Federico da Montefeltro Federico da Montefeltro
38
BLOG

Fikcja czy rzeczywistość?

Federico da Montefeltro Federico da Montefeltro Polityka Obserwuj notkę 2

Tegoroczna kampania wyborcza przed wyborami do Parlamentu Europejskiego jest niezwykle nudna i przewidywalna. Jej głównym motywem - jakże zaskakujące - nie jest bynajmniej przyszłość Unii Europejskiej czy nasza w niej rola, ale spór między Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością. Na potrzeby wyborczej reklamy PO odgrzewa politykę miłości, zaś PiS odgrzewa dawne obietnice Donalda Tuska. Pozostałe partie próbują się przebić ze swoją ofertą, ale że w tej ofercie nic atrakcyjnego nie ma, wyborca zapewne ponownie dokona wyboru pomiędzy McDonaldem a Swojskim Jadłem, nie wnikając w stan kuchni i spiżarni obu lokali.

Jedynym żywszym akcentem tej kampanii jest Libertas, będący polskim dowodem na sukces idei Unii Europejskiej. Gdy widzimy Artura Zawiszę, Ryszarda Bendera czy Wojciecha Wierzejskiego współtworzących paneuropejski ruch polityczny i występujących na konferencjach prasowych ramię w ramię z mówiącym po angielsku irlandzkim milionerem, trudno nie westchnąć z zadowoleniem i powiedzieć - a jednak się udało, jesteśmy w jednej, europejskiej rodzinie...

W tym całym przedwczesnym sezonie ogórkowym zdarzają się jednak i ciekawsze momenty. Jednym z nich było orędzie prezydenta w Sejmie, jednak wstyd byłoby zajmować sobie czas pisaniem o czymś tak śmiertelnie poważnym. Świat seriali - to jest to!

Ad meritum - Prawo i Sprawiedliwość wynajęło aktorkę, która grała niegdyś w wyborczym spocie Platformy pielęgniarkę pełną wiary w zapowiedzi Tuska. Efektem tej współpracy jest filmik, swoisty sequel, nieco w klimacie filmu "Upadek" (tym z Michaelem Douglasem, nie z Bruno Ganzem). Naturalnie, ze względu na zmianę pracodawcy, pani Anna gra teraz wyborcę rozczarowanego brakiem autostrad i pieniędzy na koncie, które, swego czasu, obiecywał jej następca Jarosława Kaczyńskiego na stanowisku premiera.

Wszystko byłoby w porządku (i nadal byłoby nudno), gdyby pani Anna nie zeszła nagle z ekranu i nie pojawiła się na konwencji wyborczej PiS, gdzie ponownie dała wyraz swemu niezadowoleniu. Co więcej - aktorka spotkała się również z dziennikarzami, którzy dopytywali o jej wyborcze preferencje, materiały o tym pojawiły się we wszystkich serwisach informacyjnych, a pierwszy garnitur polityków wypowiedział się w tej sprawie. 

W tym momencie, przyznaję, poczułem się nieco skonfundowany. Aktor, jak mi się wydawało, bierze pieniądze za odgrywanie rozmaitych postaci. Michael Douglas dostał zapewne niezłą gażę za odegranie roli człowieka, który psychiczne napięcie rozładowuje przy użyciu strzelby, uzi oraz ręcznej wyrzutni rakiet. Pani Anna jest zapewne nieco dalej w kolejce do Oscara, ale jej pracę zapewne również godziwie wynagrodzono (nie jest wszak pielęgniarką w rzeczywistości).  Konfuzja pojawia się, gdy postać z ekranu zaczyna nagle rozciągać swoją rolę na prawdziwe życie i na przykład - tak jak w tym przypadku - zaczyna dawać nam wskazówki, co zrobić z naszą kartą do głosowania.

Być może wyłącznie przeniesienie filmowej fikcji do "reala" mogłoby sprawić, że publiczne szpitale zaczną wyglądać tak, jak ten z serialowej Leśnej Góry, ale przyznam, że poczułbym się zaniepokojony, gdyby w lekarskim gabinecie przyjął mnie doktor Burski. Moje zaniepokojenie wzrosłoby niechybnie, gdyby po wykręceniu 997 na miejscu zjawił się komisarz Zawada (lub - o zgrozo - porucznik Borewicz). Nie jestem częstym gościem w kościele, ale przypuszczam, że przestałbym się w nim w ogóle pojawiać, gdyby zaistniało niebezpieczeństwo, iż kazanie będzie wygłaszał Cezary Żak w roli księdza proboszcza.

A może wręcz przeciwnie? Zamieńmy nasze życie w film. Opłaćmy rzesze aktorów, by grali uśmiechniętych, sympatycznym lekarzy, sprawnych policjantów czy wyrozumiałych księży. Ba, zrzućmy się i wymieńmy naszych nieestetycznych i przynudzających polityków na eleganckich, przebojowych i uczciwych mężów stanu prosto z ekranu!

Oby tylko zamiast Billa Pullmana w roli prezydenta, który laserom kosmicznych najeźdźców się nie kłania, nie trafił nam się Rick Mayall - "Nasz Człowiek w Parlamencie"...

twitter.com/FdMontefeltro

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka