"My Naród" "My Naród"
82
BLOG

Tybet- kulturalne ludobójstwo

"My Naród" "My Naród" Kultura Obserwuj notkę 3

Ryszard Kapuściński,  w książce „Podróże z Herodotem” o pierwszych wyprawach do Indii i Chin napisał, że nigdy całkowicie nie zrozumie tych krajów z powodu bariery językowej. Nie ma szans przebić się przez powierzchowność własnych ocen bez opanowania języka. Aby naprawdę go poznać, trzeba poświęcić całe życie.

 

Istnieją sprawy, którym warto poświęcić całe życie tak jak warto pochylić czoło przed wielkością  Kapuścińskiego. Jego słowa polecam wszystkim, którzy uważają się za ekspertów w kwestii Chin. Jadąc  na tydzień, dwa czy nawet dłużej do Pekinu, Szanghaju  wydają sądy: tam jest super, niczego złego nie widziałem, w co drugim, dużym, chińskim mieście są lepsze supermarkety niż w Polsce... 

I co z tego? Proszę udać się  w tybetańskie rejony Qinghaj, do Gansu, Syczuanu i Yunnanu. Poza Tybetańskim Rejonem Autonomicznym, część tych  chińskich prowincji stanowi dawny Tybet. Proszę odbić nieco od głównej drogi i zobaczyć warunki życia Tybetańczyków. 

Oczywiście każdy może odwiedzić to samo miejsce oceniając je zupełnie inaczej. Nasze opinie są uwarunkowane tym , co chcemy dostrzec. 

Podróżując przez rok do „Tybetu” w  chińskich prowincjach Qinghaj,  Gansu, Syczuanu i Yunnanu  jedynym,  bogatym Tybetańczykiem, którego poznałam, który jednocześnie  zajmował porządne, wręcz luksusowe mieszkanie w Chengdu, stolicy Syczuanu był starszy człowiek- potomek  tybetańskiego, królewskiego rodu. Wrócił do ojczyzny po 30 latach emigracji w Indiach i.....został posłem Komunistycznej Partii Chin. 

Podczas mojej wizyty, dostało się od niego Dalajlamie, w mieszkaniu  pełnym przepychu i „arystokratycznych” pamiątek po dawnych czasach,  których nie widziałam w żadnym innym tybetańskim domu.  

Gdyby ktoś zapytał dlaczego poszłam na warszawską demonstrację „Solidarni z Tybetem” powiedziałabym, że  jestem sinologiem, ale czuję się to winna  wszystkim Tybetańczykom, szczególnie tym poznanym podczas  mojego pobytu w Chinach.  

Jednym z nich  był „T’- młody mnich doświadczony dziesięcioma latami emigracji w Indiach. Trafił tam pokonując przez dwa miesiące najwyższe góry świata. Szedł  tylko nocą, wraz z innymi  Tybetańczykami. Niektórzy nie przeżyli drogi. „T”  przeżył i rozpoczął buddyjskie studia. 

Kiedy podjął  trudną decyzję ucieczki z Chin, nawet nie pożegnał bliskich. Wiedział, że próbowaliby go zatrzymać. Przez  kilkanaście lat na obczyźnie kontakty rodzinne prawie ustały. Z nikim się nie spotykał i już nigdy nie zobaczył matki. Zmarła  a on płakał opowiadając mi o niej.  

Zdecydował się wrócić na wieść o chorobie starego ojca. Trzeba było różnych, nieziemskich kombinacji aby  ponownie trafić do Tybetu. Spotkaliśmy się  kiedy wysiadłam  z autobusu gdzieś na trasie. Mój roczny pobyt w Chinach dobiegał właśnie końca. On, jak się później okazało, zaledwie wrócił z Indii. Nie potrafił odnaleźć swojego miejsca w nowej rzeczywistości. Całkowicie zagubiony i emocjonalnie rozchwiany marzył o wyjeździe na Zachód. 

Kilka dni temu przeczytałam w Internecie, że mnisi z klasztoru, do którego należy T,  protestowali i wywiesili tybetańską flagę na maszcie telefonii komórkowej. Protesty trwały także w  całej okolicy. 

Podczas gdy w Polsce i na świecie odzywają się nieśmiałe, pojedyncze głosy o bojkocie olimpiady- do czego z pewnością nie dojdzie- ludzie tacy jak T, z powodu swojej  frustracji , kiedy od 50 lat  konsekwentnie odbierana jest im godność, dobrowolnie skazują się na represje. To oni zapłacą najwyższą cenę ponieważ oni tworzą NARÓD żyjący w nędzy i sprowadzony do roli „turystycznej ciekawostki”. 

Wobec sytuacji w Tybecie godne politowania są wypowiedzi niektórych naszych parlamentarzystów  o tym, że „Chiny dokonują historycznych zmian”.  Po dwudziestu latach od Tiananmen  policja zabiła „tylko” 140  Tybetańczyków. Czy to na pewno „postęp”? W tym kontekście niedawne słowa Dalajlamy oskarżające Chiny o ludobójstwo w wymiarze kultury nabierają innego znaczenia....   
"My Naród"
O mnie "My Naród"

Ciekawy, idący pod prąd, odporny na mody byle jakie. Krytyczny, wybierający z tradycji sprawdzone wartości.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura