Rok bieżący to rok wyborów samorządowych. W 2010 r. mija także 100. rocznica realizacji idei prezydenta Juliusza Leo. Przyglądając się lokalnej krakowskiej "batalii" o najważniejszy urząd w mieście (pomijąjąc ten z Franciszkańskiej 3), zastanawiam się kto i na ile będzie nawiązywał do haseł, planów, propozycji i porównywał się z postaciami sprzed 100 lat. Pomiędzy ówczesnymi elitami, a tymi dzisiejszymi jest przepaśc. Grzęzną oni w walkach czysto partyjnych, bo nie stac ich na zmianę ordynacji wyborczej. Szczycą się nie tylko brakiem jakiejkolwiek ideowości, ale i brakiem jakiejkolwiek wizji dla Krakowa na teraz i na jutro. Zapowiadana 4-6 lat temu reforam rad dzielnic Krakowa to kpina. Nazwiska, które wpisywały ją na swoje sztandary są di dzisiaj na sali obrad Rady Miasta Krakowa i zupełnie im nie przeszkadza, że temat już nie krzyczy a wrzeszczy o zainteresowanie.
Odpowiedzialnośc za wiele sfer miejskiego życia podzielona jest na wydziały, pełnomocników, biura i rozrywana jest pomiędzy ambicje często niezbyt pozbieranych ludzi. Brak odpowiedzialności w Krakowie za sprawy miasta jest dzisiaj problemem naczelnym. Nikt nikomu tutaj nie chce zrobic krzywdy, nawet jeśli nie będzie wywiązywał się ze swoich obowiązków. Nawet, jeśli efekty jego pracy nie będą widoczne pod silną lupą. Swego czasu przyglądając się temu z bliska przekonałem się, że inaczej się w Krakowie nie da. Rewolucja czy wstrząs Urzędem może doprowadzic szybciej do buntu i paraliżu miasta niż do przyspieszenia i usprawnienia jego pracy.
Czekam niecierpliwie na korowód nie tyle kandydatów, co programów dla Krakowa i poszczególnych jego dzielnic. Czekam na worek pomysłów dla Nowej Huty. Mam nadzieję, że nie tylko nowohucianie zagłosują właśnie na programy, a nie na kombatantów, styropianów, ładne buźki i partyjne szyldy. Czekam też na korowód nazwisk. Mam jedną sprawę do wyrównania. A zatem, kandydaci przybywajcie!
Inne tematy w dziale Polityka
