pracy. Jeszcze wracając do liceów, to już dawno przestały one przygotowywać do czegokolwiek, a już zwłaszcza do studiów. Kiedyś, nawet jeśli ktoś na ogólniaku swoją przygodę z edukacją kończył, to dawał mu on pewien poziom ogólnej wiedzy o świecie, pewne oczytanie pozwalające wdać się w trudniejszą dyskusję i nie wypaść na idiotę. Teraz niestety nauczyciele pozbawieni zupełnie przez program nauczania jakiejkolwiek swobody, czy możliwości bardziej indywidualnego podejścia do uczniów, nie są w stanie przekazać już im zbyt dużej wiedzy. Bo i już o wiedzę dawno przestało tu komukolwiek chodzić. Liczą się jedynie statystyki zdawalności i przygotowanie do nowej matury, która też już przestała sprawdzać wiedzę, a jedyną ideą, która jej rozwiązywaniu przyświeca, to "wstrzelić się w klucz"- a więc za wszelką cenę udowodnić swoją przeciętność i rozumowanie w schematyczny, łatwy do przewidzenia sposób.

Na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że ktoś tu stara się wzorować na amerykańskim szkolnictwie, gdzie rzeczywiście kosztem ogólnej wiedzy o świecie, wychowuje się świetnych specjalistów w danej dziedzinie, którzy może i myślą, że Europa jest pojedynczym państwem, ale np. przewodzą w badaniach nad nanorobotyką. Niestety w Polsce to tak nie wygląda, i nie w tym kierunku zmierza. "Oni" (trudno wskazać konkretną osobę, gdyż proces staczania się po równi pochyłej, trwa już od lat) - czyli odpowiedzialni za stan polskiej edukacji, sukcesywnie obniżają ogólny poziom szkolnictwa, żeby maksymalną możliwą liczbę młodych skierować na uczelnie. Przy czym dzisiaj studia mają niewiele wspólnego z tym, czym były kiedyś. Stały się raczej czymś w rodzaju kontynuacji liceum, i nie dają już dzisiaj tak naprawdę nic... Obecnie mamy już tylu ludzi z magisterką, że już dawno zapełnili zapotrzebowanie na swoje specjalizacje. Ogromna liczba absolwentów takich kierunków jak socjologia, dowodzi, że wielu z nich wcale nie zależy na dalszym kształceniu się, a jedynie na przedłużeniu sobie okresu młodości. I teraz, zamiast skończyć jakieś technikum, czy zawodówkę, i zostać dobrymi fachowcami, okupują poczekalnie w pośredniakach. A po ostatnich falach emigracji, dobrych elektryków trzeba będzie zapewne zacząć sprowadzać z Dalekiego Wschodu. No ale masowe studiowanie na nikomu niepotrzebnych kierunkach, jest rządowi bardzo na rękę. Pozwala bowiem na zdjęcie studentów na pięć lat z rynku pracy, dzięki czemu statystyki bezrobocia wśród młodych wyglądają nieco lepiej niż np. w Hiszpanii.

Drugi powodem obniżania ogólnego poziomu jest to, że głupkami po prostu łatwiej rządzić. Można im sprzedać każdy kit, każdą, grubymi nićmi szytą polityczną zagrywkę, każde pokrętne tłumaczenia prokuratury wojskowej, a oni go łykną bez chwili zastanowienia, że coś tu jest nie w porządku; że zbyt wiele rzeczy się tu kupy nie trzyma, żeby oficjalna wersja mogła być prawdą. Już dzisiaj się mówi, że 50% Polaków nie jest w stanie zrozumieć łatwego tekstu publicystycznego, 30% nie rozumie co się do nich mówi w wiadomościach telewizyjnych, a 60% nie przeczytało w ciągu roku choćby jednej książki. Ale jak może być inaczej, skoro przez wszystkie lata nauki wbijano im do głów, że samodzielne myślenie, własna inicjatywa, kreatywność, nieszablonowe rozwiązywanie problemów, to najgorsza zbrodnia. Bo iść należy w szarym, przeciętnym, sztampowym tłumie, jako bezpłciowy produkt polskiej szkoły, nie różniący się niczym od pozostałych. Nie wiele brakuje, żeby absolwentom zaczęli nadawać numery seryjne. Bo ktoś, kto od tej bezkształtnej masy odstaje, ten szybko zostaje wykryty przez swoistą kontrolę "jakości", i skierowany do przycięcia do właściwej formy. I jak się tu dziwić, że od lat władzę w Polsce sprawują ludzie, którzy mają nam do zaproponowania świetny PR i nic poza nim? Że kiedy w polityce zaczyna komuś o coś chodzić, kiedy chciałby się kierować jakąś ideą, to mówi się, że "uprawia XIX-wieczną politykę"?

Do tego stanu media też się oczywiście dokładają. Ze PRLu telewizja była co prawda ohydna, propagandowa i totalitarna, ale przynajmniej trzymała poziom. Prosty robotnik siadając przed telewizorem mógł się zetknąć z wyższą kulturą, poprawną polszczyzną - mógł się czegoś nauczyć. Bo telewizja - nawet PRLowska - spełniała misję i "podciągała" co słabiej wykształconych obywateli. A teraz? Równa poziomem w dół - do najgłupszych odbiorców, i to do nich reszta musi się dopasować. I co nam prezentują? "Trudne sprawy", "Pamiętniki z wakacji", "Dlaczego ja", "Ukryta prawda"... Jeśli człowiek nie chce zdebileć do reszty, to telewizor musi czym prędzej wyrzucić przez okno. Takie programy niestety znajdują szeroką widownię, dlatego też nie mogą dziwić słowa redaktora Lisa, które można uznać za motto twórców dzisiejszych stacji telewizyjnych: „Ludzie nie są tacy głupi, jak nam się wydaje. Są dużo głupsi”.

To stwierdzenie może i jest już trochę oklepane, ale tak się właśnie wychowuje nowe pokolenie lemingów. I oni mogą nawet mieć świetne wykształcenie, mogą mieć wysoki iloraz inteligencji, ale nadal pozostaną głupcami. Skrajni egoiści, materialiści, konformiści, moralni relatywiści, dla których jedynymi wartościami są ciepła woda w kranie, nowy iPhone, posadka w korpo, służbowe auto, ilość "przyjaciół"na fejsie i nieograniczona kopulacja ze wszystkim co się rusza. Oto z punktu widzenia władzy, czy właściwie establishmentu, idealny obywatel Polski, czy szerzej - Unii Europejskiej. A ten, co obserwuje, analizuje, wyciąga wnioski, a co najgorsze - samodzielnie i myśli, to w najlepszym wypadku oszołom, a najczęściej w ogóle faszysta.

MMJL

MMJL
O mnie MMJL

http://zycietakiejaklubie.blogspot.com https://mmjl65.wixsite.com/mmjlfoto

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości