Robert Szmarowski Robert Szmarowski
2655
BLOG

Czym się kończy pogarda dla munduru

Robert Szmarowski Robert Szmarowski Polityka Obserwuj notkę 11

Gdy wróg puka do bram, za późno na reformy.

Latem 1914 roku Belgia padła pod naporem niemieckich najeźdźców.  Rzecz z pozoru oczywista. Mały kraj, nieliczna armia. Cóż można zrobić w konfrontacji z gigantem? A jednak można było zrobić trochę więcej.

Belgia w tamtym czasie była państwem kolonialnym. Imponujący był zarówno areał jej zamorskich posiadłości, jak i kapitał w dziedzinie ludobójstwa niesfornych tubylców.

Na własnym terytorium państwo posiadało dwie potężne twierdze, Liege i Namur. Były one po prostu nie do zdobycia. Jednak gdy czegoś nie można zdobyć, w końcu znajdzie się ktoś, kto to zdobędzie. Tym kimś okazali się Niemcy, którzy zaopatrzeni w moździerze oblężnicze niespotykanej mocy, osiągnęli nieosiągalny cel. Nawiasem mówiąc, historia powtórzyła się w roku 1940, gdy Niemcy znaleźli sposób na zdobycie fortu Eben-Emael.

Każda twierdza, aby spełniała swoją funkcję, wymaga trzech rzeczy. Należytej obsady wojsk fortecznych, właściwego uzbrojenia i pragmatycznych prac fortyfikacyjno-wyburzeniowych na przedpolu. Żadnego z tych wymogów Belgowie nie zdołali wypełnić i obie ich niezdobyte twierdze legły w konfrontacji z sumiennie przygotowanym napastnikiem.

Jak do tego doszło. Belgia nie była biednym państwem. Pieniędzy na oręż nie brakowało. Liczba ludności, skromna w porównaniu z potencjałem najeźdźcy, pozwalała wystawić armię liczniejszą, niż ta, złożona z sześciu dywizji, którą Belgowie powołali pod broń. Belgom zabrakło czasu, bo przez kilkadziesiąt lat ery pokoju w Europie, przywykli postrzegać swoje bezpieczeństwo, jako pewnik. Armią wręcz pogardzano. Trafiał tam element nisko zmotywowany, a wewnętrzne procedury i jakość zewnętrznego nadzoru dały w efekcie obraz rozkładu. Dopiero gdy niemiecki uzurpator zaczął coraz głośniej pomrukiwać, a było to mniej więcej w roku 1913, Belgowie zorientowali się, że w ich systemie bezpieczeństwa nie wszystko jest tak, jak należy. Lecz wtedy już nikt nie był gotów sprzedać im wystarczającej ilości potrzebnych rodzajów uzbrojenia, a system mobilizacyjny dopiero kiełkował. Dodatkowo elity armijne były bezkrytycznie zafascynowane francuską doktryną ofensywy do upadłego, co w wypadku kilkudywizyjnej armii oznaczało syndrom samobójczy.

W chwili próby Belgowie zachowali się dzielnie. Część wojsk walczyła desperacko w polu, a druga część zabezpieczała kierunek na Antwerpię, aby zachować komunikację ze strategicznym portem. Pod koniec roku 1914 jurysdykcja belgijska obejmowała skromniutki skrawek terenu przyległego do granicy z Francją, a król wraz z rządem rezydowali w Wielkiej Brytanii.

Wracajmy do Polski i do naszych czasów. Przez ostatnie osiem lat polski rząd nie ustawał w wysiłkach, aby naszym obywatelom ukazać żołnierzy i funkcjonariuszy w jak najgorszym świetle. Że roszczeniowi, że leniwi, że kombinują jak się od roboty wymigać. Że zarabiają kokosy, a po kilku latach uciekają na sowitą emeryturę. Dodatkowo, pod troskliwym okiem rządzących, w służbach promuje się serwilizm, a samodzielność decyzyjna traktowana jest z najwyższą surowością. Lizusostwo, nepotyzm, korupcja. Oto obraz polskich służb.

Niedawno analityczna komórka Ministerstwa Obrony Narodowej ogłosiła wyniki badań, według których znacząca liczba żołnierzy nie ma zaufania do swoich dowódców. Bez wątpienia w pozostałych formacjach sprawa ma się podobnie. Gdy celem zdobycia oficerskich szlifów jest wyłącznie wyższe uposażenie, a droga do tego celu wiedzie wyboistą ścieżką donosów, intryg i umizgów, trudno oczekiwać, aby żołnierz czy funkcjonariusz ufał swoim dowódcom.

Trudno też oczekiwać, aby rozgromione formacje mundurowe były w stanie z dnia na dzień pozbierać się, ogarnąć i bohatersko osłonić piersią Najjaśniejszą Rzeczpospolitą.


 

Zobacz galerię zdjęć:

Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka