"My Naród" "My Naród"
79
BLOG

Rosyjsko-polski węzeł gordyjski

"My Naród" "My Naród" Kultura Obserwuj notkę 6
Uwzględniając obecne realia ekonomiczne stłumienie powstania listopadowego mogło kosztować Rosję nawet 150-200 miliardów dolarów. Austriacki poseł Benedikt de Cache dnia 25 maja 1792 roku raportował do kanclerza  W.Kaunitza w Wiedniu- sześć dni wcześniej część wojsk rosyjskich, w tym oddział złożony z 500 Kozaków, po przerzuceniu pontonów na Dnieprze wkroczyły na terytorium Polski w okolicach Mohylewa. Na przejście granicy oczekuje dalsze 60 tysięcy  żołnierzy. W ciągu życia jednego pokolenia, od 1772 roku, Polska utraciła na rzecz swoich sąsiadów 519 tys. km kw. terenów zamieszkałych przez ponad 10 mln ludzi. Dopełnienie aktu zagłady przyniósł rok 1795, kiedy nastąpiła formalna likwidacja państwa. Rosja kosztem Polski powiększyła swoje terytorium o 462 tys. km kw. Czy  to opłacalne przedsięwzięcie? 

 

Znikome zyski

 

Rozbiory Polski były wielkim błędem Rosji nie tylko ze względów ekonomicznych. Zadecydowały o tym interesy różnych kamaryli dworskich zainteresowanych w nadaniach ziemskich na terenach odebranych Rzeczypospolitej. Likwidacja Polski pozbawiła Rosję naturalnego bufora jaki stanowiło nasze państwo. Rozbiory skazały wielkie imperium na współpracę z Austrią a szczególnie z Prusami.

           

Cesarzowej Rosji, wcześniej poddanej króla pruskiego i Szczeciniance, aneksja ziem polskich nie wyszła na zdrowie. Pogłoski o zabójstwie Katarzyny II to cały komentarz rosyjskich elit do uczestnictwa Rosji w podziale zdobyczy. Co dobre dla młodego Płatona Zubowa, młodziutkiego ostatniego kochanka Katarzyny II, okazało się przekleństwem dla państwa. Niewielkie zyski z łupu musiały wystarczyć na koszty pacyfikacji kolejnych polskich powstań. Utrzymanie spokoju wymagało rozbudowy policyjnego i wojskowego aparatu represji. Wymuszona lojalność polskich poddanych mogła prysnąć jak bańka mydlana wobec kolejnych zawirowań w Europie. 

Biorąc pod uwagę obecne realia demograficzne, Rosja w celu  stłumienia powstania listopadowego skierowała do walki ponad 0,5 miliona żołnierzy. Porównując koszty współczesnych wojen w Wietnamie 614 mld. dol. czy Iraku 500 mld. dol. po uwzględnieniu wielkości sił inwazyjnych i czasu trwania działań zbrojnych, przy założeniu, że Rosja dysponowała wówczas stosunkowo nowoczesną armią - a tak właśnie było - można relatywnie szacować rosyjskie koszty pacyfikacji powstania listopadowego na ok. 150-200 miliardów dol. Zważając na fakt, że problemy z Polakami występowały średnio co 30 lat, a w tym czasie wojsko i siły policyjne mnożyły kolejne wydatki, łatwo zaryzykować tezę, że panowanie nad terenami Polski przyniosło państwu rosyjskiemu znikome zyski netto.  

 

Duże problemy

 

Natomiast Rosjanie - naród o wielkiej historii - przez okupację ziem polskich tracili szereg swoich atutów. Panslawizm w ich wydaniu stawał się mniej wiarygodny. Wielkie dzieło XIX-wiecznej Rosji - militarna pomoc w wyzwoleniu narodów bałkańskich spod panowania tureckiego - jawiło się w oczach Europy kolejnym imperialnym celem polityki rosyjskiej. To zawirowania związane z polskim powstaniem styczniowym wykorzystał Bismarck do zacieśnienia sojuszu z Rosją i uzyskania przez  Prusy rosyjskiej zgody na zjednoczenie Niemiec. Przez antypolską politykę Rosjanie dopuścili do powstania największego mocarstwa w Europie - wilhelmińskich Niemiec. Stanęli w ten sposób oko w oko nie z osłabioną Rzeczypospolitą, ale z największą  potęgą Europy, która ostrze swojego militaryzmu, w XX wieku, dwukrotnie skierowała przeciwko Rosji zamierzając zadać jej śmiertelny cios.  

Prusom a następnie zjednoczonym Niemcom ziemie polskie były strategicznie niezbędne. Pomorze oddzielało terytoria niemieckie a Wielkopolska wcinała się między pruski Śląsk i Pomorze Zachodnie. Dopiero nabytki polskie uczyniły Prusy państwem jednolitym terytorialnie. Dla Rosji zdobycze nad Wisłą, otoczone przez austriackie i pruskie prowincje, stanowiły geopolityczny balast. Trudne do obrony, zamieszkałe przez ludzi wychowanych w innej cywilizacji i kulturze zupełnie odpornych na rusyfikację, stwarzały więcej problemów niż korzyści.  

Węzeł gordyjski a Konferencja Poczdamska

 

Rosja po uzyskaniu dostępu do Bałtyku i Morza Czarnego stała się wielkim mocarstwem europejskim. Gdyby ówcześni politycy rosyjscy doprowadzili do nawet istotnych korekt granicznych na niekorzyść Polski w celu zapewnienia sobie solidnego zaplecza terytorialnego wokół portów w Rydze i Odessie, to nie stałaby się żadna tragedia a nawet paradoksalnie mogłoby to Polsce wyjść na dobre. Te wschodnie obszary zamieszkałe głównie przez niepolską prawosławną ludność w okresie przebudzenia narodowego XIX wieku mogły stwarzać zachowanemu państwu polskiemu jedynie kłopoty. 

Okrojona Polska skazana byłaby mimo wszystko na sojusz z Rosją, ponieważ racją stanu państwa pruskiego było dążenie, jeśli nie do likwidacji Polski, to do zabrania całej zachodniej połaci naszego kraju. Trudno mieć pretensje, ale niestety tak się ułożyły granice polityczne i etniczne. Ten węzeł gordyjski Europy rozwiązała dopiero…Konferencja Poczdamska po dwóch przegranych przez Niemcy wojnach światowych. 

 

Głupota

 

Antagonizm polsko-rosyjski nie był wcale nieunikniony. Rosja na rozbiorach wyszła jak przysłowiowy Zabłocki na mydle. Utraciła wiele potencjalnych aktywów. Została przyspawana do polityki pruskiej a później niemieckiej tracąc swobodę działania na najważniejszym odcinku - Bałkanach oraz próbach zajęcia Konstantynopola - światowej stolicy prawosławia. Dziedziczna wrogość między Polakami a Rosjanami to mit. Tak nam się ułożyła historia. Głupotą było zajmowanie Moskwy, łupiestwa lisowczyków i jezuickie nadzieje na podporządkowanie rosyjskiego prawosławia Rzymowi. Głupotą było również zdobywanie mazowieckich piasków przez Dońskich Kozaków i ponad stuletnia okupacja. 

 

Co dalej?

 

Współcześni Rosjanie muszą się zmierzyć z podobną sytuacją jak kiedyś my Polacy, gdy z wielkiego państwa zostaje tylko obszar narodowy. Wyleczyliśmy się z imperialnych zapędów. Dawne kresy objęte są narodową pamięcią i stały się miejscem sentymentalnych podróży, dla wielu jeszcze żyjących- magiczną krainą dzieciństwa. Nikomu zdrowemu na umyśle nie przyjdzie do głowy odbieranie tych ziem Litwinom czy Ukraińcom. 

Rosyjska pamięć narodowa też pewnie będzie wracać do krajów, które stanowiły niegdyś część imperium. Amputacja czasami chroni organizm przed gangreną i ogólnym zakażeniem. Rosjanie mają wiele prawdziwych powodów do dumy. Wspomniane wyzwolenie Bałkanów, ochrona Europy przed kolejnymi najazdami koczowników, pokonanie Hitlera - tego nikt Rosjanom nie odbierze. Nie zmienia to faktu, że rozbiory Polski były nie tylko zbrodnią, ale i  błędem polityki rosyjskiej.   

Po co nam Rosja?

 

Rosja jest potrzebna światu. Zwłaszcza teraz, kiedy konflikt cywilizacji przestał być hipotezą. Po 11. września Rosja może się stać tym czym zawsze była: zaporą przed radykalnym islamem, przeciwwagą dla potężniejących w zastraszającym tempie Chin. Rosja jest częścią Europy i Zachodu, o bardzo silnej indywidualności i opartej na prawosławiu kulturze.

Przed tym krajem stoi wiele wyzwań: regres demograficzny, wyludnianie Syberii i Dalekiego Wschodu, sytuacja w Czeczenii. Wobec tych problemów Rosja może oprzeć się tylko na zjednoczonym świecie Zachodu. Chiny, dzisiejszy partner, będzie jutro wielkim rywalem a naftowa koniunktura nie jest dana na zawsze.

Sojusz z Iranem i kokietowanie różnych totalitarnych sił w świecie islamu może służyć Rosji tylko na krótką metę. Kiedy radykalny islam wygra naprawdę, to wkroczy do Azji Środkowej i serc muzułmańskich obywateli Rosji. Polityka rosyjska musi się zmierzyć z tymi zagrożeniami. Rozpraszanie sił na jałowe konflikty z Polską, imperialne zakusy wobec poradzieckich  państw w Europie, niepotrzebnie powodują tylko odradzanie się antyrosyjskich nastrojów.

Powrót Rosji do tradycyjnej polityki polegającej na szukaniu oparcia w Niemczech i marginalizacji krajów Europy Środkowej nie gwarantuje Rosjanom wielkich zysków. Efektem tych działań jest silny proamerykanizm tych krajów, wynikający z doświadczeń  paktu Ribbentrop - Mołotow.

 Traktowanie naszej części Europy jako próżni geopolitycznej wywoła co najwyżej bardziej ścisłą współpracę państw regionu. Ta nowa Europa nie jest już przysłowiową brzydką panną, mogącą być tylko statystką dla porozumień między Berlinem i Moskwą. Czasy Bismarcka minęły. Rosjanie znajdują się nie na fali wznoszącej swojego politycznego znaczenia, ale ich obecnie silna pozycja wynika raczej ze zbiegu sprzyjających okoliczności: wysokie ceny nośników energii, nieporozumienia w obozie atlantyckim z okresu wojny w Iraku, względnego osłabienia Ameryki, która ugrzęzła w Iraku oraz kryzysu NATO, które tak naprawdę nie jest na razie w stanie dokonać stabilizacji Afganistanu.

Do tego doszła charyzmatyczna prezydentura Putina, który znakomicie rozgrywał wszystkie te rozbieżności interesów, przywracając Rosji rangę mocarstwa, a nie „chorego człowieka” Eurazji. Ale patrząc perspektywicznie czas pracuje przeciwko Rosji. Utrzymanie jej obecnej pozycji byłoby wielkim osiągnięciem, dlatego życząc dobrze Rosji trzeba odważnie mówić „nie” jej aspiracjom odtworzenia imperium, czy też swojej strefy wpływów na obszarze poradzieckim i na terenie tzw. Bliskiej zagranicy.

 Rosji nie stać na mnożenie frontów w sytuacji, kiedy czekają ją naprawdę trudne wyzwania geopolityczne. Chciałoby się powiedzieć Rosjanom: Chiny przede wszystkim, uważajcie na radykalny islam, pamiętajcie o demograficznej zapaści!!! Próba rozmiękczenia Polski nie uda się. Tusk pojedzie do Moskwy w ramach swojej polityki miłości, ale nie liczcie, ze tandem Tusk – Sikorski dokona radykalnej zmiany polityki poprzedniej ekipy.

 Nie dokona choćby dlatego, że suwerenna Polska innej polityki prowadzić nie może. Paradoksalnie w dłuższej perspektywie ograniczenie rosyjskich apetytów może Rosji wyjść na zdrowie. Polacy w XVI  i XVII wieku  prowadzili z Moskwą i Rosją liczne wojny, los raz bardziej sprzyjał nam, a raz „Moskalom”.

Polska nie była w stanie zagrozić istnieniu Rosji. Największe inwazje na ten kraj nastąpiły, kiedy Polska zniknęła z mapy – zdobycie Moskwy przez Napoleona, katastrofa militarna i rewolucja w czasie pierwszej wojny światowej, czy hitlerowska inwazja w czasie drugiej.

Rosja powinna docenić stabilizujący wpływ naszego kraju w tej części Europy, uznać niezależność polskiej polityki, bo tylko taka jest gwarancją, że nasz kraj nie zostanie zwasalizowany  i potraktowany jako element antyrosyjskiej układanki. Specjalne relacje polsko – amerykańskie nie są niebezpieczne dla Rosji, przyszłość może pokazać, że najbardziej prawdopodobny scenariusz to zabiegi Rosji o współpracę wobec wspólnych zagrożeń z Ameryką… 
"My Naród"
O mnie "My Naród"

Ciekawy, idący pod prąd, odporny na mody byle jakie. Krytyczny, wybierający z tradycji sprawdzone wartości.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura