Mamy kolejną polityczną celebrytkę. Nową gwiazdą polskich telewizji informacyjnych oraz internetu została Pani Henryka Krzywonos. Jak przystało na polską celebrytkę mówi dużo ale niekoniecznie logicznie. Ale brak logiki w występach publicznych jest akurat w naszym kraju zaletą. Bo przecież i tak dla wszystkich jasne jest, że jeżeli Kaczyński krytykuje to jest to dzielenie narodu a jeżeli krytykują Kaczyńskiego to jest to łączenie narodu. Logika do zrozumienia tej prostej prawdy nie jest, w najmniejszym stopniu, potrzebna.
Ale nie chcę tu pisać o wystąpieniu Pani Krzywonos, zostało ono przeanalizowane już chyba pod każdym możliwym kątem. To co dla mnie jest istotne w tej całej sytuacji, to fakt, że w III Rzeczypospolitej praktycznie całkowicie zapomniano o tym co zrobiła pani Krzywonos trzydzieści lat temu. Jestem pewien, że gdy dwa dni temu wchodziła na mównicę 90% jej obecnych fanów nie wiedziało kim jest. A co jeszcze smutniejsze to moje przekonanie graniczące z pewnością, że gdyby bohaterka Solidarność poparła Jarosława Kaczyńskiego dziś byłaby pośmiewiskiem internetu a redaktorzy TVN24 już znaleźliby dowody na to, że w Sierpniu 1980 wcale jej na wybrzeżu nie było. Bo przecież w III RP obowiązuje tylko jeden dogmat o Solidarności który najlepiej opisują wczorajsze słowa Bronisława Komorowskiego "Solidarność to Lech Wałęsa... i te dziesięć milionów ludzi" a kto jest przeciw Wałęsie ten już prawa do Solidarności nie ma, ten już nie jest bohaterem tego wtedy w Gdańsku nie było a jak był to i tak niepotrzebnie.
Jedynym pozytywem jaki można znaleźć w tej sytuacji to fakt, że kilkaset tysięcy ludzi dowiedziało się kim była Henryka Krzywonos i co zrobiła 1980 roku. Ilu z nich zapamięta to dłużej niż przez kilka dni? Nie wiem. Wiem natomiast, że ruch antykaczystowski doczekał się kolejnej ikony którą wykorzysta do granic możliwości.