kwartalnik Myśl.pl kwartalnik Myśl.pl
125
BLOG

Skok w wolny rynek idei

kwartalnik Myśl.pl kwartalnik Myśl.pl Polityka Obserwuj notkę 0

Ruch narodowy drwiący z intelektualizmu, dla którego inteligencja to synonim zła i zepsucia, dla którego debata to nic nie znacząca paplanina, stracił już bardzo duży dystans do peletonu polskiej sceny politycznej. Narodowcy mówią zupełnie innym językiem, o całkowicie innych rzeczach, niż pozostali. Swój anachronizm maskują pod grubą warstwą własnej politycznej poprawności ukutej na obraz i podobieństwo tej, z którą przyszło im walczyć.

Zaległości są większe, niż się na pozór wydaje. Nie jest to różnica jednych przegranych wyborów, lecz gruntowej przebudowy, zmiany myślenia, stworzenia na nowo politycznej treści, formy, słowem wszystkiego. Bez realnej, odpartyjnionej siły intelektualnej, brnięcie dalej zakończy się powolnym konaniem. Musi powstać środowisko zdolne do podjęcia ciężaru dalekosiężnej mozolnej pracy ideowej, w celu ukucia zupełnie nowej idei dla stronnictw odwołujących się do spuścizny narodowych demokratów.

 
W spadku po działalności politycznej 
 
Raczkujące, ale żywe środowisko intelektualne w dzisiejszej endecji to ludzie ambitni, czasem zanadto. Otóż gdy nie zostają osiągnięte cele – rozsądnie oceniając i tak nieosiągalne – załamują ręce, nie zauważając, że i tak wiele nierealnego zostało zrobione. Z drugiej jednak strony przypisują sobie monopol na prawdę. Potrzebne jest jednak wypośrodkowanie postaw. Zaowocuje to realną oceną sytuacji i realizacji działań bez ryzyka skoków motywacyjnych.

 

Wielkich wymagań tworzącemu się dopiero środowisku intelektualnemu stawiać na dzisiaj nie można. Nie można bowiem oczekiwać realizacji działania, które – realnie zakładając – wymaga dłuższej perspektywy czasowej. Wieloletnich projektów nie ocenia się co miesiąc. Owszem, trzeba cały czas mieć oko na kurs, którym się podąża. Środowisko to jest jeszcze i jeszcze długo nie będzie przygotowane do spełniania zadań, które sobie wyznaczyło. Być może ludzie, którzy realizują ten projekt będą kiedyś w stanie tego dokonać, a może dokonają tego ich wychowankowie. W każdym razie projekt intelektualny nie jest w stanie zrealizować pewnych zadań już w tej chwili. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że zbudowanie trwałych rzeczy w życiu publicznym czasem niektórym ludziom zabierało całe życie. Dziś procesy polityczne są bardziej dynamiczne, co nie znaczy, że efektów należy oczekiwać w dniach czy w miesiącach.

Naleciałości 
 
Tworzące się środowisko intelektualne jest tożsame z ruchem narodowym, ludzie z nim związani przynależą trwale do struktur narodowych czy wprost do partii. W ten sposób wiele przywar, błędów myślenia, usposobienia, które tkwiły w środowisku narodowym, siłą rzeczy zostało przeniesionych do grupy intelektualnej. Nie jest to żadne oskarżenie – jest to przecież naturalne. W związku z tym po środowisku nie można oczekiwać rewolucyjnego myślenia, całkowitej wolności od wszelkich wad kontynuatorów ruchu narodowego. Być może są one czasem w mniejszym natężeniu (choć nie zawsze ), ale jednak są.

 

Spotkać więc można: odruch braku otwartości, obawę przed podejmowaniem rewolucyjnych, odważnych decyzji koncepcyjnych, oportunizm i uleganie poprawności panującej w środowisku, niechęć do twórczości, uleganie teoriom spiskowym zamiast syntetycznego pragmatycznego myślenia, historyzm, palenie świeczek, akcjonizm, wieczne udowadnianie, że to właśnie my jesteśmy prawdziwymi narodowcami. Każda z tych neoendeckich cech zagnieździła się również w środowisku „Myśli.pl”. Powtarzam jednak, iż nie ma w tym nic zaskakującego.  

 

Jest jednak pewna różnica. Wydaje się, że tworzące się środowisko intelektualne ma świadomość tego wszystkiego. Ma również przekonanie, że jest to coś złego, z czym trzeba walczyć. Samo to jest już rewolucją. Daje to nadzieję, że to właśnie środowisko świadome swych dolegliwości dobierze odpowiednią terapię. Czas pokaże, czy skuteczną, czy choroba nie zabrnęła za daleko. A jeśli nawet, to samo pozostanie nieodratowane, jednak konieczną wiedzę przekaże innym, którzy nie będą już tym zakażeni.
 
Nie czas na program, czas na ideę 
 
„Myśl.pl” powzięła od początku ambitny plan zagospodarowania poważną treścią wielu fachowych płaszczyzn społeczno-politycznych. Powzięła plan skonstruowania poważnego programu. Stara się narobić zaległości, które przez niemal dwadzieścia lat poczynił ruch narodowy. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że jest to zadanie na dzisiaj i jeszcze przez długi czas niewykonalne.

 

Ruch narodowy konsekwentnie utwierdzał się w przekonaniu, że inteligencja jest czymś złym. Pojęcie to zamykał bodaj wyłącznie do środowiska „Gazety Wyborczej”, czym czynił jej pewną przysługę. Otóż termin „inteligencja” nigdy nie był zarezerwowany dla ruchów lewicowych czy jakichkolwiek innych. Co więcej, przed wojną inteligenckim liderem był właśnie ruch narodowy. Inteligencja jest niezbędna do funkcjonowania każdego ruchu politycznego. Bez niej – na dłuższą metę – nie jest w stanie funkcjonować. Przecież wykuwanie fachowych rozwiązań nie może spoczywać na politykach, których zadaniem jest przeforsowanie idei.

 

Niestety nabyty odruch niechęci do wiedzy, inteligencji, wszechobecna powierzchowność i monotematyczność sprawiła, że ruch narodowy nie wykształcił sobie warstwy inteligenckiej. Co więcej, zrażał jak tylko mógł zainteresowanych przedstawicieli tej grupy z zewnątrz, a wewnątrz skutecznie wyrobił klimat niechęci do wszystkiego, co inteligenckie, zwalczając wszelkie jej przejawy. Pustkę powstałą w tym naturalnym dla normalnych środowisk miejscu wypełniano falsyfikatem, który na odległość raził brakiem profesjonalizmu.

 

Mimo znaczących odmienności tworzące się dopiero środowisko intelektualne genetycznie przeniosło wiele tych błędów. Owszem, widać rewolucyjną wręcz zmianę myślenia, jednak wieloletnich zaległości nie nadrobi się w krótkim okresie. Jeśli dodamy do tego fakt, iż jest to środowisko młode, w dodatku o wąskim spectrum zainteresowań i wykształcenia, zwyczajnie nie podoła zadaniu zagospodarowania endeckim programem ważnych sfer życia społeczno-politycznego. Jeśli nawet uda się coś stworzyć, to nie będzie to jednak produkt, który mógłby choć w pewnym stopniu konkurować z innymi.

 

Środowisko nie jest w stanie już dziś wykuwać poważnych tez programu politycznego, czy nawet doktryny. Potrzeba najpierw zagospodarować przestrzeń bardziej ogólną, ideową. Tutaj, po dokonaniu odpowiednich zmian, jest w stanie skutecznie rywalizować. Tutaj niezbędne są również zmiany konieczne do dokonania zejścia na sfery bardziej szczegółowe. Przecież idea, w której cały czas obóz narodowy czuje się bardzo mocno, to relikt z przeszłości (wzbogacony o pewne udziwnienia wymuszone przez synkretyzm ideowy z innymi środowiskami), który służy jako szablon. Ów szablon przykładany jest do każdego tematu. W ten sposób nie liczy się i liczyć nie będzie w żadnej poważnej debacie – mówi bowiem językiem, który od lat jest nieaktualny.
 
Idea jak magnes 
 
Dobry nowoczesny produkt ideowy działa jak magnes na różne ciekawe jednostki oraz ważne podmioty życia społeczno-politycznego. Z drugiej strony idea anachroniczna również przyciąga, tylko że element niepotrzebny, który ją tylko jest w stanie zrozumieć, bo nowoczesne rozwiązania są dlań nieosiągalne. Idea anachroniczna bowiem jest tak daleko z tyłu, że zrównuje się do poziomu zwulgaryzowanych, radykalnych poglądów społecznych (którym do nazwania jakąkolwiek ideą bardzo daleko). Rewolucyjne wejście na nowoczesną ścieżkę ideową jest więc równoznaczne z odejściem radykałów.

 

Rzecz jasna wejście na tą nową ścieżkę nie jest takie proste. Zdumiewające jest myślenie w ruchu narodowym, gdzie wielkie projekty, które największym myślicielom zajmują lata, mają powstać w dwa tygodnie. Niestety ideowy falsyfikat nie przejdzie. Potrzebna jest autentyczna wieloletnia praca ideowa, która przez długi czas, z wielu względów, nie przyniesie rezultatów. Czym większy bowiem poziom ideowy, tym większe wymagania.

 

Nie ma jednak wątpliwości, że warto. Po pierwsze dlatego, że nie ma właściwie innego wyjścia. Po drugie – wartościowa idea, bogate ideowo środowisko, jest dziś towarem deficytowym. Tego rodzaju grupy mogą nawet poprzestać na zajmowaniu się poważnymi kwestami na poziomie dużej ogólności. Jeżeli bowiem ich produkt będzie konkurencyjny, zyska wiarygodność, przebije się do głównego nurtu debaty, zyska uznanie fachowców, którzy specjalizują się w kwestiach bardziej szczegółowych. Jest to naturalna kolej rzeczy. Co więcej, atrakcyjne środowisko ideowe, nowoczesne i wiarygodne, znające swoją wartość jest również skarbem dla szukających tożsamości silnych partii politycznych, których pragmatyzm wyprał z ideowości. Jest to nie lada zadanie i to na lata. Wymaga więc cierpliwości i żelaznej konsekwencji
 
Żniwo wielkie 
 
Cały czas podkreślam, że efektów nie można oczekiwać od razu, widoczne są one tylko z dalszej perspektywy. Nie wolno popadać w akcjonizm, który uznaje tylko te działania, które nazajutrz owocują notką w prasie codziennej. Idea nabiera kształtu przez lata zwłaszcza, gdy (tak jak w naszym przypadku ) trzeba ją właściwie stworzyć na nowo.

 

Tak samo wygląda sprawa budowy środowiska intelektualnego. Jego zaczyn to teraz garstka osób. Bardzo prawdopodobne, że w najbliższym czasie się to nie zmieni lub zmieni niewiele. Nie załamywałbym się tym. Wpisałbym to jako kolejny punkt na liście normalnych przeciwności na starcie budowania czegoś wielkiego praktycznie od zera. Niemniej jednak nie należy spocząć na laurach w tym zakresie. Trzeba wypracować wspólny język, dążyć do zrozumienia, marki tych, którzy już stanowią środowisko. Trzeba pracy, by produkt ideowy  stanowił pewną całość, ale zarazem złożoną z wielu elementów.

 

Nie można pozwolić sobie na bylejakość. Stąd też niezbędne jest czujne oko w dokonywaniu rozsądnej selekcji, by pod presją liczebności nie zanieczyścić produktu. Cenne nabytki do środowiska zaczną pojawiać się bowiem dopiero po spełnieniu dwóch cech: wiarygodności (!) i rozpoznawalności. I ile rozpoznawalność to raczej owoc pracy kolektywnej – połączenie sprawności organizacyjno-marketingowej i atrakcyjności produktu – o tyle wiarygodność jest często sprawą jednostkową. Powinniśmy mieć to na uwadze.
 
Sprzedać dobry produkt 
 
Jaki produkt, taki nabywca – ta zasada odnosi się również do produkcji idei. Dotychczas produkt był niezbyt atrakcyjny, ale za to niewymagający, tani. Czas jednak sięgnąć po odbiorcę z górnej półki, nie tej toruńskiej czy innej tzw. „narodowo-katolickiej”. By zadowolić tę grupę odbiorców nie trzeba robić nic. Aby sięgnąć po cenniejszego odbiorcę, należy wytworzyć produkt atrakcyjny, konkurencyjny, dostosowany do potrzeb dnia dzisiejszego. Należy porzucić nasz wyrób ideopodobny.

 

Na początek należy zastanowić się, jak w ogóle zacząć pracę nad czymś innowacyjnym. Po pierwsze trzeba wiedzieć, co chce się wyprodukować (jakie jest zapotrzebowanie), po drugie konieczna jest zmiana narzędzi (myślenia). Krótko mówiąc: należy przejść z twórczości hermetycznej na twórczość otwartą. Musimy wczuć się w nurt debaty publicznej, a tutaj panują zasady wolnorynkowe, w przeciwieństwie do naszego dotychczasowego środowiska gospodarki centralnie sterowanej, gdzie każdy nawet najgorszy zamówiony bubel miał swoich odbiorców.

 

Musimy więc wywrócić do góry nogami nasze dotychczasowe dogmaty, dać ponieść się wolnej twórczości (to jest trudne, tak samo jak jest trudna ponowna asymilacja więźnia w społeczeństwie), nie stawiać żadnych założeń początkowych, zapomnieć o Dmowskim, o Toruniu, po prostu słuchać debaty i wbić się w jej ton, odpowiadać na jej pytania, z czasem tworzyć własne konstrukcje, projekty. Nie można bać się wywalać idei no góry nogami – to jej nie zniszczy, da za to niezbędne powietrze. Należy wyzwolić myśl, dać jej swobodnie tworzyć, wzbić się odważnie do projektów, na które nasza poprawność nigdy nie pozwoliła. W końcu myśl musi być potrzebna, musi zacząć mówić językiem dnia dzisiejszego, a z czasem językiem jutra, używać świeżej terminologii. Z czasem po zrozumieniu, o czym jest dzisiejsza debata, po zdobyciu umiejętności mówienia dzisiejszym językiem przyjdzie czas na konkurowanie, na przygotowywanie takich projektów, które będą miały przebić w rywalizacji inne, które będą w końcu odpowiedzią na społeczne zapotrzebowanie.

 

Aby ów produkt dobrze sprzedać, nie wystarczy go wytworzyć. Trzeba go również dobrze zaprezentować, tak by funkcjonował w społecznej świadomości. Nie mówię tutaj o kwestiach ściśle marketingowych. Potrzebne jest więc szerokie jego zaprezentowanie. Dla środowiska jest to oczywisty sygnał. Nie wystarczy bowiem unowocześnić samej idei. Trzeba z nią również wyjść do ludzi. Trzeba więc zabrać głos w dyskusji, zacząć pojawiać się na organizowanych debatach, wpraszać się do dyskusji. Nie można zamykać się w światku własnych wyznawców. Aby zyskać uznanie trzeba udowodnić szerzej, że na te problemy, które istnieją w dzisiejszej debacie, nasze rozwiązanie jest najatrakcyjniejsze.
 
Zmiana nastawienia w twórczości 
 
To, co tworzące się środowisko intelektualne odróżnia od reszty obozu narodowego, to świadomość wad. Nie znaczy to jednak, że z samym tym faktem przestają one istnieć. Cały ich szereg został wymieniony na wstępie, jednak nie jest to zbiór zamknięty. Powinno ono ów zbiór domknąć, aktualizować i skrupulatnie wyplewiać z własnej działalności. Inaczej nie ma mowy o zdrowym produkcie, będzie to raczej ulepszona wersja wyrobu ideopodobnego.

 

W twórczości potrzebna jest otwartość. W jej miejscu ruch narodowy dopracował się szczelnego zbioru kroków dozwolonych, uznając że co nie jest dozwolone, jest zabronione. W ten sposób otwartość, podobnie jak inteligencję, uznano za element wrogi, który skutkować może jedynie rozmyciem świętej idei. Tymczasem na wolnym rynku idei rezygnacja z otwartości wiąże się z oczywistym bankructwem.

 

Otwartość oznacza wsłuchiwanie się w dyskusję publiczną-intelektualną, w jej ton, w realne (a nie te wymyślone) potrzeby społeczne. Polega na traktowaniu rozmówcy jako kogoś, kto jest w stanie powiedzieć nam coś interesującego i czerpanie z jego poglądów rzeczy cennych, nawet jeśli pochodziłby z aksjologicznych antypodów. Otwartość wymusza traktowanie nawet skrajnie różnego rozmówcy jako konkurenta w debacie, a nie wroga. Należy mu się więc szacunek, wysłuchanie i kultura. Najprościej jest bowiem powiedzieć, że ktoś jest wrogiem, komuchem, zboczeńcem, idiotą, bo nie wymaga to wysiłku intelektualnego.

 

Temu właśnie ma służyć zrozumienie zasad dzisiejszej debaty publicznej. Otwartość jest jednym z jej filarów. Musimy wreszcie pogodzić się z tym, w jaki sposób wygląda dziś poważna, szanowana dyskusja. Musimy nauczyć się jej języka i wyrażania w nim własnych idei. Wymaga to nie lada wysiłku. Nasz język działał bowiem jak płachta na byka, raził anachronizmem i nieszczęsnymi sformułowaniami. Nie oznacza to rezygnacji z priorytetów aksjologicznych, zmusza jednak do przetłumaczenia ich na język dzisiejszej debaty. By produkt ideowy odniósł sukces, trzeba opisać go językiem, w jakim dziś toczy się intelektualna debata. Bez tego nie ma nawet co do niej stawać. Jest to zadanie trudne, bo wymaga przetłumaczenia niemal całego dotychczasowego dorobku na nowy język, wyrzucenia starych szyldów, pordzewiałej terminologii i zakurzonych haseł. Zmiany wymaga kultura i ton wypowiedzi. Z całą pewnością jednak warto.

 

Otwartość niesie ze sobą wiele korzyści. Nikt na poziomie nie zwraca uwagi na okopane, hermetyczne poglądy. Absolutnie nieuzasadnione są obawy o rozmycie własnej tożsamości. Jeśli bowiem idea nie potrafi pokazać się na zewnętrz w autentycznej intelektualnej dyskusji, znaczy, iż jest tak słaba, że nie warto na nią tracić czasu. Otwartość daje możliwość zaprezentowania swej idei na tle innych, może podkreślić jej atrakcyjność, a także świeżość – zaprezentowanie czegoś innego niż dotychczas. Rzeczowa debata z innymi poglądami uwiarygodnia postawę środowiska jako źródła opinii, legitymizuje go, podkreśla intelektualną siłę, optymistyczną gotowość do debaty z każdym, pewność siebie.
 
Polityczne nawyki 
 
Ważnym elementem osiągnięcia celu, jakim jest uznanie ideowego produktu, jest wiarygodność. Niestety przez najbliższy czas powstające środowisko intelektualne tej wiarygodności będzie pozbawione, ale rozsądna polityka może sprawić, że to się zmieni w dłuższej perspektywie czasowej. Bez wyrobienia sobie marki ideowości żywej, bezinteresowności politycznej i niesłużalczości partyjnej, nie ma mowy o uzyskaniu wiarygodności a w konsekwencji uznania.

 

W ruchu narodowym zapanowała partyjność totalna. Wszystko zużywane było na bieżący interes partii. Musiało przynosić korzyści tu i teraz. Jeśli jakaś inicjatywa miała służyć ruchowi (a nie partii), pośrednio (a nie bezpośrednio) i w dłuższej perspektywie czasowej (a nie natychmiast) – rezygnowano z niej.

 

Partyjność totalna nie tylko oczekiwała efektów natychmiastowych, ale i absolutnego zajmowania się polityką partyjną. Jeżeli więc ktoś pisał o historii – to na użytek partii, jeżeli czytał o konstytucji europejskiej – to tylko po to, by przygotować się do pikiety lub konferencji prasowej. Na użytek partii wypuszczano czasem ideowe publikacje, które również w partyjnej maszynce pełniły jakąś funkcję. Zaowocowało to tym, że w środowisku byli sami politycy, których wiedza zamykała się w na tym, co było konieczne, by móc cokolwiek powiedzieć na temat przed kamerą. Nawet jeśli ktoś nie był politykiem, a np. prawnikiem, to na polityka go przerabiano.

 

Musi się wykształcić środowisko ludzi, którzy mają na uwadze tylko dalekosiężny, ponadczasowy atrakcyjny produkt ideowy. Nie mogą mieć na oku interesu partii. Muszą się wyzbyć politycznych nawyków. Słowem, muszą przestać być politykami. Muszą przestać myśleć w kategoriach polityki (np. by nie być ograniczonym zakazem krytyki własnego stronnictwa, bez tego idea będzie kulawa, nieszczera) i po prostu działać w polityce.

 

Krytyka własnego środowiska politycznego nie jest niczym złym. Rozsądny polityk docenia rzeczową krytykę. W ten właśnie sposób Sierakowski, który ostro obchodzi się z SLD, odwiedzany jest przez tuzów lewicy (Kwaśniewski, Olejniczak) z prośbą o radę. Pozostaje przy tym wiarygodny dla odbiorców idei, bo nie zniża się do poziomu partyjnego organu.

 

Także traktowanie partnerów do współpracy musi być pozbawione politycznych nawyków. Musi przeważyć potencjał intelektualny oraz chęć realizacji projektu. Nie może być mowy o rywalizacji na wzór wewnątrzpartyjnej, nie mówiąc już o przenoszeniu partyjnych konfliktów ( czy też sympatii ) na forum środowiska. Aby wypracować dobry produkt do jego realizacji muszą być zaproszeni ludzie, którzy są wartościowi przez swój potencjał intelektualny. Walka z politycznymi nawykami będzie długą i ciężką kuracją. Nikt chyba bardziej nie pasuje do pojęcia „zwierzę polityczne”, niż narodowcy, którzy polityką żyją, myślą, wyłącznie w jej kategoriach postrzegają świat i ludzi, i nic innego prócz niej robić nie potrafią.
 
Sukces na horyzoncie 
 
Powstające środowisko intelektualne jest grupą z niemałym potencjałem. Mówiąc górnolotnie jest ostatnią nadzieją ruchu narodowego. Mówiąc to nie mam na myśli wejścia do sejmu w najbliższych wyborach, ale ocalenia ruchu narodowego jako idei i być może kiedyś osiągnięcia wielkiego sukcesu. Środowisko narodowe poprzez silny zastrzyk poparcia Torunia w 2001 r. weszło do parlamentu. Sześć lat lekceważenia dalekosiężnej pracy ideowej, cierpliwej, której wynik nie nastąpi jutro i to bezpośrednio z korzyścią dla partii, ale będzie trwalszy, przez to wymagający większej pracy i oswobodzenia z ram partyjnego myślenia, musiało skończyć się tragicznie. Sześć lat lekceważono tę kwestię. Skutek był taki, że gdy Toruń zabrał swe poparcie, wrócono do punktu wyjścia, przez cały ten okres nie przesuwając się o włos.

 

Środowisko ma przed sobą ogromne zadanie. Odbudowanie myśli narodowej, jej ponowne zdefiniowanie, wprowadzenie w nowe czasy, przetłumaczenie na nowy język. Ma za zadanie stworzyć ideę atrakcyjną dla ludzi, którzy podniosą wartość ruchu narodowego. Zaowocuje to stworzeniem intelektualnego środowiska, które stworzy fachowy program, odzyska dla nas szacunek i uznanie.

 

Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Trzeba jednak z całą siłą zwalczać swoje wewnętrzne wady i naleciałości, wyselekcjonować grupę, która będzie w stanie sprostać działaniom, będąc w tym bezkompromisowym. Trzeba doprowadzić do całkowitej zmiany myślenia, zwalczyć partyjne naleciałości, obronić się przed zakusami partii o zakucie w kajdany własnych interesów. Poprzez debatę, demokratyzację, żywą dyskusję, kreatywność, innowacyjność, otwartość, stworzyć ideę i środowisko intelektualne z prawdziwego zdarzenia. Trzeba będzie pokonać wiele barier: cierpliwości, własnych przywar, wstrzelenia się z ideą w nurt debaty publicznej, wyjścia pisma na finansową prostą. Wszystko to się opłaca, choć nikt nie powiedział, że skok w wolny rynek idei będzie zadaniem łatwym.
 
Bartek Królikowski

 

Źródło: Artykuł ukazał się w Kwartlaniku Myśl.pl, numer 10, lato 2008

Szanowni Czytelnicy kwartalnika „Myśl.pl”! Pojawił się już kolejny numer pisma społeczno-politycznego „Myśl.pl”. Latem 1109 roku mieszkańcy Głogowa heroicznie bronili swojego grodu. Po 900 latach Fundacja im. Bolesława Chrobrego upamiętnia te wydarzenia w… komiksie „Bohaterska obrona Głogowa 1109 roku”. Ową publikację dołączamy do egzemplarzy naszego pisma. W letnim numerze kwartalnika „Myśl.pl” podejmujemy tematykę ekologii oraz wpływu gospodarki na środowisko naturalne. Zaproszeni przez nas naukowcy (teoretycy i praktycy), eksperci, politycy, przedstawiciele rządu oraz ruchów ochrony środowiska przedstawiają w Ankiecie swoje opinie nt. energii przyszłości. Nasi publicyści przybliżają zagadnienia ochrony przyrody i globalnego ocieplenia. Mówi się, że 20 lat temu upadł komunizm. Spadł na cztery łapy – dodają niektórzy. Specjalnie dla nas Ján Čarnogurský – były premier Republiki Słowackiej – w eseju „Wyznanie wiary byłego dysydenta” snuje refleksję na temat stosunku do wiary w czasach komunizmu i dziś. Na łamach kwartalnika „Myśl.pl” znajdą Państwo raport podsumowujący niedawno zakończoną kadencję Parlamentu Europejskiego. Gorąco zachęcamy do lektury artykułów historycznych. Przypominamy o przypadającej w tym roku o 90. rocznicy traktatu wersalskiego; przybliżamy także prawdziwą historię jeńców bolszewickich w polskiej niewoli. Polecamy Państwu lekturę interesujących wywiadów. O Janie Gwalbercie Pawlikowskim rozmawiamy z jego prawnuczką Różą Thun. Na temat ekologii i gospodarki wypowiada się na naszych łamach Robert Gwiazdowski. Rafał Ziemkiewicz przedstawia swoje spojrzenie na politykę, historię, zdradza również plany wydawnicze. W Archiwum znajdą Państwo fragmenty rozprawy Jana Gwalberta Pawlikowskiego „Kultura a natura” – pierwszego polskiego całościowego manifestu ochrony przyrody, opublikowanego w 1913 r. na łamach „Lamusa”. Zapraszamy do lektury, Redakcja kwartalnika „Myśl.pl” Spis treści Sławomir Pszenny Nie tylko dla zielonych Ankieta „Myśl.pl” Stanisław Gawłowski, prof. dr Andrzej Z. Hrynkiewicz, Zbigniew Kamieński, Zbigniew Michniowski, prof. dr hab. inż. Janina Molenda, Mieczysław Sawaryn, Wojciech Stępniewski, prof. dr hab. Jan Szyszko, dr hab. Krzysztof Wieteska, Maciej Woźniak dr inż. Elżbieta Dusza Ekologia niejedno ma imię Tomasz Piądłowski Polska atomowa dr Tomasz Teluk Upadek mitu Robert Wit Wyrostkiewicz O mitologii efektu cieplarnianego „Zieloni” to współcześni luddyści Wywiad z dr. hab. Robertem Gwiazdowskim Dokumenty „Myśl.pl” Stanowisko Komitetu Nauk Geologicznych Polskiej Akademii Nauk w sprawie zagrożenia globalnym ociepleniem Krzysztof Janowicz Ochrona środowiska na poligonach Szacunek dla Tatr Wywiad z dr. inż. Pawłem Skawińskim Ochrona przyrody na Roztoczu Wywiad ze Zdzisławem Strupieniukiem Robert Wit Wyrostkiewicz Ojciec polskiej ekologii Płótna Matejki nie nadają się na worki do mąki Wywiad z Różą Thun Archiwum „Myśl.pl” Jan Gwalbert Pawlikowski Kultura a natura Ireneusz Fryszkowski Antykomunizm. Sentymentalna idea bez szans Wywodzę się z endeckiej tradycji Wywiad z Rafałem A. Ziemkiewiczem dr Ján Čarnogurský Wyznanie wiary byłego dysydenta Marek Wojnarowski Interes krajowy czy frakcyjny? Arkadiusz Meller Co niszczy Amerykę? Szczepan Ostrowski 90. rocznica traktatu wersalskiego Marcin Olbrycht Filozoficzny hit eksportowy prof. dr hab. Bogumił Grott Ukraiński nacjonalizm integralny Paweł Janicki Między prawdą a „Pravdą” Andrzej Krzystyniak Narodowe Siły Zbrojne a koncepcja dwóch wrogów Rafał Wiechecki Mecenas Krzemiński odszedł do domu Ojca Bogusław Szwedo Sanitariuszka „Ania” Patronaty „Myśl.pl” Konserwa Epilog „Myśl.pl”

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka