http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5066537.html
Na lotnisku zatrzymano nietrzeźwego mężczyznę, którego córka miała otarcie na twarzy i stłuczone podudzie. Wszczęto procedurę (jak rozumiem - w kierunku odebrania dziecka ojcu). Niestety, tak pięknie rozpoczęta akcja skończyła się niewypałem: dziecko odwołało zeznania. Jak rozumiem, całkowicie dobrowolnie i nie pod wpływem ojca. Jak się okazuje, po dokładniejszym zbadaniu sprawy prawdopodobna jest wersja dziewczynki (że spadła z roweru).
Jestem matką i w związku z tym jestem straszliwie wyczulona na krzywdę dziecka. Ale cieszę się bardzo, że dzieciaka (wraz z ojcem) wypuszczono na wolność, zamiast zapudłować do domu dziecka.
Po raz kolejny okazuje się, że Korwin-Mikke miał rację pisząc o nagonce na rodziny. Przecież ci funkcjonariusze chcieli dobrze. Ratowali dziecko przed zwyrodniałym ojcem (pewnie katolikiem). A że mała, zamiast jechać do domu, powłóczyła się po komisariatach? Niech się cieszy, że skończyło się w sumie niegroźnie.