Nathii M. Nathii M.
64
BLOG

"Przyjaźń", odc. 23

Nathii M. Nathii M. Kultura Obserwuj notkę 16

Anna odetchnęła z ulgą. Dla niej to była najwytrwalej oczekiwana informacja dnia. Przypomniał jej się wywiad z polskim siatkarzem po wygranym w męczarniach meczu Ligi Światowej urozmaiconym problemami, których miało nie być. "Jeszcze tylko konsekwencje u trenera i idę spać" - powiedział sportowiec. Tak i ona czekała pokornie na nieuchronny ból, by później rozpływać się w konkretach na temat własnej ucieczki, najlepiej z od razu wyznaczoną godziną i całą masą uspokajających słów. Sanchez nie był taki zły, wiele rzeczy potrafił zorganizować, a bez przebiegłości na odpowiednim poziomie na pewno nie miał by szans być tym, kim jest i przez tak długi okres. Anna nagle zaczęła wychwalać w myśli Victora pod niebiosa. Wiedziała, że są sobie potrzebni, a wizja olbrzymich pieniędzy, których wystarczy dla wszystkich, nie pozwoli na pokpienie współpracy.
- Musisz mi pomóc - Fonsie szepnął błagalnie.
- W czym? - pochyliła się Anna.
- No, wyobraź sobie, że jesteś jurorką. Mów do mnie te wszystkie banały, które zawsze wygłasza jury w każdym konkursie.
- Dzień dobry, skąd przyjechałeś i co nam zaprezentujesz? Tylko się nie chwal, że zdobyłeś tytuł mistrza świata w shake your booty na Jamajce, albo electro w Niemczech, bo tego nie lubimy. Gwiazdami jesteśmy wyłącznie my, a ty masz być pokorny, przestraszony i niepasujący do niczego, podczas gdy naszym zadaniem jest cię odkryć i opowiadać na twój temat w telewizji śniadaniowej. Rzecz jasna, lansujemy się my, a nie ty. Hmm, może być?
- Nie pasuję do niczego, więc chyba dam radę - zasępił się Fonsie.
- A czym nas zaskoczysz?

Alfonso Jose z radością poprawił się na siedzisku, a rogal uśmiechu rozwinął się pomiędzy lekko plastusiowatymi uszami.
- Nauczyłem się łamańca językowego po polsku. Będę go wygłaszał śmigając nożem pomiędzy palcami mojej asystentki.

Anna parsknęła niekontrolowanym śmiechem. Euforia związana z Victorem Sanchezem nie mogła jej opuścić, a rychły widok Fonsiego deklamującego coś w gatunku stołu bez nóg tylko dodał jej animuszu. Ni w pięć, ni w sześć, przypomniała jej się prezentacja na maturze. Wiadomo, że za chwilę posypią się punkty, ale nerwów nie sposób było się pozbyć inaczej niż histeryczny rechot z neutralnych przedmiotów, które nagle wydawały się przekomiczne.

Serce ścisnęło dopiero, gdy Kolumbijczyk rozpoczął działania z nożem. Powoli. Koncentrował się, by poprawnie recytować "ząb - zu - pa - zę - bo - wa - dąb - zu - pa - dę - bo -wa". Akcent przypominał zaśpiewy Serja Tankiana z System of a Down. Z każdą sylabą ostrze zatapiało się w drewnianą tacę. Rozochocony udaną pierwszą fazą Fonsie zwiększył tempo.
- Ząb! Zu-pa-zę-bo-wa! Dąb-zu-pa-dębowa!
Finka systematycznie grzęzła głębiej. Annie cierpła dłoń. Nie może się nie pomylić...
- Ząb-zuuu... - zu-pa-zę...
Kropelki potu rozświetliły Fonsiemu czoło gdy przez sekundę się wahał z rękojeścią w powietrzu. Anna odkaszlnęła, choć nie była chora. Świst przeszywanego powietrza stanowił jedyną wskazówkę dla niej gdzie znajdował się nóż.
- Zaczekaj. Dlaczego ty masz oczy przewiązane opaską? To chyba ja powinienem... - zorientował się Kolumbijczyk.
- Bo mam zapalenie spojówek, nie będę wypominać dzięki komu. Baw się dalej, zostaw sobie coś na drugi etap. Inaczej powiem, że mnie nie zaskoczyłeś.
- Nie no, w drugim etapie obiecałem strzały i jabłko. A na finał to może takie kręcące się koło i latające siekiery? I zamknięte oczy może dopiero wtedy?
Dziewczyna kolejny raz odkaszlnęła. Nie dała się mocniej sprowokować. Czekała. Fonsie poprawił rękojeść w dłoni.
- Ząb-zu-pa-zę-bo-wa-dąb-zu-pa-dę-bo-wa-ząb-zu-pa-zę-bo-wa-dąb ... O kurwa! Przepraszam!
- Aww, jasna cholera! - Anna wycedziła przez zaciśniętą szczękę.
Wypuściła z płuc całe powietrze. Prawa ręka drętwiała jej od barku do paznokci. Nie mogła oderwać dłoni od deski. Krew ocieplała kciuk i palec środkowy. Ból ścisnął klatkę piersiową. Rozprzestrzeniał się po całym ciele.
- Nie chciałem, naprawdę, nie chciałem! Mówiłem, że jeszcze muszę dużo ćwiczyć, dlatego nie wystąpiłem w tej ostatniej edycji!
Nadludzkim wysiłkiem Anna trzymała nerwy na wodzy. Wiedziała, że pierwsze sekundy są najgorsze. "Nic nie powiedzieć, nic nie krzyczeć" - zaklinała się.
- Chyba nie odpadło, po prostu trochę mięsa się odkleiło... i chyba trochę kości też - szacował Fonsie.
- Nacisnąłeś sam sobie czerwony przycisk - Anna wymusiła najcięższy dowcip w swoim życiu.
- Czy to bardzo boli...?
- Nie zmieniaj tematu. Odpadłeś z rywalizacji. Za karę musisz tu przyprowadzić lekarza.
Ofiara nie była dłużej w stanie zidentyfikować źródła bólu. Równie mocno paliły zęby trzonowe, migdałki i przemarznięte stopy.
- Nie chciałem, naprawdę... jest mi bardzo przykro... oślizgnęło mi się...
- Zapraszamy za rok. Werdykt ostateczny.

Odcinek 1

Odcinek 22

Odcinek 24

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura