Czy rządząca partia może dawać ciała na każdym, dosłownie każdym, polu? Może, jeśli jest nią PO. Jak donosi portal TVN24.pl, powołując się na PAP, w sejmie powstało kilka projektów uchwał "rocznicowych", dotyczących zbrodni rzeźników z OUN i UPA dokonanych na polskich cywilach na Wołyniu 70 lat temu. We szystkich projektach, nawet w SLD-owskim, pada właściwe dla wyczynów ukraińskich bandytów określenie: "ludobójstwo". Ale nie w projekcie złożonym przez miłościwie nam panujących platformersów. A dlaczego nie pada? O to dziennikarze PAP spytali sympatycznego posła rządzącej partii, Roberta Tyszkiewicza. - W projekcie przygotowanym przez klub PO nie uznaliśmy za właściwe użycie politycznej kategorii "ludobójstwa". Nazywamy zbrodnię zbrodnią, natomiast mamy świadomość, że użycie tego terminu zostanie przyjęte przez stronę ukraińską jako niesłychanie kontrowersyjne - powiedział sympatyczny (dla Ukraińców) Tyszkiewicz (cytuję za TVN24.pl). No i w ten sposób, poprzez kretyńską uległość wobec każdego z sąsiadów Polski, jak i przez zwykłą chorą polityczną poprawność, partia Tuska skompromitowała się po raz kolejny i na polu polityki zagranicznej i na polu polityki historycznej. Chęć wchodzenia w łaski (po co?!) Ukraińcom sprawia, że wypruwanie płodów z brzuchów ciężarnych matek, wybijanie całych wsi rzeźnickimi nożami i siekierami, czy przybijanie dzieci do pni drzew ("wianuszki", bo tak wokół drzewa te dzieci były przybijane) sprawiła, że w świetle uchwały, która pewnie przejdzie i będzie oficjalnym stanowiskiem polskiego parlamentu, nie będzie tego zbydlęcenia "naszych ukraińskich przyjaciół" można nazywać ludobójstwem. Jasne, jasne, to była jedynie zbronia, tragedia, panie Tyszkiewicz. Coś jak "zwykłe" zabójstwo, albo działania wojenne. Bywajet, takie czasy, co nie? A tymczasem kolejne pomniki Bandery i Szuchewycza już wskakują na postumenty w Polskich niegdyś miastach...
Brawo, rządzący nami durnie! Brawo!
