liberalny romantyk liberalny romantyk
422
BLOG

Jak ja nie lubię poniedziałku.

liberalny romantyk liberalny romantyk Polityka Obserwuj notkę 0

 

Godzina dziewiąta wieczorem. Pałaszując wieczorny posiłek, usłyszałem cudowne fanfary, które wydobywały się z mojego telewizorka. Tak, to na to czekałem cały dzień! Poczułem się jak Polak podczas Wielkiej Emigracji, żądający darmowych prostytutek w imię tego, że jest krzewicielem wolności – tak i ja, skoro uważam się za przedstawiciela dążącego do byle jakiego rozwoju intelektualnego, chciałem otrzymać (za darmo, bo abonamentu nie płacę) program prowadzony przez zwycięzcę konkursu na najlepszego dziennikarza roku w latach 1999, 2007 i 2009 (sic!) – Tomasza  Lisa.

 

Złudne nadzieje

Po programie, w którym zwycięzca nagród przegrał próbę obiektywizmu (kiedy to za wszelką cenę pragnął  zniszczyć kaczorka), nie oglądałem tego intelektualnego przekazu przez kilka tygodni. Odpuściłem, nie wytrzymałem, przyznałem się do winy i –  obiecałem poprawę ( o ja głupi!). Dziś nadeszła ta chwila – dźwięk fanfar, głos i styl pełny lisiej przebiegłości – nie potrafiłem się powstrzymać, obejrzałem. Nerwów starczyło mi jednak tylko na pierwszą część – która, miałem nadzieję, zachowa chociaż przejawy prawdziwego dziennikarstwa i dyskusji. Pomyślałem tak, ponieważ była to swoista walka bokserów – 1 on 1!

 

Let’s get ready to rumble!

I zaczęło się, krótka wymiana spojrzeń, zawodnicy już w narożnikach. Problem zasadniczy – jeden z nich walczył przeciwko reszcie osób obecnych na sali, nie pomijając sędziego. Wyglądało to jak koncert bladego Mochnackiego, którego słowa zupełnie nie docierają do audytorium oddzielonego od artysty OKOPEM, TAK OKOPEM. Mianowicie, walka ta miała wszelkie elementy wojny pozycyjnej, tyle że takiej, w której jest ogromna dysproporcja sił. Mochnacki jak celnie nie waliłby w klawikord i tak nie poruszy publiczności, siła przeciwna (nazwijmy go może… może po prostu – KRZYSIU SKIBA) chociaż wali na oślep, poniżej pasa i z kastetem – wzbudza rubaszne okrzyki i „po prostu ten chamski rechot” (cytując klasyka).

 

Round 1

Niestety, jak można było się domyślać, nokaut już w pierwszej rundzie. Bo jak bić się z kimś, kto nie wie o co się bije, po co i jakie są granice tego bicia? Kiedy Warzecha (czyli mój Mochnacki) mówi o tym, że fundacja jurasa owsiasa hop sa sa (przepraszam, nie mogłem się powstrzymać), nie jest w gruncie rzeczy zła, że jej intencje są rzeczywiście wielkoduszne, jednak martwi go pompa i mnóstwo pieniędzy które są wydawane na samą właśnie pompę – KRZYSIU SKIBA zaczyna krzyczeć „ehehhehehhe no to ja mam pomysł na nowy program, warzecha będzie bez pompy robił i zrobimy tytuł <<owsiak krecha, teraz warzecha>>”, na co całe audytorium, tfu! jakie audytorium, cały zgromadzony chlew w studiu przy ul. Woronicza, zaczyna swój „po prostu ten chamski rechot”. I jak ja mam wyciągać wnioski, ja biedny szaraczek, gdzieś tam w podwarszawskiej wsi? No jasne, ludzie się śmieją to ja też , jednak ten Warzecha czy klecha czy jak go tam zwą, to baran, burak, gbur i do tego żydzioch – bo nie chce dać na fajną fundację fajnego jurasa owsiasa hop....

 

Polski Howard Webb

Tomek Lis przyjmuję w momencie upadku warzechy minę prawdziwego mentora, gdybym nigdy nie widział rzeźby twarzy Sokratesa, pomyślałbym że tak właśnie wyglądał. I uwaga, zadaje „pytanie otwarte”. Wtedy ja nachylam szyję, garbię się i czekam, czekam na werdykt sędziowski. I zaskoczenie – sędzie daje werdykt do decyzji ludu, pytając (jaki to jest fajny chłop z tego Tomka) prostych ludzi: a czy państwo daliby na orkiestrę? Na co, kończący właśnie swój „chamski rechot” chlew, odpowiada „TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK”.

 

Niemiła konstatacja

Jak już wspomniałem, na drugą część nie miałem siły. Stwierdziłem też, że przytaczanie wszystkich sytuacji zaistniałych w programie nadawanym przez sponsora WOŚP (jaki ja głupi, od razu można się było domyślić jaki ma być ostateczny wydźwięk) nie ma zwyczajnie sensu – wystarczą te trzy.
Zostałem znów niemile zaskoczony, nie, źle to sforumłowałem, od nowa! Zostało znów niemile pokazane, że jak masz inne zdanie niż my, fajni w programach fajnego tomka i wpłacający na fajne akcje fajnego jurka, to jesteś zwyczajnie głupi i ten program nie jest dla ciebie buraku, wieśniaku, gburze, chamie, wykształciuchu, małolacie, prowincjonalna świnio, dorobkiewiczu, pisowczyku, faszysto, nazisto, sknero, żydzie itd. Itd.

Wiem, że to głupie, ale jak ta owca, ciągle czekam na wilka, który będzie mnie w stanie zjeść, przetrawić, a potem wydalić. Gdzie jesteś, wybawco? Ile mam czekać? Dlaczego muszę szukać gdzieś indziej, kiedy chciałbym mieć cię na wyciągnięcie ręki, w mojej PAŃSTWOWEJ, NIEZALEŻNEJ telewizji (pomimo niepłacenia abonamentu – bo niby dlaczego mam płacić, skoro płacę prywatnej firmie od kabli, które mi tu doprowadzają i którym przelewam na konto co miesiąc – niech za nich się wezmą, co ja mam do tego!).

WILKU UWOLNIJ MNIE od LISKA

młody

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka