Newsweek Polska Newsweek Polska
6021
BLOG

Staję w obronie Lichockiej i Wildsteina

Newsweek Polska Newsweek Polska Polityka Obserwuj notkę 63

Wywołał mnie do tablicy ks. Andrzej Godyń – salezjanin, redaktor naczelny magazynu „Don Bosco” – który zażądał, bym wypowiedział się na temat usunięcia z TVP programów Anity Gargas, Joanny Lichockiej i Bronisława Wildsteina.

A było tak: dyskutowaliśmy w internecie na temat in vitro, gróźb ekskomuniki i miejsca Kościoła w państwie. Ja stałem na stanowisku, że żadna religia nie może narzucać wszystkim obywatelom swojego systemu wartości i wierzeń. Dlatego nie można w prawie obowiązującym wszystkich obywateli zapisywać standardów uznawanych przez katolików, ale nieuznawanych przez wielu niekatolików. I że zakaz takiego zawłaszczania państwa wynika wprost z artykułu 1 konstytucji: „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli”.

Polacy za refundacją in vitro - sondaż dla Newsweek.pl

Ks. Godyń też powoływał się na konstytucję, która zobowiązuje władze, by zapewniły w życiu publicznym swobodę wyrażania przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych.
Na co ja: przecież dyskutujemy nie o wyrażaniu przekonań, lecz o narzucaniu ich wszystkim obywatelom w postaci przepisów prawa; gdyby ktoś próbował księdza kneblować, pierwszy stanąłbym w jego obronie. I wówczas ks. Godyń: to w takim razie proszę się wypowiedzieć w sprawie Lichockiej, Wildsteina i Gargas, bo właśnie ich kneblują.
No to się wypowiadam.

Po pierwsze, te trzy osoby to trzy różne przypadki, a łączy je tylko krytycyzm wobec PO. Trudno mieć pretensje o zdjęcie z anteny „Misji specjalnej", która była kompromitująco złą i prymitywną agitką propagandową; w ogóle nie warto tracić czasu na dyskutowanie o tym czymś, co udawało program telewizyjny.

>>>Gra o media - jak SLD zrobiło PO w bambuko

Widowiska Bronisława Wildsteina też były politycznie stronnicze, jednak to inna liga niż twory Anity Gargas.Były dziełami autorskimi, a ich twórca to znana indywidualność i osobistość polskiego życia polityczno-medialnego. Nawet sam tytuł „Bronisław Wildstein przedstawia” wskazywał, że będziemy mieli do czynienia z wizją świata widzianego oczami autora. Autora, który dla wielu ludzi w Polsce jest autorytetem. W takiej formule programu jest miejsce na stronniczość i zaangażowanie. Nie podzielam poglądów Wildsteina. Irytuje mnie jego agresywny radykalizm. Ale gdyby to ode mnie zależało, nie usuwałbym go z anteny telewizji publicznej, która winna być pluralistyczna i dopuszczać do głosu przedstawicieli różnych ważnych środowisk.

I na pewno nie usuwałbym Lichockiej, która współprowadząc debatę kandydatów na prezydenta, zaliczyła pamiętną wpadkę, ale poza tym przestrzegała standardów obowiązujących w profesjonalnym dziennikarstwie nie gorzej niż większość z nas. Owszem, ma swoje sympatie polityczne, ale to jest jej konstytucyjne prawo. Sympatie polityczne mają również Tomasz Lis czy Jacek Żakowski. Ja też mam. W sprawie TVP rządząca PO zachowuje się jak pijak zataczający się od płotu do płotu. Najpierw przez dwa lata toleruje sytuację, w której media publiczne są zbrojnym ramieniem IV RP i służą partyjnym interesom PiS. Teraz zaś wpada w drugą skrajność: w ramach walki z dotąd tolerowaną patologią miotła polityczna wymiata z TVP wszystko jak leci. Ostał się jeno Pospieszalski.

To tyle w kwestii obrony standardów. Wprawdzie nie wiem, czy ks. Godyń jest usatysfakcjonowany tym, co tu napisałem, ale ja dziękuję mu za wywołanie do tablicy i zainspirowanie mnie do przypomnienia kilku zasad, które powinny obowiązywać wszystkich, bez względu na to, do którego obozu politycznego należą. Gdy o tym zapominamy, nasze spory i dyskusje polityczne zamieniają się w wojnę fanatycznych kiboli, ślepo wielbiących swoje drużyny. A to do niczego dobrego nie prowadzi.


Wojciech Maziarski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka