moraine moraine
2682
BLOG

Słaba wizyta słabego prezydenta.Czy Polacy przestali kochać USA?

moraine moraine Polityka Obserwuj notkę 68

Słaba wizyta słabego prezydenta. Tak w jednym zdaniu można podsumować wizytę Baracka Husajna Obamy. Nie było świątecznej atmosfery która zawsze towarzyszyła poprzednim wizytom prezydentów USA. Polacy nie wyszli na ulice. Nie było amerykańskich i polskich chorągiewek. Serca nie rosły. Nikt nie narysował sobie na czole amerykańskiego i polskiego orła w braterskim uścisku. Limuzyna prezydencka przenikała samotnie po pustych ulicach stolicy. Czy Polacy przestali kochać Amerykę?

Po prostu zawiedliśmy się, ale nie na Stanach Zjednoczonych jako liderze wolnego świata gdyż nadal wiążemy wielkie nadzieje z tym ciągle niewątpliwie najpotężniejszym państwem świata lecz zawiedliśmy się na prezydencie Obamie. A to jest zasadnicza różnica którą zwykle komentatorzy nie dostrzegają lub nie chcą dostrzegać być może z powodu swoich lewicowych sympatii do tej postaci. Po prostu Hawajczyk nie przypadł Polakom do gustu. Nie ma i nigdy nie było u nas Obamomanii. Nie kochamy Obamy jak Europa Zachodnia. Dlaczego?

Prezydent Obama, a raczej jego poglądy są dla Polaków po prostu niezbyt... amerykańskie. Obraz Ameryki wśród polskiego społeczeństwa jest bardzo idealistyczny. Polacy zawsze utożsamiają ten kraj z wolnością i prawicowością. Polacy po prostu są Republikanami. Rzeczywistość jest oczywiście bardziej skomplikowana. 

W wyborach 2008 roku wygrał Obama czyli lewica. Jemu bliżej do Zapatero i Napieralskiego niż do polskich konserwatystów. Dla niego republikanizm to są po prostu obce wartości. Dało się to odczuć podczas kampanii prezydenckiej kiedy swoich przeciwników z najbardziej religijnych stanów nazwał "kurczowo trzymających się swojej religii i konserwatywnych przekonań" co wywołało ostry sprzeciw. Swoją konkurentkę konserwatystkę Sarę Palin nazwał "świnią w szmince". Prezydent popiera aborcję, eutanazję, małżeństwa homoseksualistów, wierzy w sprawiedliwość społeczną, pakiety stymulujące gospodarkę, wysokie podatki oraz redystrybucję dóbr. Jego "reformy" systemu opieki medycznej kosztują podatników więcej niż bilion dolarów. To on z kieszeni podatnika oddał biliony banksterom z Wall Street którzy według wolnorynkowych zasad powinni po prostu zbankrutować. Tak się jednak nie stało. Zamiast tego zbankrutowali zwykli Amerykanie. Dług publiczny wynosi obecnie 14 bilionów dolarów czyli tyle ile cała amerykańska gospodarka. Jednak socjaldemokrata Obama nadal nie chce przyjąć do wiadomości potrzeby poważnych cięć budżetowych. Niestety, ale tak za jego prezydentury wygląda prawdziwa Ameryka. Czyli socjaldemokracja pełną gębą przypominająca najgorszy europejski styl. Polacy wymagają od Ameryki jednak czegoś więcej. 

Czy ten obraz odbiega od wyobrażeń przeciętnego Polaka o Ameryce? Bardzo odbiega i stąd ta niechęć. W Polsce te "wartości" podziela 12% Polaków czyli mniej więcej jest to elektorat lewicowy gromadzący się w tej chwili wokół SLD. Ale tam też nie jest aż tak dobrze gdyż eseldowcy dzielą się na młodą lewicę oraz postkomunę. Postkomuna (nie mam na myśli polityków postkomunistycznych jak Kwaśniewski czy Miller którzy przecież byli proamerykańscy, lecz elektorat postkomunistyczny) nie przepada za "imperializmem amerykańskim" który obalił ich kochany PRL. Pozostaje więc młoda lewica z Napieralskim na czele, a więc to jeszcze mniej niż te 12% Polaków. Czy można więc się dziwić spoglądając na puste ulice? Czy można się dziwić czerwonemu z wrażenia Napieralskiemu podczas spotkania ze swoim nowym mesjaszem? Zapatero już upadł, a więc Grzegorz (jak sam się pochwalił) teraz będzie pokazywał zdjęcia z Obamą podczas kampanii. 

Ale czy tylko dlatego Polacy nie lubią prezydenta Husajna? Bill Clinton przecież też był z Partii Demokratycznej, ale Polacy odbierali go inaczej, bo to on pomógł Polsce wejść do NATO. A więc poglądy Obamy na wewnętrzną politykę Ameryki nie mają aż tak wielkiego znaczenia. Bardziej chodzi o jego stosunek do Polski. To on jak żaden inny amerykański prezydent od czasów Jałty nie ośmieszył i nie upokorzył tak bardzo Polaków w oczach świata. To właśnie Obama pokazał figę 17 września rezygnując z tarczy. Rosja triumfowała. Polacy wiedzą doskonale, że gdyby ten człowiek nie został prezydentem to w Polsce tarcza stałaby już dawno i to Putin miałby problem. Później było już tylko gorzej. Cały jego reset z Rosją osłabił pozycję państw Europy Środkowowschodniej. Jesteśmy teraz sami pomiędzy starą prorosyjską Europą, a coraz silniejszą Rosją. Polska w amerykańskiej polityce międzynarodowej spadła o kilka oczek w dół i nie jest to tylko nasza wina, ale głownie administracji Obamy i jego doradców. Oto dlaczego nie kochamy Obamy. Stąd te puste ulice i brak entuzjazmu. Po prostu nie ma czego świętować. Nie ma z czego się cieszyć i... nie ma o czym dyskutować z panem Obamą. On nie rozumie nas. My nie rozumiemy jego.

Rzadko zgadzam się z Lechem Wałęsą, ale miał rację podpisując się razem z innymi liderami regionu pod listem wzywającym Obamę do głębszego zainteresowania się Europą Środkowowschodnią. Na amerykańskim prezydencie list nie zrobił większego wrażenia, a więc teraz Wałęsa miał po raz kolejny rację stwierdzając, że nie spotkał się z Obamą gdyż nie byłoby o czym rozmawiać co najwyżej zrobić fotkę. Ta fotka dla Obamy była bardzo ważna. Mógłby ją pokazywać podczas zbliżającej się kampanii. Dobrze, że jej nie otrzymał. Za to co zrobił, a później za to czego nie zrobił dla Polski nie zasługuje na nią. Niech się chwali swoim Noblem "na zachętę". 

Wizyta tylko potwierdziła cały dotychczasowy kurs polityczny Obamy w stosunku do Polski, a raczej jego brak. Jaki prezydent taka wizyta. Jaka polityka w stosunku do nas takie przywitanie. Bardziej przypominało to rajd Putina po Warszawie niż wizytę szefa zaprzyjaźnionego mocarstwa. Ale to nie nasza wina. To tylko rezultat twojej polityki, panie Obama. Jedyne co ma pan do zaoferowania Polakom to wspominanie Solidarności i obietnice postawienia baraku (o ironio!) na lotnisku dla kilku amerykańskich wojskowych. To zgrana płyta jak Kościuszko i puste Patrioty. Ileż można? To nie to czego oczekują zwłaszcza młodzi Polacy. Gdyby nie stał pan na czele mocarstwa światowego lecz jednego z państw europejskich to byłby pan zaliczany do jednego z wielu lewicowych polityków wydających ponad miarę nie swoje pieniądze. 

Co będzie dalej? Otóż śmiem twierdzić, że pan Obama "został wybrany przez nieporozumienie" jakby to powiedział kolega bloger Jarosław Kaczyński. A do tego nieporozumienia przyczyniła się fatalna atmosfera po prezydenturze Busha. Amerykanie wybrali słusznie, bo chcieli zmiany. Niestety ta zmiana okazała się zmianą na gorsze jak to bywa w demokracji. Na szczęście pozostało jeszcze tylko półtora roku prezydentury "mesjasza lewicy". Słabego prezydenta który poza zadłużeniem swojego kraju nie osiągnął wiele zaprzepaszczając nadzieje które w nim pokładano. Zostawi on mocarstwo amerykańskie na skraju bankructwa ku uciesze Chin. Będzie zapamiętany jako prezydent który zlikwidował Osamę Bin Ladena i... nic poza tym. To właściwie uśmiech historii, tak jakby los chciał zrobić mu na złość, bo ta "likwidacja" była bardziej w stylu Republikanów niż Demokratów. Ewentualna reelekcja Obamy pogłębi marginalizację Polski na arenie międzynarodowej, a słabnąca pozycja gospodarcza tonącej w długach Ameryki będzie jeszcze bardziej widoczna budząc grozę i pogłębiając światowy kryzys. 

Jestem jednak optymistą. Stany Zjednoczone to kraj który potrafi się odnawiać w sposób niezwykły i dość szybki. Prezydent ma silną pozycję daną mu przez konstytucję. Dlatego w tym kraju wystarczy zmiana w gabinecie owalnym. Republikanie muszą wystawić dobrego i silnego kontrkandydata który zaproponuje nie tylko cięcia budżetowe, postawi na wolny rynek, odnowienie potęgi i odrodzenie ducha Ameryki, ale także będzie w stanie pokonać Baracka Obamę w sferze w której jest najsilniejszy czyli politycznym pijarze. Będzie mowa więcej o wolności jak to u Republikanów, a nie tak jak obecnie podczas wizyty w Polsce o demokracji, bo w ustach Obamy kojarzy mi się ona niezmiennie tylko z socjaldemokracją. Dopiero po ewentualnym zwycięstwie republikańskiego kandydata będzie można liczyć na reset, ale... tym razem w stosunkach z Polską.  Wtedy znowu serca będą rosły. Takiej Ameryki chcemy i taką pamiętamy za czasów Reagana. Bo my kochamy Amerykę za to i wtedy gdy potrafi być wolnościowa. Natomiast gdy bardziej zaczyna przypominać socjalną Europę przestaje być obiektem westchnień i nadziei, bo socjalizmu i takich "postępowców" jak pan Husajn to my mamy u siebie po dziurki w nosie. 

moraine
O mnie moraine

kontakt: liberty.moraine@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka