Nathii M. Nathii M.
179
BLOG

"Przyjaźń", odc. 40

Nathii M. Nathii M. Kultura Obserwuj notkę 5

Szli głównym korytarzem i mijali puste klitki. Dziewczyna znała mapy sporządzone przez Juana Carlosa, z nudów przyglądała się im godzinami. Miała świadomość, dokąd jest prowadzona i wątpiła w możliwość przyjemnego zaskoczenia. Santiago odgadł jej myśli na podstawie zobojętniałego wyrazu twarzy. No tak, to nie mogła być niespodzianka. Lekko się tym zasmucił, ale wkalkulował to w koszty. Esencja show powinna być wystarczająco interesująca, chrzanić "backstage". Pociągnął za nieukrywaną specjalnie wajchę usytuowaną w pobliżu miejscówki, gdzie zazwyczaj stacjonuje Fonsie. Po prawej stronie zachrobotało otwarcie tzw. 'tajnego przejścia". Niby kryło w sobie tajemnicę egipskich piramid czy warownych zamków, ale betonowa sceneria była dalece brzydsza. Kolumbijczyk delikatnie nacisnął dłonią na łopatkę towarzyszki, co miało zachęcić ją do skierowania się w nową alejkę. Ona, wciąż cicha i przygryzająca wargi z zacięciem, poszła.

- Fonsie czasem daje im jeść - pan Zuleta nagle zagaił.

A contrario tłumaczy się, że czasem nie daje. Anna nie słyszała warkotu bramy w trakcie swojego pobytu w tymże osobliwym sanatorium, więc wyprowadziła z tej obserwacji samonarzucający się wniosek. Skinęła głową. Santiago kontynuował:

- Fonsie nie nadaje się do hodowania czegokolwiek, może tylko grzyba na ścianie. Do dzisiaj prześladuje go widok zdechłych rybek. Kiedy był dzieckiem, miał akwarium. Tylko, że nie karmił rybek. Dlatego one najpierw pozjadały się nawzajem, a potem ostatnie wyzdychały z głodu. Matka kazała mu to uprzątnąć. Podobno wymiotował. Taki wrażliwy - uśmiechnął się łagodnie. - Jeśli  kiedyś będziesz go chciała wystraszyć, trzymaj jakieś rybie szkielety na podorędziu.
- Dlaczego mi pan o tym opowiada? Przecież wiem, co jest za tymi drzwiami. A pan opowiada bajeczki jak w "Życie jest piękne". Nie chcę tego. I nie boję się.
- Dobrze, przejdźmy zatem bezpośrednio do Indiany Jonesa. Kiedy będziesz chciała porozmawiać bez świadków... bez futerkowych, piszczących świadków z zębami... Muszę zobaczyć lęk w tych oczach - palcem opuścił powieki na oczy Anny. - W jednym albo w drugim. Bez różnicy.

Nigdy nie strzelała z broni palnej. Ale była pewna, że gdy któregoś dnia dostanie do ręki pistolet, a w zasięgu wzroku znajdzie się jej prześladowca, to nie spudłuje. Kiedy Odyseusz wróci do Itaki, złoczyńcy padną przed nim na kolana. Na litość będzie już jednak za późno. Niezliczoną ilość upokorzeń Anna wyskrobywała małym kawałkiem węgla, gdzieś z tyłu czaszki. Zemstą na ludziach z jej miasta miało być osiągnięcie dobrobytu znanego im jedynie z zagranicznych seriali. Przyjedzie do Wałbrzycha jak księżniczka. Zdolna rozdeptać obcasem każde robactwo płaszczące się u jej stóp, ale zbyt potężna, by się fatygować. A pan Zuleta, och, osobiście pragnie mu zeskrobać ten uśmieszek z ust. Pogrzebaczem wyjętym z pieca. Dlatego szczurów się nie bała i bać się nie mogła.

Santiago popchnął ją do środka, dbając jednocześnie by szpara między drewnianymi drzwiami do pokoiku a ścianą nie była duża i by kilkadziesiąt gryzoni zainteresowało się właściwą osobą, zamiast szukania szansy na ucieczkę. Anna skoczyła do najbliższego rogu, tuż przy drzwiach. W ten sposób Kolumbijczyk nie mógł jej obserwować przez siatkę w otworze między deskami, udającym okno. Pachniała krwią. Gromada szarych predatorków kąsała ją po kostkach. Kolejne ssaki wspinały się na grzbiety tych znajdujących się najbliżej ofiary. Anna je znała z miejskich piwnic. Te inteligentne stworzenia umiały wyczuć grożące im niebezpieczeństwo. Gdy przewodnik stada stawał słupka opierając się o jej chore kolano, otwierając mordkę i obnażając zęby w kolorze ecru, by zerwać część bandażu, w miarę możliwości wraz z fragmentem ciała, ona bez bojaźni sięgnęła po miotające się zwierzę i uniosła ku górze. A potem skręciła mu kark. Truchło cisnęła z impetem w masę pobratymców. Stado przez ułamek sekundy zamarło, a potem niepewnie odstąpiło. Umarł król, niech żyje król. Jeden ze szczurów zatopił kły w ciele dawnego przywódcy. Inne poszły jego tropem.

Santiago Zuleta przeklinał nadzwyczaj niechętnie i tylko wówczas, gdy był ponad miarę wzburzony.

- Popierdolona. Niech no mi ktoś da numer do towarzystwa opieki nad zwierzętami...

Odcinek 1

Odcinek 39

Odcinek 41

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura