Wygibasy Trybunału Konstytucyjnego jawią się jako coraz bardziej zabawne.
Właściwie notka jest rodzajem plagiatu, jako że napisał to już sędzia Janusz Wojciechowski („ wPolityce” http://wpolityce.pl/polityka/274192-skoro-tk-podwaza-juz-nie-tresc-przepisu-lecz-jego-rozumienie-to-znaczy-ze-papier-w-trybunale-jest-tak-cierpliwy-ze-przyjmie-kazde-uzasadnienie). Zapodaję, ponieważ nie każdy jednak czyta ten wraży portal, a sprawa dotyczy także tego, czy wybrany przez Sejm jest sędzią – czy może nie, o co toczyły się heroiczne boje.
Niestety, sędzia Wojciechowski pożegnał się z „salonem”.
Z wyroku TK, z 3 grudnia:
5. Art. 21 ust. 1 ustawy powołanej w punkcie 1, rozumiany w sposób inny, niż przewidujący obowiązek Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej niezwłocznego odebrania ślubowania od sędziego Trybunału wybranego przez Sejm, jest niezgodny z art. 194 ust. 1 Konstytucji.
Ustawa natomiast brzmi tak:
Art.21 ust.1
art.21ust, 1. Osoba wybrana na stanowisko sędziego Trybunału składa wobec Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej ślubowanie następującej treści: „Uroczyście ślubuję, że pełniąc powierzone mi obowiązki sędziego Trybunału Konstytucyjnego – tu następuje rota ślubowania.
Rozumiem, że talmudyczne rozważania prowadzą do nikąd: to „osoba wybrana” ma złożyć przysięgę. Nie ma słowa o tym, że Prezydent zobowiązany jest tę przysięgę przyjąć. Ale – jeśli już jesteśmy przy Talmudzie - jest tam taki dinks:
„Jeżeli błąd raz gdzie się wkradnie, wciąż wzrastać musi”. Źródło: Pesachim, 112
No i mamy skutki – te wygibasy interpretacyjne nie mają sensu o tyle, że ustawa zastrzega decyzję ostateczną dla prezydenta. I raczej pewne jest, że nie bez kozery, bo inaczej – po co przysięga, jeśli Sejm i Senat uznają „osobę wybraną” za godną sprawowania urzędu?
Ale życie jest życiem. Kto zaręczy, że „osoba wybrana” jeszcze przed ślubowaniem nie ukradnie batonika w sklepie? Albo – że coś brzydkiego w życiorysie „osoby wybranej” nie zostało zwyczajnie przegapione – i tym samym ustawa daje prezydentowi jakiś margines czasu, zanim ślubowanie - od osoby praktycznie nieusuwalnej – odbierze, ośmieszając powagę urzędu prezydenta, albo wręcz gorsząc społeczeństwo.
Nie ma w ustawie słowa o „niezwłocznym” przyjęciu przysięgi – i to jest duch, a nie litera ustawy. Nie można ustawy poprawiać ad hoc, zgodnie z czyimś życzeniem. Nie można dowolnie dodawać zgrabnego słówka, którego w ustawie nie ma. Trybunał ma osądzić, czy ustawa jest zgodna z Konstytucją w tym kształcie, w jakim ją zapisano.
Pozostaje jeszcze fakt, że do czasu złożenia ślubowania pretendent jest wciąż „osobą wybraną”, a nie sędzią, wbrew wszystkim wrzaskom.