NataliaRosinska NataliaRosinska
90
BLOG

Degeneratka i zło pop - artu

NataliaRosinska NataliaRosinska Kultura Obserwuj notkę 2
 

Nie ma potrzeby rozwodzenia się nad tym, że „Słowacki wielkim poetą był”, że Mozart wirtuozem był, a Michała Anioł – mistrzem dłuta i pędzla. Oni byli i już. Artystami byli. Nie ma tu miejsca na dyskusję – kwestia zamknięta – kropka.

Ale skąd wiadomo, że artysta to artysta, a sztuka to sztuka? Mamy zawierzyć znawcom o takich a nie innych gustach (oczywiście gustach dobrych, lepszych niż nasze), że dzieło jest arcydziełem i musi nas zachwycać? A jeśli mnie nie zachwyca, to – co? Bezguściem jestem i tyle. Bo skoro wszystkich zachwyca, mnie też powinno. Widać jestem nieczułą na piękno degeneratką.

Co tak naprawdę uważamy za sztukę? Często zawężamy to pojęcie, odnosząc je jedynie do malarstwa, muzyki, poezji i im podobnym dziedzinom. A czy nie będzie dziełem sztuki perfekcyjnie urządzony salon, piękna fryzura, idealnie dobrany strój lub nawet butelka Coca – coli, która towarzyszy nam pewnego dnia? Sztuka to nie tylko to, co znajduje się w muzeach i galeriach – sztuką może być wszystko.

Nie chcę przez to bynajmniej powiedzieć, że uważam za dzieło sztuki stare koło rowerowe, które ktoś umieścił w galerii i ogłosił arcydziełem (choć prawdopodobnie wielu z nas uważa je za wyjątkowy przedmiot artystycznego wyrazu, do czego mają pełne prawo), jednak moje osobiste odczucia, spostrzeżenia i doświadczenia prowadzą mnie do wniosku, że przedmioty i zjawiska, z którymi mamy do czynienia na co dzień również mają wartość artystyczną – należą do sztuki użytkowej.

Zacznijmy od wspomnianej już butelki Coca – coli. Mały, niepozorny, powyginany kawałek dość grubego plastiku zwieńczony czerwoną nakrętką. Niby drobiazg, niby coś zwykłego, a jednak… podoba nam się (lub nie podoba) bardziej (lub mniej) niż dajmy na to butelka wody mineralnej, choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy. W każdym razie budzi w nas uczucia estetyczne.

Podobnie jest z każdym przedmiotem, którym się posługujemy. Dajmy na to samochód. Oczywiście najważniejsze są jego osiągi, ale dobrze, żeby odpowiadał nam wizualnie, prawda? Dlaczego więc nie nazwać go dziełem sztuki?

Wyjdźmy jednak poza materię. Zachwycają nas występy aktorów, a czy nie może nas zachwycić piękny sposób mówienia ludzi z naszego otoczenia? Czy to nie sztuka? Przecież nie każdy jest krasomówcą. A czy sztuką nie będzie również umiejętność wplatania żartów w rozmowę i łatwość rozbawiania innych? Dla niektórych pewnie nie, ale dla mnie jak najbardziej.

W moim umiłowaniu do pop – artu nie jestem jednak zaślepiona i nie zamykam się na sztukę w jej tradycyjnym znaczeniu. Wybieram to, co najlepsze z różnych dziedzin. Tak więc zachwyca mnie zarówno ciekawa forma zwykłych przedmiotów, jak i „Wolność wiodąca lud na barykady”. Nie chodzi o to, żeby wybrać sobie jedną rzecz, jedną dziedzinę zainteresowań, która będzie „naszą”, bo (bądźmy szczerzy) staniemy się fanatykami, którzy oddaliby życie za, dajmy na to, literaturę renesansu, nie zdając sobie sprawy z tego, że istnieje niezliczona ilość fascynujących dzieł powstałych w innych epokach. O co więc chodzi? O to, żeby z każdej dziedziny wybrać coś dla siebie. Człowiek młody, nowoczesny może zainteresować się sztuką starożytną, a sędziwy klasyk kupić piękną, nowoczesną lampę kuchenną (notabene zaliczaną do sztuki użytkowej) – wszystko da się pogodzić.

 

Zachwycajmy się tym, co uważamy za godne zachwytu.  W końcu, o gustach (lub ich braku)  się nie dyskutuje… (ale kiczu unikajmy jak ognia!). To my decydujemy o tym, co jest sztuką, a co - nie. I żadnych krytyków słuchać nie będziemy, o nie!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura