"My Naród" "My Naród"
221
BLOG

Kosowo-wojna wygrana w sypialni

"My Naród" "My Naród" Polityka Obserwuj notkę 6
Kosowo je Srbija. To hasło widziałem w wielu miejscach przyjmując je z mieszanymi uczuciami. To była Serbia…  Kosowo inaczej nazywane jest Starą Serbią. Ten region stanowi kolebkę serbskiej państwowości. Tutaj znajduje się pierwsza serbska stolica Raszka i święte miejsce wszystkich Serbów – Kosowe Pole oraz najstarsze serbskie cerkwie i monastery a właściwie to co z nich zostało – ruiny. 

 

„Bohaterscy” albańscy partyzanci, pod kontrolą instytucji międzynarodowych i sił NATO, swobodnie niszczyli serbskie dziedzictwo kulturowe i historyczne.

Piewcom samostanowienia i wszystkim tym, którzy na wyścigi ruszyli uznawać nową państwowość warto przypomnieć kilka faktów zmuszających do refleksji – że być może za 50 czy 100 lat takich obszarów ogłaszających niepodległość w Europie będzie bez liku…

 

 

Albańczykom przejęcie Kosowa zajęło trochę ponad 300 lat. Wojnę o Kosowo wygrali oni skrótowo rzecz ujmując w sypialni…

O tym, że Kosowo będzie albańskie zadecydowały nie bomby NATO – ale tykająca od lat bomba demograficzna.

 

 

Albańczycy pojawili się Kosowie dopiero pod koniec XVII wieku jako swoista piąta kolumna imperium tureckiego. Byli muzułmanami i lojalnymi poddanymi sułtana, czego nie można  powiedzieć o prawosławnych Serbach rozpoczynających kolejne bunty i powstania.

 

 

Faworyzowani przez Turków Albańczycy zaczęli spychać prawowitych gospodarzy tego obszaru na północ. Każda antyturecka ruchawka wyludniała z ludności serbskiej Kosowo.

Kiedy niepodległa Serbia odzyskała na początku XX w. kolebkę swojej państwowości Albańczycy stanowili już w Kosowie większość – około 60%, w liczbach bezwzględnych było ich około 300 tysięcy.

 

 

Paradoksalnie ani Serbia ani przedwojenna Jugosławia nie miały żadnego sensownego pomysłu na odwrócenie tych niekorzystnych tendencji. Przewaga polityczna Serbów do 1940 roku nie była w stanie nic zmienić w tej prowincji. Albańczycy przestali dominować politycznie, ale wzięli za to co w demografii nazywa się przyrostem naturalnym. W czasie II wojny światowej Kosowo było częścią Wielkiej Albanii – włoskiego protektoratu. Albańczycy wykorzystali swoją przewagę usuwając wielu Serbów, dopuszczając się czystek etnicznych.

 

 

Tito po wojnie nie tylko zalegalizował te fakty dokonane, ale zgodził się na pozostanie w Kosowie napływowej ludności albańskiej.

Kosowo w titoistowskiej Jugosławii stało się tylko formalnie częścią Serbii, ale jako rejon autonomiczny rządzony przez Albańczyków. Serbowie byli tu mieszkańcami drugiej kategorii.

 

 

W efekcie ludność serbska zaczynała opuszczać kolebkę swojej państwowości przenosząc się do innych regionów. Na to nałożyły się trendy demograficzne. Serbowie praktykowali model rodziny typowy dla Europy z jednym lub dwójką dzieci a Albańczycy model nazwijmy go bliskowschodnim – gdzie dolna granica liczby dzieci w rodzinie wynosiła 5-6 potomków.

 

 

Efekty takiej postawy były błyskawiczne. Albańczycy stanowili już w 1953 roku 63% mieszkańców Kosowa, a 1971 – 74%, 1981 – 78%. W tym samym czasie odsetek ludności serbskiej zmalał dwukrotnie. Obecnie Serbowie w  swojej praojczyźnie stanowią mniej niż 10% mieszkańców.

 

 

W ten sposób  Kosowo stało się obszarem etnicznie albańskim, a pod względem religijnym krajem o kulturze i tradycji islamskiej. W przeciwieństwie do rdzennej Albanii niemal nie ma na tym obszarze prawosławnych i katolickich Albańczyków. Zafundowaliśmy sobie islamskie państewko newralgicznym w punkcie kotła bałkańskiego.

 

 

Przykład Kosowa powinien otrzeźwić europejskich fanatyków wielokulturowości. Napływająca ludność albańska nie zasymilowała się w serbskim otoczeniu. Bariera religijna i kulturowa okazała się skuteczną zaporą.

Z napływowej mniejszości służącej imperialnym interesom Turcji na Bałkanach stała się w wyniku procesów osadniczych i demograficznych początkowo niewielką mniejszością by następnie zdominować cały region.

 

 

Albańczycy wygrali rywalizację o Kosowo z Serbami nie tylko na skutek sprzyjających okoliczności politycznych, ale przede wszystkim w sypialni. Jest to klasyczny przykład  batalii rozstrzygniętej przez prokreację. Osobiście szkoda mi Serbów. Przegrali ze Szkipetarami bo tak Serbowie pogardliwie nazywają kosowskich Albańczyków. Nie bardzo sobie wyobrażam jak w takiej sytuacji Serbowie mogliby odzyskać Kosowo.

