Witold Jurasz Witold Jurasz
2402
BLOG

O szpiegach i czarownikach. Howgh!

Witold Jurasz Witold Jurasz Polityka Obserwuj notkę 17

Mój poprzedni wpis wywołał spory rezonans. Muszę przyznać, że kilka rzeczy mnie szczerze rozbawiło.

Przede wszystkim zostałem zlustrowany. „Odkryto” mianowicie (na jednym, nie wartym tego, by go reklamować, portalu) , że jestem absolwentem MGIMO. Nic to, że to nieprawda (skończyłem stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Warszawskim). Ważne jest to, że przypisanie mi bycia b. studentem MGIMO miało mnie, jak rozumiem, skompromitować. Oznaczałoby to bowiem, że jestem (nieomal?) rosyjskim agentem. Co prawda to bez sensu, zważywszy na to, co piszę, ale pewnie jest jakieś drugie dno (to, co piszę to pewnie operacja mająca mnie zalegendować). Skoro już więc o MGIMO mowa to kilka słów na ten temat. Jak wiadomo absolwenci MGIMO są podejrzani, bo przecież MGIMO to „szkoła kształcąca rosyjskich dyplomatów” (a dyplomaci to wiadomo - szpiedzy). Być absolwentem MGIMO to nieomal tyle, co kiedyś mieć niewłaściwe pochodzenie (takie kułactwo współczesne).

No to po kolei:

1.      MGIMO to, skądinąd elitarny, uniwersytet, a nie szkoła kształcąca dyplomatów;

2.      do kształcenia dyplomatów Rosjanie mają wyspecjalizowaną „Akademię Dyplomatyczną”;

3.      znam wielu absolwentów MGIMO i widząc ich wiedzę, gdyby nie to, że miałbym łatkę „ruskiego agenta”, to gotów byłbym żałować, że nie skończyłem MGIMO – z banalnych przy tym powodów: po pierwsze to po prostu doskonała uczelnia (zapewniam, że lepsza niż nasz, mieszczący się w piątej setce uczelni wyższych, Uniwersytet Warszawski); po drugie (a co mi tam – moja żona i tak nie czyta, tego co piszę bo twierdzi, że i tak jej później opowiem) –studentki MGIMO są po prostu śliczne;

4.      a teraz na serio - gdyby to było takie proste, że każdy, kto kończy MGIMO to rosyjski agent to nasz kontrwywiad można byłoby rozwiązać, po prostu identyfikując absolwentów MGIMO;

5.      wśród absolwentów MGIMO jest jedyny Polak, który pełnił jedną z kilku najwyższych funkcji w NATO (w NATO poza Sekr. Generalnym jest jeden pierwszy zastępca i sześciu „Assistant Secretary General” – nasz przedstawiciel pełnił taką właśnie funkcję). Nikt przy zdrowych zmysłach nie zakłada chyba, że nie został bardzo dokładnie sprawdzony nie tylko przezEuropejskich partnerów, ale i Amerykanów. Ja sam też jakoś nie kojarzę tego, wybitnego skądinąd, dyplomaty  z jakimikolwiek prorosyjskimi tendencjami. Kilka lat w Moskwie może wiele człowieka nauczyć – mnie też pobyt tam w pewnym sensie ukształtował i tak jak lubię Rosjan, słucham rosyjskiej muzyki (rockowej), tak jak podziwiam profesjonalizm ich dyplomacji tak nie sposób nazwać mnie rusofilem;

6.      skoro absolwentów MGIMO, jak chcą niektórzy, nie należy dopuszczać do dyplomacji (rozkułaczać), to może absolwentów zachodnich uczelni en bloc zwolnić z resortów gospodarczych (bo przecież jak się coś u nas prywatyzuje to zazwyczaj kupuje to ktoś z Zachodu, a nie Wschodu);

7.      jeden z, skądinąd bardzo zacnych, obserwatorów moich publikacji zwrócił uwagę na konkretną osobę, którą jak rozumiem podejrzewa o pewną, nadmierną może sympatię w stosunku do Rosji, a która to osoba jest absolwentem MGIMO; ja generalnie uważam, że w dyplomacji nie wolno mieć ani nadmiernie pozytywnego stosunku do kraju czy też regionu, którym się człowiek zajmuje, ale też nie wolno krajem tym (lub regionem) gardzić czy też mieć poczucie „misji cywilizacyjnej”;

8.      podsumowując – skoro absolwenci MGIMO budzą takie emocje to może warto ich sprawdzić na wykrywaczu kłamstw (ale tylko ich, bo przecież Rosjanie nigdy w życiu nie wpadliby na pomysł, żeby zawerbować absolwenta innej uczelni).

Niektórych dziwił mój krytyczny stosunek do ekipy wywodzącej się z Ośrodka Studiów Wschodnich. Podnoszono, że na naszą politykę wschodnią większy wpływ mają absolwenci MGIMO, niż ludzie z OSW. Przypomina mi się więc nocne spotkanie u premiera D. Tuska, kiedy to omawiano sprawę Ukrainy. Obecni byli:

1.      premier D. Tusk (nie MGIMO, nie OSW)

2.      min. R. Sikorski (nie MGIMO, nie OSW)

3.      min B. Sienkiewicz (nie MGIMO, OSW)

4.      min. J. Cichocki (nie MGIMO, OSW)

5.      wiceminister K. Pełczyńska – Nałęcz (nie MGIMO, OSW)

6.      dyrektor OSW (nie MGIMO, OSW)

7.      szef Agencji Wywiadu (na pewno nie MGIMO, nie OSW)

MGIMO – OSW 0:4

To tyle tytułem komentarza.

Co do samego OSW – w wolnej chwili napiszę coś dłuższego. Tymczasem kilka krótkich uwag – kiedyś, gdy jeszcze pracowałem dla naszego Kraju, napisałem, że na wschodzie nie ma alternatywy „sukces” lub „porażka”, tylko „wyjście na zero” lub „porażka”. My graliśmy na „sukces” a mamy porażkę na Ukrainie i klęskę na Białorusi. A można było chociaż wyjść na zero. Tylko w tym celu trzeba było przyjąć realistyczne, a nie życzeniowe założenia. I profesjonalnie, a nie po harcersku, realizować założoną politykę.

I chociaż mam powody (czego nie omieszkał podkreślić na twitterze jeden, skądinąd bardzo przeze mnie – piszę szczerze - ceniony, ekspert z OSW) mieć i prywatne żale to o ów właśnie brak wyników mam pretensję do tych, którzy doradzają naszym władzom. Ja po prostu chciałbym, aby w Polsce nie było potrzeby zwoływania nocnych narad – aby w Polsce były gotowe scenariusze i abym nie czytał na oficjalnym profilu na twitterze, że „nie ma planu B”.

Na koniec – uwaga natury plemiennej. Okazało się otóż, że skoro publikuję „takie rzeczy” to znaczy, że jestem „pisowcem”. Jak wiadomo w Polsce trzeba być za rządem albo za nie-rządem (w Kabarecie Pod Egidą w latach 80 to szło trochę inaczej: „za rządem czy za nierządem”). Jak rozumiem (w każdym razie staram się zrozumieć, choć zaakceptować nie zamierzam), w naszych realiach jak się ośmieli zauważyć, że w plemieniu A coś nie wyszło to się z automatu jest zapisanym do plemienia B. Jest też kilka innych, pomniejszych plemion, ale generalnie chodzi o to, że każde plemię ma swoich czarowników, pióropusze, ognisko i każde bije w tam tamy po swojemu. Ze wschodu i zachodu są co prawda wielkie plemiona, ale na szczęście jedno z nich zajmuje się  ekologią, a drugie ma bajzel u siebie gorszy niż wszystkie nasze plemiona razem wzięte (swoją drogą mamy szczęście, co by nie powiedzieć). Niniejszym ogłaszam przeto, że jestem swoim własnym czarownikiem - plemię moje jest może nieliczne, ale to go czyni elitarnym. Jak mnie jakieś mądre plemię zaprosi do wspólnego ogniska to może pójdę a może nie (zależy czy będzie mi się podobał pióropusz). Bo się cenię (co i P.T. Czytelnikom polecam).

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka