kwartalnik Myśl.pl kwartalnik Myśl.pl
88
BLOG

Dutkiewicz rozbudził nadzieje

kwartalnik Myśl.pl kwartalnik Myśl.pl Polityka Obserwuj notkę 17

Poważny polityk, doskonały fachowiec, ambitny i kreatywny menadżer, nowoczesny zarządca, trzeźwy konserwatysta, samorządowiec z poważnymi sukcesami, szanowany przez mieszkańców – takie epitety padają pod adresem Rafała Dutkiewicza prezydenta Wrocławia i najprawdopodobniej kandydata Ruchu Obywatelskiego „Polska XXI” na urząd prezydenta RP. Samo pojawienie się gospodarza stolicy Dolnego Śląska w krajowej polityce nie dziwi chyba nikogo. Człowiek z tak poważnymi sukcesami, a jednocześnie wizją i ambicjami musiał spojrzeć w końcu w kierunku Warszawy, albo ulicy Wiejskiej ( choć tego z ambicjami chyba pogodzić nie można) albo Alei Ujazdowskich albo też nawet Krakowskiego Przedmieścia. Mimo iż ta ostatnia lokalizacja wydaje się najtrudniejsza w osiągnięciu, to właśnie ona wydaje się najlepsza dla obecnego prezydenta Wrocławia. 

Regułą stało się, że każdy z ostatnich polskich rządów przegrał właściwie przez jeden główny zarzut, który zastopował dążenia partii politycznych w zakresie utrzymania władzy. Tenże główny zarzut niemal automatycznie skutkuje pojawieniem się politycznej potrzeby - podmiotu będącego alternatywą, panaceum na ten zarzut, niemal całkowitym przeciwieństwem dotychczasowych rządzących. Rolą partii opozycyjnych – jeśli mówimy o perspektywie wyborczej – jest w miarę szybko rozpoznać ten główny zarzut i przedstawić się ( lepiej niż pozostali) jako idealne lekarstwo na tą właśnie chorobę.  

I tak, po rządach lewicy, wśród morza zarzutów, najważniejszym bez wątpienia był zarzut korupcji. Już po pierwszej komisji śledczej było niemal pewnym, że będzie to pocisk, który nie tylko zatopi lewicę, ale jednocześnie wypromuje „antykorupcyjnego szeryfa”. W tym czasie każda z partii opozycyjnych kreowała się na takiego szeryfa. PSL miało swojego posła Gruszkę, który zapłacił tragiczną cenę za walkę z lewicową hydrą. LPR miała Romana Giertycha, który jednak jak się wydaje ze swoją nad wyraz sztuczną nadgorliwością, słusznie posądzany był o to, że chciał odzyskać stracony przez Ligę czas ( w komisji Rywina wystawiono szarego, leniwego posła Kopczyńskiego, lekceważąc Komisję jako polityczną trampolinę). To w reszcie wtedy objawiły się wielkie sławy Rokity ( na nowo) i Zbigniewa Ziobry. Czas pokazał, że to Prawo i Sprawiedliwość było bardziej wiarygodnym lekarstwem, najlepszym z oferowanych szeryfów. To mogło zaważyć podczas wyborów w 2005 r.  

Okres rządów Prawa i Sprawiedliwości to z wielu względów skompromitowanie walki z korupcją. Oczywiście nie bez znaczenia był tu totalny atak na dynamiczną politykę PiS w ogóle. Jednak nie należy zapominać, że z politycznego punktu widzenia walka z korupcją szybko przestała być atrakcyjna, kilkakrotnie ośmieszona i wciąż, bezustannie i do znudzenia wykorzystywana przez partię Kaczyńskich jako główne polityczne paliwo. Głównym zarzutem wobec rządów lewicy była korupcja, wobec władzy Prawa i Sprawiedliwości było ciągłe polityczne wrzenia, nieustanna wojna, chaos, kłótnie itd. Nie jest to kwestia tak wyrazista jak w przypadku SLD, nie mniej jednak można wskazać mniej więcej desygnaty tego zarzutu. Jeśli bowiem w przypadku rządów Millera i Belki korupcja była zarzutem bezdyskusyjnym, o tyle względem PiS zarzut o szarpany styl uprawiania polityki był już mniej oczywistą sprawą. W dużej mierze zarzut ten polegał na atmosferze histerii środowisk takich jak choćby ITI, Agora, LiD. Jego nieostrość sprawiła, że PiS nie doznał druzgocącej porażki ( nie należy zapominać, że rządził tylko dwa lata, po czterech latach zmagań z histerią mogłoby być znacznie gorzej) . Oczywiście nie jest tak, że zarzut rewolucyjnego stylu, wojny domowej był spowodowany wyłącznie histerycznym atakiem oponentów. Był to zarzut w ogromnej mierze słuszny. 

Potrzebą, która pojawiła się po pisowskiej „rewolucji” była potrzeba odpoczynku od politycznej wojny. Partie, które chciały skorzystać na tej koniunkturze musiały przedstawić się jako te, które nie chcą prowadzić partyjnego sporu, które w miłej atmosferze, bez wrzasku na konferencjach prasowych będą rządzić krajem. Skorzystała na tym Platforma, ale w tym przypadku był to raczej wynik piarowskiego projektu pod szyldem „miłość”. Ten projekt tym razem idealnie trafił  w potrzeby polityczne Polaków. Zaowocował bardzo zdecydowanym zwycięstwem Platformy. Co najciekawsze, największym zaskoczonym wydawała się być…sama Platforma. Pierwsze miesiące rządzenia przypominały sytuacje, w której licealista z dnia na dzień dowiaduje się, że rok wcześniej zdaje maturę. Udaje, że nad wszystkim panuje, że tak miało być, a w rzeczywistości improwizuje coś naprędce. Tak samo było z Donaldem Tuskiem, który „wielką ciszę” po wyborach tłumaczył wdrażaniem polityki miłości. Co najciekawsze los na loterii w postaci zapotrzebowania na spokój zupełnie zaskoczenie przypadł również ludowcom, którzy nicnierobienie przez całą kadencję nagle opakowali w ideologię stania z boku, nieangażowania się w konflikty i merytorycznej pracy. 

W wyborach 2007 właściwie nie liczyła się lewica, także dlatego, że zbyt świeża mimo wszystko była jeszcze pamięć o rządach Millera. Jeszcze długo synonimiczność słów lewica i korupcja będzie sprawiać, że środowisko Kwaśniewskiego nie włączy się do decydującej walki o władzę. Partie opozycyjne przez całą kadencję mają za zadanie badać władzę, ostrzeliwać ją i mając jednocześnie uwagę zwróconą na opinię publiczną, bacząc: który to strzał najlepiej się przyjmuje, gdzie jest ten główny zarzut, czuły punkt rządzących.  Podstawowe dla opozycji pytanie na okres rządów koalicji PO-PSL brzmi: jaki będzie wobec niej główny zarzut. 

Chyba nigdy odpowiedź na takie pytanie nie była znana tak wcześnie. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że była ona znana nawet przed wyborami 2007. To co oferowały zarówno PO jak i PSL to postpolityczna debata, wymiana opinii na banalne tematy udzielana w sejmowych korytarzach, polityka administrowania państwem, a więc rezygnacja z wielkich projektów ( wielkich, a więc kontrowersyjnych), totalna bezideowość oraz zasada nieszkodzenia. Wszystko to oblane zostało gęstym, niesamowicie mdłym sosem piaru.  

Główny zarzut wobec PO to mówiąc prosto: leniuchowanie. Polacy owszem oczekiwali rządów spokojnych, nierewolucyjnych, ale z pewnością połączonych z wielkimi projektami modernizacji. Mimo wielu piarowych figur nie udało się Tuskowi przekonać opinii publicznej, że jego rząd spełnia kryterium modernizacji. Platforma Obywatelska została całkowicie zaskoczona wyborami. To przecież wyścig do Pałacu Prezydenckiego miał być dla niej priorytetem. Dziś jej rządy przypominają niektóre ze słabszych walk Andrzeja Gołoty: niby wyszedł na ring, walczy w walce wagi ciężkiej, gra toczy się o wielkie pieniądze, ale najważniejszym zadaniem naszego boksera, wydaje się unikanie walki, trwanie w nieustannym klinczu i w ten sposób bez większych szkód dotrwanie do końca walki. 

Do tego głównego zarzutu Platforma, jako główna partia koalicji, musi także przyjąć na siebie zarzut skierowany wobec PSL. Tutaj również sprawa od początku była jasna: nepotyzm i stołki państwowe. Można byłoby powiedzieć, że to nic takiego ( przecież KAŻDA partia obsadzała swoimi wszystko co tylko się dało). Nie przewidziano jednak bezczelności z jaką ludowcy odniosą się do tej sprawy. Wyrazili oni wielkie oburzenie, że ktoś ma czelność zaglądać w ich politykę kadrową ( po przecież spółki rolne są ICH), dodając do tego absurdalnie żałosne argumenty w stylu: to przecież takie piękne, że dzieci idą w ślady rodziców. 

Mamy więc obraz z jednej strony nicnierobienia, administrowania państwem i piarowej iluzji w wykonaniu Platformy, do której dodać należy nepotyzm, czyli w powszechnej opinii najgorszy przejaw partyjnictwa. Spokój w z jakim Tusk i Pawlak szli do wyborów rzeczywiście nastąpił, ale tak jak za czasów PiS nastąpił przesyt walką z korupcją, tak i teraz spokój stał się zbyt mdły, a przecież Polski nie stać na rezygnację z modernizacji. W zamian za to Polacy dostrzegli, że są zwyczajnie ogłupiani przez piarową operę mydlaną. Wreszcie co bardzo istotne: poprzez partyjnictwo i nepotyzm okazało się, że PO nie jest nową jakością ( a przecież kreowała się na takową). 

Znudzenie spokojem rzecz jasna nie oznacza chęci do powrotu „okresu burzy i naporu” w wersji serwowanej przez PiS. Polacy traktują Platformę jako Rząd Tymczasowy, którego zadaniem jest ustabilizowanie sytuacji po rewolucyjnym wrzeniu Kaczyńskim. Po krótkim okresie rządów tego gabinetu miałby przyjść rząd właściwy: czyli modernizacyjny, w dobrym, odpowiedzialnym stylu. Nie bardzo jednak wiadomo, kto miałby ten rząd sprawować. PiS bowiem dalej trwa w starych błędach, szaleje wręcz jeszcze bardziej, sukces odnosi partyjny beton. SLD wciąż jeszcze jest synonimem korupcji, dodać należy do tego wewnętrzne kłopoty. Platforma jest więc przekonana, że nawet jeśli sformułowany będzie ów główny zarzut, do czasu aż PiS znormalnieje może czuć się niezagrożona. I rzeczywiście zarzut „nieróbstwa” jest ( na dziś dzień!) zarzutem lżejszym od zarzutu „wojny domowej”. PO stale więc prowokuje obu panów Kaczyńskich chcąc jak najdłużej zachować w formie „radykalny, betonowy PiS”.  

Platforma może obawiać się tylko Prawa i Sprawiedliwości. Dzieje się tak dlatego, że od ostatnich zmian w ordynacji wyborczej, a zwłaszcza od momentu uchwalenia ustawy o finansowaniu partii politycznych scena polityczna została zakonserwowana. Znaczy to mniej więcej tyle, że partia, która z parlamentu wyszła, sama nie ma większych ( finansowych) szans na powrót. To samo dotyczy nowych podmiotów. Partia Tuska zdaje więc sobie sprawę, że musi mieć oko na istniejące partie, bo tylko one mogą jej zagrozić. 

Politycy, którzy wypadli z politycznej gry najczęściej należą do grupy polityków, dla których bycie w tej grze jest celem samym w sobie. Idee, wielkie projekty i wdrażanie ich w życie już dawno straciły wartość. Nawet ci, którzy w coś jeszcze wierzą, wiedzą, że jedyna droga do sfery decyzyjnej wiedzie przez istniejące partie polityczne. Aby jednak do nich wrócić potrzeba udowodnić, że jest się wartościowym. 

I tutaj dochodzimy do pana Dutkiewicza, ale najpierw do pana Rokity. Premier z Krakowa od zawsze był postrzegany jako polityk o wielkim potencjale intelektualnym. Zrezygnował z polityki. Dziś wszyscy ci, który mówili, że to tylko pozory, mogą sobie pogratulować. Czy jednak całe zamieszanie pod tytułem „Polska XXI” to tylko trampolina dla upadłych polityków, którzy mieliby w ten sposób znów w glorii zwycięstwa powrócić do największych stronnictw? Czy liderzy „Polski XXI” kierują się przekonaniem w stylu: mamy sobie bezideową, antyintelektualną postpolitykę, jeśli więc pokarzemy idee i bogate koncepcje modernizacji kraju, to będziemy potrzebni PO lub PiS, które będą musiały się uwiarygodnić?  

Tutaj jest bowiem podstawowe pytanie: czy projekt Polska XXI jest projektem autentycznym? Autentycznym, a więc nie będącym trampoliną do innych partii, nie będącym kolejnym piarowym zagraniem. Polacy bowiem w ostatnim czasie nauczyli się piaru i chyba nie za bardzo im się on podoba.  

Projekt Dutkiewicza i spółki jest koncepcją idealnie pasującą do wymagań Polaków. Podoba się on elitom społecznym, mediom – z uwagi na bogate fundamenty intelektualne. Wygląda na to, że jest to nowoczesny styl uprawiania polityki ( a więc nieawanturniczy w stylu PiS), a zarazem niepopulistyczny ( w stylu PO). Kolejny atut to kontakt ze społeczeństwem ( tutaj za pomocą Internetu). W końcu poważna propozycja modernizacyjna, co ważne wiarygodna – trudno wskazać polityka będącego autentycznym przykładem sukcesu, niż Rafał Dutkiewicz. Wrocław to jego największy atut. 

Osobną kwestię stanowi kwestia struktury ruchu pod szyldem „Polska XXI”. Widać zaczątki czegoś, co nazwać można prawdziwym ruchem społecznym ( z zaznaczeniem:  o ile jest to autentyczne). Jeśli działania te są autentyczne może to przynieść przełom jakiego w Polsce jeszcze nie było. Otóż w wolnej Polsce nie było raczej ugrupowania będącego ruchem społecznym. SLD i PSL odziedziczyły stary aparat. Także PO i PiS mimo, iż mają struktury terenowe, to są to z reguły ludzie, którzy od zawsze gdzieś przynależeli, tacy lokalni politykierzy. Partie zakładane są w Polsce odgórnie – kilku polityków ogłasza woltę, a jeśli rokuje ona na przyszłość dołączają do niej lokalni politykierzy z całego kraju. Potrzeba więc ruchu społecznego, bo tylko taki może dać nową jakość. Ruch taki musi być złożony z ludzi stabilnych społecznie, którzy nie będą oczekiwać od własnej partii zatrudnienia na stanowiskach państwowych. Co ciekawe jeśli „Polska XXI” udowodni, że nie jest trampoliną upadłych polityków, to wręcz jest skazana na ruch społeczny ( z uwagi na ustawę o finansowaniu partii politycznych). Budowa takiego środowiska będzie testem dla autentyczności tej grupy. Praca taka wymaga bowiem cierpliwości, ładnych kilku lat pracy, która niekoniecznie za pierwszym razem skończy się parlamentarnym sukcesem.  

Jeśli wszystko to się potwierdzi wybory prezydenckie nie będą wyścigiem o zwycięstwo, ale poważnym sygnałem Dutkiewicza, że jest nowa jakość. Być może sukces parlamentarny nastąpi tuż potem. Jeśli konserwatyści z „Polski XXI” wykażą się obywatelską cierpliwością i skrupulatnie będą budować nowe polityczne pokolenie, a także interesującą wizję Polski – mogą okazać się nową siłą w polityce. W gorszym wypadku mogą tylko napuścić stracha PO i PiS, które może zmienią coś w swojej własnej polityce. Jeśli jednak okażą się nieautentyczni będą kolejnym ciosem dla wąskiej grupy Polaków wierzących w wartości obywatelskie, kolejnym zawodem ze strony demokracji parlamentarnej.  

Bartek Królikowski

Szanowni Czytelnicy kwartalnika „Myśl.pl”! Pojawił się już kolejny numer pisma społeczno-politycznego „Myśl.pl”. Latem 1109 roku mieszkańcy Głogowa heroicznie bronili swojego grodu. Po 900 latach Fundacja im. Bolesława Chrobrego upamiętnia te wydarzenia w… komiksie „Bohaterska obrona Głogowa 1109 roku”. Ową publikację dołączamy do egzemplarzy naszego pisma. W letnim numerze kwartalnika „Myśl.pl” podejmujemy tematykę ekologii oraz wpływu gospodarki na środowisko naturalne. Zaproszeni przez nas naukowcy (teoretycy i praktycy), eksperci, politycy, przedstawiciele rządu oraz ruchów ochrony środowiska przedstawiają w Ankiecie swoje opinie nt. energii przyszłości. Nasi publicyści przybliżają zagadnienia ochrony przyrody i globalnego ocieplenia. Mówi się, że 20 lat temu upadł komunizm. Spadł na cztery łapy – dodają niektórzy. Specjalnie dla nas Ján Čarnogurský – były premier Republiki Słowackiej – w eseju „Wyznanie wiary byłego dysydenta” snuje refleksję na temat stosunku do wiary w czasach komunizmu i dziś. Na łamach kwartalnika „Myśl.pl” znajdą Państwo raport podsumowujący niedawno zakończoną kadencję Parlamentu Europejskiego. Gorąco zachęcamy do lektury artykułów historycznych. Przypominamy o przypadającej w tym roku o 90. rocznicy traktatu wersalskiego; przybliżamy także prawdziwą historię jeńców bolszewickich w polskiej niewoli. Polecamy Państwu lekturę interesujących wywiadów. O Janie Gwalbercie Pawlikowskim rozmawiamy z jego prawnuczką Różą Thun. Na temat ekologii i gospodarki wypowiada się na naszych łamach Robert Gwiazdowski. Rafał Ziemkiewicz przedstawia swoje spojrzenie na politykę, historię, zdradza również plany wydawnicze. W Archiwum znajdą Państwo fragmenty rozprawy Jana Gwalberta Pawlikowskiego „Kultura a natura” – pierwszego polskiego całościowego manifestu ochrony przyrody, opublikowanego w 1913 r. na łamach „Lamusa”. Zapraszamy do lektury, Redakcja kwartalnika „Myśl.pl” Spis treści Sławomir Pszenny Nie tylko dla zielonych Ankieta „Myśl.pl” Stanisław Gawłowski, prof. dr Andrzej Z. Hrynkiewicz, Zbigniew Kamieński, Zbigniew Michniowski, prof. dr hab. inż. Janina Molenda, Mieczysław Sawaryn, Wojciech Stępniewski, prof. dr hab. Jan Szyszko, dr hab. Krzysztof Wieteska, Maciej Woźniak dr inż. Elżbieta Dusza Ekologia niejedno ma imię Tomasz Piądłowski Polska atomowa dr Tomasz Teluk Upadek mitu Robert Wit Wyrostkiewicz O mitologii efektu cieplarnianego „Zieloni” to współcześni luddyści Wywiad z dr. hab. Robertem Gwiazdowskim Dokumenty „Myśl.pl” Stanowisko Komitetu Nauk Geologicznych Polskiej Akademii Nauk w sprawie zagrożenia globalnym ociepleniem Krzysztof Janowicz Ochrona środowiska na poligonach Szacunek dla Tatr Wywiad z dr. inż. Pawłem Skawińskim Ochrona przyrody na Roztoczu Wywiad ze Zdzisławem Strupieniukiem Robert Wit Wyrostkiewicz Ojciec polskiej ekologii Płótna Matejki nie nadają się na worki do mąki Wywiad z Różą Thun Archiwum „Myśl.pl” Jan Gwalbert Pawlikowski Kultura a natura Ireneusz Fryszkowski Antykomunizm. Sentymentalna idea bez szans Wywodzę się z endeckiej tradycji Wywiad z Rafałem A. Ziemkiewiczem dr Ján Čarnogurský Wyznanie wiary byłego dysydenta Marek Wojnarowski Interes krajowy czy frakcyjny? Arkadiusz Meller Co niszczy Amerykę? Szczepan Ostrowski 90. rocznica traktatu wersalskiego Marcin Olbrycht Filozoficzny hit eksportowy prof. dr hab. Bogumił Grott Ukraiński nacjonalizm integralny Paweł Janicki Między prawdą a „Pravdą” Andrzej Krzystyniak Narodowe Siły Zbrojne a koncepcja dwóch wrogów Rafał Wiechecki Mecenas Krzemiński odszedł do domu Ojca Bogusław Szwedo Sanitariuszka „Ania” Patronaty „Myśl.pl” Konserwa Epilog „Myśl.pl”

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka