mona mona
251
BLOG

Trybunalskie wygibasy

mona mona Polityka Obserwuj notkę 6

Wygibasy Trybunału Konstytucyjnego jawią się jako coraz bardziej zabawne.

Właściwie notka jest rodzajem plagiatu, jako że napisał to już sędzia Janusz Wojciechowski („ wPolityce” http://wpolityce.pl/polityka/274192-skoro-tk-podwaza-juz-nie-tresc-przepisu-lecz-jego-rozumienie-to-znaczy-ze-papier-w-trybunale-jest-tak-cierpliwy-ze-przyjmie-kazde-uzasadnienie). Zapodaję, ponieważ nie każdy jednak czyta ten wraży portal, a sprawa dotyczy także tego, czy wybrany przez Sejm jest sędzią – czy może nie, o co toczyły się heroiczne boje.

 Niestety, sędzia Wojciechowski pożegnał się z „salonem”.

Z wyroku TK, z 3 grudnia:

5. Art. 21 ust. 1 ustawy powołanej w punkcie 1, rozumiany w sposób inny, niż przewidujący obowiązek Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej niezwłocznego odebrania ślubowania od sędziego Trybunału wybranego przez Sejm, jest niezgodny z art. 194 ust. 1 Konstytucji.

Ustawa natomiast brzmi tak:

Art.21 ust.1

art.21ust, 1. Osoba wybrana na stanowisko sędziego Trybunału składa wobec Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej ślubowanie następującej treści: „Uroczyście ślubuję, że pełniąc powierzone mi obowiązki sędziego Trybunału Konstytucyjnego – tu następuje rota ślubowania.

Rozumiem, że talmudyczne rozważania prowadzą do nikąd: to „osoba wybrana” ma złożyć przysięgę. Nie ma słowa o tym, że Prezydent zobowiązany jest tę przysięgę przyjąć. Ale – jeśli już jesteśmy przy Talmudzie - jest tam taki dinks:

„Jeżeli błąd raz gdzie się wkradnie, wciąż wzrastać musi”.  Źródło: Pesachim, 112

 

No i mamy skutki – te wygibasy interpretacyjne nie mają sensu o tyle, że ustawa zastrzega decyzję ostateczną dla prezydenta. I raczej pewne jest, że nie bez kozery, bo inaczej – po co przysięga, jeśli  Sejm i Senat uznają „osobę wybraną” za godną sprawowania urzędu?

 

Ale życie jest życiem. Kto zaręczy, że „osoba wybrana” jeszcze  przed ślubowaniem nie ukradnie batonika w sklepie? Albo – że coś brzydkiego w życiorysie „osoby wybranej” nie zostało zwyczajnie przegapione – i tym samym ustawa daje prezydentowi jakiś margines czasu, zanim ślubowanie - od osoby praktycznie nieusuwalnej – odbierze, ośmieszając powagę urzędu prezydenta, albo wręcz gorsząc społeczeństwo.

 

Nie ma w ustawie słowa o „niezwłocznym” przyjęciu przysięgi – i to jest duch, a nie litera ustawy. Nie można ustawy poprawiać ad hoc, zgodnie z czyimś życzeniem. Nie można dowolnie dodawać zgrabnego słówka, którego w ustawie nie ma. Trybunał ma osądzić, czy ustawa jest zgodna z Konstytucją w tym kształcie, w jakim ją zapisano.

 

Pozostaje jeszcze fakt, że do czasu złożenia ślubowania pretendent jest wciąż „osobą wybraną”, a nie sędzią, wbrew wszystkim wrzaskom.

 

 

 

 

mona
O mnie mona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka