Kładę się na podłodze, myślę o tobie, przepadłeś mi gdzieś, nie ma żadnego ciebie, nie mogę już cię wymyślić, dawno przestałam wspominać, bez powodu, nie przychodzi mi do głowy ani jedno wspomnienie. A taka byłam pewna, że istniejesz. Nie nadejdziesz, nie będziesz nigdy, będzie czarno, mroczno, z moich rąk przyjdzie chłód, przyjdzie cisza, ta cisza, która dotyka przedmioty. I szafę, i lampę, i moje ubranie, które rzuciłam na podłogę.
Ostatni twój ślad, pośpieszne czesanie włosów, lekkie drżenie rzęs, szukanie chusteczki pod poduszką. Pojawiasz się na chwilę, mogłabym znów oddawać cześć temu światu. Nie torturuję, nie morduję, tylko zamykam drzwi, zasłaniam okno.
To jest nieuleczalne. Żyję i myślę.