Rozzuchwalili się bardzo ci "młodzi, wykształceni, z dużych miast", za bardzo. Również ich mocodawcy przestali jasno rozumować, zaślepiła ich wizja szybkiego rozprawienia się z przeciwnikiem. Załóżmy, że dobry Pan Bóg zastosuje swój stary trik i spełni ich marzenia. Czy w ten sposób zyskają to, na co teraz liczą? Wątpię.
Usunąwszy Kaczyńskiego - zapewne fizycznie, bo zamknięcie go w jakimś Sulejówku byłoby zbyt ryzykowne, usuną jeszcze paru innych (na czele z Rydzykiem) i wówczas natkną się na znany problem braku wroga. Zaczną się obsuwać i wzajemnie żreć. Kto pamięta lata 60, ten wie, skąd się wziął rok 68, a potem 70 - rozprawiwszy się ostatecznie z wrogami, zwycięzcy zaczęli sobie skakać do ślepi.
Teraz historia się powtórzy, może jako farsa, a może nie, zobaczymy. Nałoży się na to nieuchronnie potężny kryzys, bo obecna polityka finansowa i gospodarcza odzierają Polskę z resztek odporności i zasobów, które mogłyby zniwelować niebezpieczeństwo, a tendencje światowe od dawna pokazują, że wstrząs nadchodzi.
Wówczas, z powodów czysto ekonomicznych, zaczną się oddolne, spontaniczne protesty. Zostaną one szybko "zagospodarowane" przez różne skłócone odłamy i frakcje władzy i po jakimś czasie, po paru mniejszych paroksyzmach znowu wybuchnie Sierpień albo coś podobnego. Nowe pokolenie z nową nadzieją wybierze w nowych wolnych wyborach nowe uczciwe władze i koło się zamknie.
A nasi sąsiedzi, czerpiąc korzyści z naszych zasobów naturalnych i pracy naszych rąk, znowu sobie pogratulują znalezienia wreszcie skutecznego sposobu na Polaków, który tak dobrze sprawdza się po wiekach poszukiwań i błędów.
