Wczoraj odważyłem się wśród znajomych, no może słabo znajomych, wyrazić co myślę o sprawie Krymu.
Natychmiastowo zostałem nazwany "Putinistą", "komuchem" itd.
Niesamowite jak wielką siłę mają slowa głów z telewizora. Pomijam fakt kim jest i co robił dotychczas rosyjski prezydent. Czepiam się jedynie zachodnich polityków. To ludzie którzy dotychczas daliby się pokroić za ich wspaniałą demokrację. Okazuje się jednak, że demokracja dobra ale tylko wtredy gdy to my manipulujemy potulnym tłumem.
Najgorszym co może spotkać Krym i jego mieszkańców jest REFERENDUM. Taki komunikat bije od wszystkich począwszy od Sikorskiego, przez Merkel a na Hollande kończąc. Co do tego wyjątkowo zgodni są prawie wszyscy politycy od prawa do lewa więc i ich dziennikarze nie zwrócą uwagi na ten festiwal obłudy.
Oczywiście teraz można powiedzieć, że rosyjskie wojska, że fałszerstwa, że chaos organizacyjny i 102% frekwencji ale czyja to wina? To właśnie Ci wszyscy odwieczni obrońcy demokracji powinni jako pierwsi podchwycić pomysł Putina i zadbać o prawidłowy przebieg głosowania.
Gdyby zaś w tym pomyśle wyprzedziły go obecne samozwańcze władze ukrainy, mogliby zachować twarz odpuszczając Krym który obecnie i tak utracą bez jednego wystrzału, w atmosferze hańby bo "przyszła Rosja i sobie wzięła"