 

 

 W Europie po 1989 powstało kilkanaście nowych państw. Powstały one przez rozpad dawnych komunistycznych „federacji”. Państwa związkowe ogłaszały secesję, a świat pilnował, żeby zachowano dawne, wyznaczone przez Stalina i Tito granice. Gdzie te granice kwestionowano rozpoczynały się konflikty zbrojne.

 

 

Społeczność międzynarodowa starała się konflikty doprowadzić do punktu wyjścia czyli do dawnych komunistycznych rozgraniczeń uznając za państwo Bośnię wymyśloną przez Tito jako bufor między dążeniami Serbów i Chorwatów do stworzenia Wielkiej Serbii czy Chorwacji.

 

 

Państwa, które uznały Kosowo złamały własne tabu uznając za niepodległy integralny obszar Serbii. Bowiem Kosowo nigdy nie było republiką związkową, a tylko rejonem autonomicznym. Zamiast wymyślania jakiejś czysto formalnej konfederacji Kosowa z Serbią zdecydowano się uznać jednostronnie ogłoszoną niepodległość.

 

 

To świetny prezent dla Putina Miedwiediewa. Rosja będzie mogła śmiało uznać wzorem Europy niepodległość Południowej Osetii, Abchazji czy Naddniestrza. Przy okazji odnowi panslawistyczne ciągoty Serbów utrudniając im integrację z Europą. Europejskie „mocarstwa” i ich satelici zapominają, że nie tylko Bałkany ale cały niemal kontynent jest etniczną mozaiką.

 

 

Długo by tu wymieniać zwarte obszary zamieszkałe przez mniejszości narodowe w niemal połowie państw europejskich. Niech żyje: Walia, Szkocja, Bretania, Korsyka, Katalonia, Łużyce, Siedmiogród, Nadniestrze… a być może do tej listy komuś wpadnie dopisać Kaszuby czy Śląsk.

 

 

Cieszę się, że prezydent wymusił na rządzie zaniechanie natychmiastowego uznania niepodległości Kosowa przez Polskę. Rząd Tuska tradycyjnie synchronizuje politykę polską z Berlinem. Niemcy na Bałkanach uzyskali już znaczące wpływy: Słowenia i Chorwacja właściwie stały się krajami „podatnymi” na sugestie płynące z Niemiec. Budowa niemieckiej Mitteleuropy  trwa….

 

 

Wracając do demografii, która tak odcisnęła swój ślad na historii Kosowa, to warto dodać, że w XX wieku liczba Serbów wzrosła dwukrotnie, a Albańczyków pięciokrotnie.

 

 

Innym ciekawym przykładem może być porównanie liczby Albańczyków (wszystkich, zarówno z Kosowa, Albanii i Macedonii) ze Słoweńcami. Oba narody na początku poprzedniego stulecia liczyły po milionie głów. Obecnie Słoweńców jest 1,8 miliona natomiast Albańczyków 5,5 miliona.

 

 

Trzeba zaznaczyć, że większość Albańczyków to ludzie młodzi, którzy prokreację mają przed sobą. To najmłodszy, jeśli chodzi o średnią wieku, naród europejski. Wszystko wskazuje, że już niedługo muzułmańscy Albańczycy będą najliczniejszym narodem bałkańskim z liczną emigracją w całej zachodniej Europie.

 

 

Serbowie utracili Kosowo przez demograficzną kapitulację i dekadencję. Porównanie prężności prokreacyjnej Albańczyków i swoistej niemocy demograficznej innych narodów bałkańskich to groźne memento dla zadowolonych z siebie Europejczyków.

 

 

Patrząc na postępy islamu w Europie można sobie wyobrazić kosowski scenariusz w skali kontynentu. Przypominam Albańczycy w Kosowie pojawili się pod koniec XVII wieku. Będzie zabawnie jak za 60 lat niepodległość zaczną ogłaszać takie nowe państwa jak: Marsylia, Amsterdam, Paryż, Kreuzberg – ta nazwa islamskiej dzielnicy, obejmie całą zislamizowaną aglomerację berlińską. Europejska mniejszość zostanie poddana w tych nowych państwach rygorom prawa koranicznego-szariatu.

 

 

A co z Polską? Bodajże Marcin Wolski pisał, że sąsiadować będziemy na zachodzie z Kalifatem Islamskim, a Cesarstwem Chińskim na wschodzie. Żeby przetrwać warto dobrze przemyśleć kosowską lekcję europejskiej historii. Widok wysadzonych serbskich świątyń niech będzie ostrzeżeniem.

 

 

Czy Rzym ma spotkać los Konstantynopola a Bazylika Świętego Piotra podzieli losy najwspanialszej świątyni Bizancjum- Hagia Sophia i zostanie „wzbogacona” o cztery minarety??? Kto nie wierzy w konflikt cywilizacji niech sobie poczyta Orianę Falaci, która na stare lata wyzwoliła się z dyktatu politycznej poprawności i nazwała rzeczy po imieniu.

"My Naród"
O mnie "My Naród"

Ciekawy, idący pod prąd, odporny na mody byle jakie. Krytyczny, wybierający z tradycji sprawdzone wartości.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka