Nathii M. Nathii M.
1542
BLOG

Czternaście godzin w PKP, czyli melduję wykonanie zadania

Nathii M. Nathii M. Rozmaitości Obserwuj notkę 80

Może i udało mi się dojechać tak późno, że wymiotło już wszystkich polityków wraz z przyległościami, ale za to widziałam pana Radosława Krawczyka śpiewającego do mikrofonu piosenki "Chcemy być sobą" Perfectu oraz "Koniec" Elektrycznych Gitar. Jak powszechnie wiadomo - kto zjada ostatki, ten piękny i gładki.

Dojazd z wrocławskiego Obciachu na warszawskie Rozdroże nie był wcale prostym zadaniem logistycznym, zwłaszcza że moja "partner in crime", Bożena, zapadła na zdrowiu i o 10.40 rano poinformowała mnie, że mogę sobie sama zorganizować dzień, bo ona nie da rady. Bilety na wypatrzone przeze mnie EuroCity sprzedano już półtorej godziny przed odjazdem i pani kasjerka wpakowała mnie w TLK nieuwzględnione ani w internecie, ani na wrocławskim rozkładzie jazdy. To ostatnie akurat nie dziwi, gdyż dworcowa rozpiska jest wybitnym źródłem dezinformacji. Pociąg jechał siedem godzin.

Do knajpy nie chciał mnie wpuścić ochroniarz. Udzielił informacji, że odbywała się impreza zamknięta. Powiedziałam, że idę na tę imprezę zamkniętą, ale on wybitnie nie dowierzał, aż w końcu zrobił mi mega łaskę i z miną kamieniowanego męczennika z pierwszych wieków chrześcijaństwa wpuścił mnie do środka. Personel to była słaba strona imprezy. Zatrudnieni nawet nie zadawali sobie trudu, żeby usunąć z twarzy fochy i dąsy. Przebywać w tamtym miejscu - żadna przyjemność. Uwaga nie dotyczy cudownego kolesia od karaoke, który zachowywał profesjonalizm w dowcipie nawet podczas występów Koteusza.

Na dzień dobry otoczyli mnie dziabnięci mężczyźni w wieku średnim spoglądający mi na nogi (przezornie założyłam bluzkę bez dekoltu, a na to sweterek). Nie powiem, żeby było specjalnie łatwo wprowadzać się w rozkręconą imprezę, kiedy prawie nikogo się na niej osobiście nie zna. Na szczęście spod baru zgarnął mnie Brockley Sid i wtedy to miałam okazję poznać czerwonego blogera Filipa Memchesa, którego kojarzyłam trochę z bloga, więcej z "Rzepy". Jak na czerwonego, miał nieźle poukładane pod kopułą. Brockley Sid się zwierzył, że pan Słobodzianek jest jego tak wielkim fanem, aż mu wysyła miłosne prywatne wiadomości. Znając ich treść nietrudno zgadnąć, że to prawdziwa miłość, bo tylko Ona umie się tak uzupełniać z irracjonalną nienawiścią.

Właściciele salonu przy stoliku snuli piękne wizje Lubczasopism (marzy im się 1000 na 1000-lecie), na razie problemem jest światło. Jak to Światło. Z nim zawsze kłopot. Coż, administracja nie miała prawa wiedzieć, kim jestem, bo nie tworzę notek zatytułowanych "Do Radosława Krawczyka" ani "Igorze Janke: jesteś żydmasońską komunistyczno-nazistowską świnią mieszkającą na rogu Czerskiej i Mysiej". Choć wypiłam tylko dwa słabe drinki, przed oczami zaczęli mi się mnożyć Ephorosi. Ich na pewno jest kilku, ja to wiem. Jeden z Ephorosów Przeszłości jest łatwo rozpoznawalny w pozasieciowym życiu dzięki powiedzeniu "k...a" pomiędzy wyrazami innej treści, zaś drugi woli używać nieustannie frazy "że tak powiem" skracanej do "żetakiem". Nikt nie zgadnie kogo mam na myśli, ponieważ gdy wspomniani piszą notki, specjalny skrypt opracowany przez Followa wyrzuca z ich notek problematyczne sformułowania.

Troszkę siedziałam przy stoliku z Weronką, Rosemannem, Igadumą oraz Futrzakiem. Obgadaliśmy tyłki komu trzeba, a Rosemann się zwierzył jak to wybierał się promem na ślub Futrzaka, niestety prom był poruszany wyłącznie prądem rzeki i zabierał za jednym obrotem tylko trzy wozy.

Krzysztof Leski był szykowny jak zawsze, a od Cezarego Krysztopy kupiłam obrazek, bo skoro pan Migalski stwierdził, że jego nie stać a poza tym blogosfera to rynsztok, to ktoś musiał wytworzyć obrót dzieł sztuki. Wiem, że red. Warzecha również dokonał zakupu, aczkolwiek lekko się zmroził na dźwięk wypowiedzianej (dla żartu) w pierwszej kolejności ceny 3000 zł. A ja chyba już wiem, czemu pan Migalski nie ma żony - obrazki na ścianach sprawiają wrażenie przytulności i potrafią zatrzymać kobietę. A propos sztuki, miałam zamówienia z Wrocka na kilka książek Coryllusa, ale ten się zmył ponoć na 15 minut przed moim przyjazdem.

Największe wrażenie zrobiła na mnie Mida. O ile się orientuję, nie tylko na mnie.

Karaoke to punkt kluczowy nocnego programu. Gdy Koteusz zaśpiewał: "stoję przy mikrofonie, niech mnie który przegoni" już wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Trudno go było przegonić, a w pewnym momencie do duetu dołączyła Eska (m.in. w piosence "Czerwone korale"). Maia14 uporczywie i nawet bez mikrofonu wyśpiewywała evergreen "Can't take my eyes off of you" - niestety, nie mieli na stanie odpowiedniego podkładu. Szanty śpiewali już wszyscy.

O trzeciej nas wykopali z imprezy definitywnie; zamierzałam udać się na dworzec, ale jakoś zamiast do nocnego autobusu I followed Follow to his car z gromadą niedobitków w osobach Mai14, Publicysty, Gniewomira oraz Parakalaina. Follow wpuścił nas do bramy, a jego żona miała nam otworzyć drzwi, ale spała i nie słyszała dzwonka, więc w czasie, gdy Follow kazał followować go innemu autu na wylotówkę, my spaliśmy na klatce schodowej. To nie był koniec atrakcji, gdyż wewnątrz pomieszczenia rozmowa zeszła na tematy niemoderowane, a mi na kolanach wywaliła się bardzo hojnie odżywiana miękka kotka. Maia i Publicysta zamierzali iść na dworzec PKP jednak po dwudziestu minutach dzwonili do Followa, żeby ich zabrał spod Kabat, bo poszli w drugą stronę i nie mogli w ogóle znaleźć metra.

Inne osoby, z którymi widziałam się w przelocie to gw1990, redpill, Prof. Maryan, Kierdel (ten, co "śpiewał" Stonesów) oraz Witek (inaczej go sobie wyobrażałam z wyglądu, myślałam, że jest starszy).

Ufka zbierała pieniądze na akcję charytatywną Panny Wodzianny, a pomysł wyszedł od samego Radosława Krawczyka (brawo!). Zebrano ponad 800 zł.

Ponieważ inni piszą o wynikach konkursu "Sen o Warszawie", ja pozwolę sobie wspomnieć o moim personalnym konkursie na Mistera urodzin salonu24. Zwyciężył Ezekiel (poinformowano mnie, że tak brzmi nick tego chłopca). A myślałam, że ci zasadniczy ochroniarze sprzeciwiają się przemycaniu na imprezę ciastek!!!

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości