“Miała być demokracja, a tu każdy robi co chce!”
Lech Wałęsa
Pewna dystyngowana dama, słynąca w towarzystwie z kultury i obycia, nie mogła wyjść z oburzenia nad zachowaniem profanów. Któż ich wpuścił na salony!? Pytała, próbując ostudzić swoje zdenerwowanie za pomocą prawdziwego chińskiego wachlarza, który zakupiła w Paryżu. To skandaliczne i oburzające. Jakieś chamstwo, prostacy i hunwejbini ośmielili się stwierdzić podczas przedstawienia, że baletmistrz ma krzywe nogi.
Potworność - wtórował jej pewien dżentelmen. Sam wprawdzie wiele razy zwracałem uwagę, że nogi mistrza wskazują na przeszłość co najmniej kawaleryjską, ale mówić o tym tak obcesowo może jedynie prostak. Jest niedopuszczalne, aby rozmowa w temacie tak delikatnym jak balet rosyjski odbywała się na poziomie, za przeproszeniem, rynsztoka. Należy niezwłocznie usunąć te indywidua z towarzystwa, zanim narzucą ogółowi swój żenujący poziom.
Prawda, przytaknął mu pewien uczony. A że był to człowiek obyty i światowy, zaczął się rozwodzić nad chamstwa przyczyną. To frustraci, małe nędzne istotki. Siedzi taki dzień cały w rzeźni i mięsem rzuca, to i w towarzystwie lepszych od siebie opanować się nie potrafi. Do szkoły ich wysłać na lekcję kultury. Nie twierdzę, że od razu profesorami zostaną, bo i to przecież niepodobieństwo, ale nauczyć się szacunku powinni...
O balecie, podjął dżentelmen, należy rozmawiać z zachowaniem kultury i szacunku dla rozmówcy. Choć, jak przyznał, ma on kuzyna, który za baletmistrzem naszym nie przepadając potrafi siła o nim złego nagadać. W Paryżu, kontynuował uczony, rzecz taka po prostu nie może mieć miejsca. Zdarza się wprawdzie, że publiczność jajami zgniłymi i wszelkim paskudztwem artystę obrzuci, ale oni potrafią to robić z godnością...
Cham, który stał obok i dłubiąc w nosie rozmyślał, nie mógł się nadziwić tych inteligentów. Spróbowaliby tacy porobić na roli. He he he... Niechby im wyrósł jakiś chwast na polu zaraz by zaczęli biadolić jaki świat jest podły, zamiast wyciąć w diabły cholerstwo jak dobry gospodarz. Widział już nasz cham, że lokale pomylił. Całe to towarzystwo jakieś takie drętwe, poważne, w pludry poubierane.
Cóż, powiedział czując na sobie niechętne spojrzenia, mnie się widzi żem pomylił knajpy. Strzepnął niedbale brud z kufajki i odwrócił się do wyjścia. Zostawiając za sobą ślad słomy sypiącej się z gumofilców, odwrócił głowę i rzekł. Wyście są zbyt wrażliwe, wy inteligenty, aż strach się w razie czego kłonicą zamierzyć, bo ze strachu pomdlejecie. No to o decydentach se nie pogadamy. Bo polityka, mruknął wychodząc, to nie jakiś kurna ruski balet!
Inne tematy w dziale Kultura