Naopak Naopak
23
BLOG

Śmierć na północy

Naopak Naopak Polityka Obserwuj notkę 0

Piłka potoczyła się w kąt kwadratu bloków. Minęła śmietnik, kartony po sprzęcie AGD i zatrzymała się obok stojącej tutaj od lat komórce. Chuligan - bo jak wiadomo nikt inny nie wychowuje się na podwórku - ruszył po nią z zapałem należnym dwunastolatkowi. Po chwili dorwał futbolówkę i z gracją zawodowego piłkarza najpierw ją podbił, a potem uderzeniem wycofał do stojących w głębi placu kumpli. W momencie podania, jego wzrok zatrzymał się na drzwiach do komórki, konkretnie na zamku, ściśle na wyłamanej kłódce, która od lat broniła im dostępu w te zakazane rejony. - Eeeeeee - tym uniwersalnym okrzykiem przywołał i poinformował o znalezisku resztę towarzystwa. Czterech umorusanych chłopaków stanęło przed drzwiami, które nie raz już próbowali sforsować. Zawsze były przeszkody. Najczęściej brak siły i odpowiednich urządzeń, rzadziej sąsiad, który gdy tylko widział, że kręcą się w pobliżu, zaraz robił się nerwowy. Tym razem jednak nie pierwszej świeżości drewniana przeszkoda była lekko uchylona. Jeden z chłopaków nie czekając dłużej zza śmietnika wyciągnął kawałek listewki. Podszedł na kilka kroków i pchnął nią skrzypiące drzwi. Odchyliły się i już po chwili cała banda biegła co sił w nogach w stronę ulicy, histerycznie krzycząc.
- I co ja im powiem? Co ja mam im kurwa powiedzieć? Że w naszym mieście morduje się posłów? Że dzieciaki swój pierwszy kontakt z demokracją zaliczyły w komórce? - nadkomisarz odpowiedzialny za kontakty z mediami chodził nerwowo po pokoju. Wraz z nim siedziało tam całe kierownictwo miejskiego komisariatu, helikopterem leciała jakaś szyszka z Warszawy. - To rozkaz - podsumował wywód rzecznika komendant. - To i tak cud, że nikt nie zorientował się wcześniej - dodał w myślach i odpalił papierosa. - Nie możesz tutaj palić - przypomniał mu zastępca, formalista. W odpowiedzi usłyszał siarczyste zamknij się i krótkie streszczenie, co o unijnych czy chuj wie jakich dyrektywach, które zabraniają palenia, myśli jego szef. Mieli większe zmartwienie. Od znalezienie zwłok minęły trzy godziny. Na całe szczęście biegnące dzieciaki trafiły na jakiegoś rozsądnego krawężnika, który gdy tylko zorientował się kogo kropnęli, zabezpieczył komórkę, wezwał techników, szefa, śledczych i cały ten raban. O tym, że znaleźli zwłoki polityka, może nie z pierwszej linii, ale blisko, wiedzieli tylko oni i kilka osób w Warszawie. Po mieście jednak szybko rozeszła się informacja o morderstwie eleganckiego mężczyzny w centrum Szczecina. Do rzecznika zaczęli dobijać się dziennikarze z lokalnej prasy, rządni krwawych szczegółów. Blokada informacyjna i mętne tłumaczenie oficera prasowego, tylko ich zachęciły. Policjanci wiedzieli, że nie mogą kryć tego w nieskończoność. - Żona i rodzina już wiedzą - powiedział wchodząc do pokoju, szef jednego z komisariatów. - Pchnęliśmy tam psychologa, znaczy psycholożkę - dodał. - To chuj, idziemy i nie czekamy na Warszawkę. Zaraz ta informacja pojawi się wszędzie i znowu powiedzą, że policja nic nie robi - zakończył naradę komendant
Dziesięć minut później łamanym głosem mówił do całkiem sporej grupy regionalnych pismaków. - Dzisiaj w godzinach przedpołudniowych na jednym z podwórek znalezione zostały zwłoki posła Amihcaoj Ogeiksńizdurb. Przyczyna śmierci nie jest jeszcze znana, policja zrobi wszystko, aby ustalić... - jego wypowiedź zagłuszył grad pytań od dziennikarzy. Komendant wycofał się, na pierwszej linii zostawiając wygadanego zwykle rzecznika. Wiedział, że nie będzie miał facet łatwej roboty. Już po godzinie w Szczecinie zameldowały się wszystkie możliwe media. To trzecia tak elektryzująca wiadomość w przeciągu kilku ostatnich dni. Jest o czym pisać, co ustalać, jest na czym kręcić medialne lody.
Mniej więcej w tym samym czasie w stolicy, Wałsoraj Iksńyzcak odłożył telefon. Wiadomość o śmierci Amihcaoj była wstrząsem. Był nie tylko dobrym i zaufanym posłem, był także - co nie bez trudu ustalili - ostatnią osobą, z którą feralnego dnia w hotelu poselskim spotkał się Iksweisog. - Jezu, co jeszcze może się wydarzyć - mruknął prezes wybierając telefon do brata. Tulący się dalej kot też mruknął, wyczuł zdenerwowanie swojego właściciela.

cz.5, cdn.  

 

Naopak
O mnie Naopak

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka