plewandowski plewandowski
222
BLOG

Czy "uchodźcy" zdecydują o wyniku wyborów w Polsce?

plewandowski plewandowski Polityka Obserwuj notkę 1

 

Współczesny najazd "Hunów" a polskie wybory

W trakcie trwania kampanii wyborczej wiele spraw i zagadnień w gruncie rzeczy marginalnych, może stać się istotną przyczyną pogłębienia podziałów pomiędzy poszczególnymi siłami politycznymi. Kwestia tak zwanych "uchodźców" stała się takim zapalnikiem również i w Polsce, co może o tyle dziwić, że przecież nasza sytuacja jest nieporównanie lepsza od chociażby węgierskiej. Nasze granice są bezpieczne, jak zapewnia z absolutną pewnością (po dokonaniu osobistej inspekcji) minister Piotrowska, a nasze służby gotowe do podjęcia działań, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba.

Nie można jednak nie dostrzegać faktów, o których codziennie donoszą nam media tak zwanego głównego nurtu. Otóż według ich oficjalnej narracji do granic Europy dobijają się biedni "uchodźcy", którym należy się nasze współczucie i pomoc. Doświadczenie jednak uczy, że oficjalna narracja może czasem (delikatnie mówiąc) rozmijać się z prawdą, zwłaszcza wtedy, kiedy jest to na rękę rządzącej w danej chwili opcji politycznej ( w tym przypadku koalicji PO-PSL)

Prawdziwe oblicze "uchodźcy"

Z taką sytuacją mamy do czynienia i w tym przypadku. Oficjalna linia rządowa od początku mówiła o konieczności przyjęcia przez Polskę emigrantów podając przy tym nawet liczbę osób (sic!) na jaką jesteśmy w stanie się zgodzić (ok. 2 tysiące). Tak ugodowe stanowisko rozochociło tylko Komisję Europejską, która w końcu wyszła z propozycją, aby Polska przyjęła 12 tys. migrantów, co ewidentnie spowodowało u obecnie rządzących objawy paniki oraz nagłe wycofywanie się z podanej wcześniej liczby. Polska dołączyła wtedy do państw Grupy Wyszehradzkiej (Węgry,Czechy, Słowacja), które sprzeciwiały się jakimkolwiek pomysłom na przyjęcie uchodźców od samego początku. Ta bezładna i żenująca szamotanina polskiego rządu, znalazła swój smutny koniec w Brukseli, gdzie na spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych państw unijnych, zagłosowaliśmy ostatecznie za przyjęciem 7 tys migrantów w przeciągu dwóch lat (2016-17)

Decyzja ta spowodować musiała w społeczeństwie co najmniej zdziwienie, biorąc pod uwagę to co pokazywano Polakom w telewizji, czyli dobrze ubranych, zaopatrzonych w telefony komórkowe mężczyzn oraz znikomą liczbę kobiet z dziećmi, które zwykle są prawdziwymi ofiarami wojen. Naród wyczuł tą fałszywą nutę i rozbieżność w narracji, co wyraziło się sondażami, w których ok. 60% ludzi wypowiedziało się przeciwko przyjmowaniu "uchodźców nowego typu". Rząd jednak ewidentnie rozminął się w nastrojami Polaków (który to już raz) i postanowił sprawić im niemiłą niespodziankę w postaci 7 tysięcy gości z państw przecież bardzo dla nas egzotycznych (Syria, Irak, Erytrea). 

Fałszywa troska

Z ludzkiego punktu widzenia decyzji tej powinno się przyklasnąć, jednak z punktu widzenia interesów Polski ocena musi być już zupełnie inna. Otóż zdecydowaliśmy się zagłosować za rozwiązaniem, które nie tylko poróżni nas na długo z naszymi sąsiadami z Południa i Wschodu, ale i przyklei nam łatkę wiarołomców, wśród tych którzy liczyli wreszcie na zdecydowane polskie przywództwo w tej kwestii. Żal zwłaszcza dobrych stosunków z naszym dużym sąsiadem i tradycyjnym sojusznikiem z Południa (Rumunia), który mógł się spodziewać innej decyzji. 

Oczywiście po wyborach (w przypadku zwycięstwa), nowy rząd zjednoczonej prawicy będzie starał się odbudować nadwątlone przez niekompetencję i brak własnego zdania rządu PO-PSL relacje z państwami Europy Środkowo-Wschodniej (cały czas żywa jest w Prawie i Sprawiedliwości idea Międzymorza), jednak już teraz można powiedzieć, że w obliczu obecnych działań rządu jego misja będzie nad wyraz trudna. Polska straciła wczoraj na dłuższy okres szansę, by stać się dużym i ważnym graczem na europejskiej szachownicy. 

Koniec Wyszehradu?

Uczynił to rząd, którego niegdysiejszy minister spraw zagranicznych, złożył swego czasu w Berlinie hołd wielkiemu sąsiadowi z Zachodu, namawiając go do większej aktywności na arenie międzynarodowej, a sojusz polsko-amerykański określił jako nic nie wart. Owoce tego typu postawy zbieramy wszyscy dzisiaj, gdy przewodniczący Parlamentu Europejskiego w osobie zapiekłego lewicowca Martina Schulza, bredzi o przymuszaniu "opornych" państw do przyjęcia imigrantów w sposób siłowy albo odbierając im pieniądze, a konsorcjum niemieckich firm podpisuje z Gazpromem kontrakt na trzecią nitkę Gazociągu Północnego. Tak właśnie wygląda solidarność tych wielkich z tymi mniejszymi państwami UE. Obecną pozycję Polski w Europie Środkowo-Wschodniej dobrze podsumował czeski tygodnik "Lidove Noviny": - "Polacy, którzy, jeszcze w ubiegłym tygodniu zajmowali wraz z Czechami, Słowacją i Węgrami wspólne stanowisko w sprawie kwot, wczoraj zagłosowali inaczej i Grupa Wyszehradzka rozpadła się." 

 

 

 

 

Interesuję się kwestiami społecznymi i politycznymi, aktywnie angażuję się życie mojej lokalnej społeczności, chcę zmieniać kraj na lepsze.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka